W pierwszą niedzielę listopada 2016 r. z francuskiego portu Les Sables-d'Olonne wystartowało 29 żeglarzy – uczestników regat Vendee Globe, non stop dookoła globu, bez pomocy z zewnątrz. Wygrał je Francuz Armel Le Cleac'h. Na mecie jest już ośmiu skiperów, pozostali jeszcze płyną. Ale gwiazdą tych regat, najtrudniejszych na świecie, nazywanych morskim Everestem, jest także drugi żeglarz, Nowozelandczyk Conrad Colman, aktualnie znajdujący się na dziesiątej pozycji – do mety pozostało mu niespełna 1000 mil.
Nie jest on gwiazdą sportową, ale technologiczną na pewno. Jego jacht nosi nazwę „Foresight Natural Energy" i w pełni na nią zasługuje. Jeśli dopłynie do mety, prawdopodobnie za dwie doby, dokona tego, nie zużywając ani jednej kropli paliwa.
Ten jacht nie ma silnika spalinowego, wszystkie urządzenia – łącznie ze śrubą, pilotem automatycznym, instalacją odsalającą wodę, uchylnym kilem i całą pokładową elektroniką – napędzane są energią elektryczną, która czerpana jest wyłącznie z wiatru i słońca. Gdyby nie ona, uczestnik Vendee Globe musiałby zabrać na pokład potężną 200-litrową beczkę ropy.
Baterie słoneczne (ogniwa fotowoltaiczne) na tym jachcie są elastyczne, uginają się w wielu płaszczyznach, dlatego mogły zostać zintegrowane z grotem, czyli głównym żaglem. Normalnie baterie na pokładzie przeszkadzają, nie można po nich deptać, nie może na nie nic spadać, np. liny czy podręczne narzędzia.
Natomiast na żaglu są bezpieczne i nie wadzą. W żagiel wkomponowane są 24 moduły fotowoltaiczne, 12 po każdej stronie, zajmując dwie powierzchnie o wymiarach 6 m na 1 m. Zaprojektowała je i wykonała firma Solar Cloth System. Wkrótce będą także testowane w balonie stratosferycznym w ramach projektu badawczego francuskiego CNES (Centre National d'Etudes Spatiales).