Podanie naukowej definicji morskiego fenomenu, jakim są ogromne fale, których amplituda i siła są wyjątkowe, nastręcza wiele trudności. Tym razem na głęboką wodę, a konkretnie w fale, rzucają się matematycy z Uniwersytetu Stanu Nowy Jork w Buffalo. Zamierzają ująć w formie matematycznej zakłócenia w formowaniu się normalnej fali i w rezultacie cały fenomen powstawania olbrzyma. Zespołem kieruje prof. Gino Biondini.
12 pięter wody
„Kątem oka widzę tę falę, zjawiła się znikąd, jak większość tych gór wyrastających z wodnej kipieli. Nad rufą »Poloneza« wyrosła ściana (...). Chcę, by to było przywidzeniem, ale nad rufą »Poloneza« rośnie ta sama czarna ściana. Wiem, że to koniec, że nie pomoże żaden kurs i żadna teoria" (Krzysztof Baranowski, „Droga na Horn").
Na Bałtyku nawet w czasie najsilniejszych sztormów wysokość fal nie przekracza 5 m. Na większych akwenach są one dwa razy wyższe. Są jednak wyjątki. W lutym 1955 roku transatlantyk „Queen Elizabeth II" napotkał na swym kursie na Atlantyku górę wodną wysoką na 29 m. Najwyższą udokumentowaną falę zmierzono 6 października 2007 roku koło Tajwanu, miała 32,3 m wysokości.
– Takie góry wodne wysokości 12-piętrowego domu są w stanie przełamać nawet największy statek. Nie jest jednak wykluczone, że na oceanach mogą pojawiać się nawet wyższe fale, zwłaszcza tsunami. Wysokość tsunami na otwartym oceanie sięga od 0,1 do 5 m, ale symulacje komputerowe wskazują, że w pobliżu lądu ich wysokość może wzrastać do 50 m, a nawet wyżej – powiedzial wtedy prof. Luigi Cavalieri z Instytutu Badań Morskich w Wenecji, uznany w świecie oceanolog.
Nieobliczalne
Nie licząc tsunami, dotychczas nie udało się powiązać gigantycznych fal z określonymi warunkami geofizycznymi, na przykład z ciśnieniem, temperaturą, bliskością prądów oceanicznych itp. Wyjątkowej wielkości góry wodne mogą się pojawiać na każdym akwenie przy każdej pogodzie, na wodach głębokich i płytkich, w strefach ciszy i w rejonach huraganów.