– Wspólnie z profesorami, ekspertami i parlamentarzystami udało nam się takie leczenie wywalczyć, ale np. w programie biologicznego leczenia łuszczycy jest w tej chwili ok. 400 pacjentów, podczas gdy chorych jest w Polsce ok. miliona. Dzięki programom i badaniom klinicznym chorzy odzyskują życie, mogą normalnie funkcjonować i wyglądać jak zdrowa osoba. – Chorzy na łuszczycę i łuszczycowe zapalenie stawów chcą pracować, nie chcą pobierać zasiłków i rent, nie chcą być wykluczeni – mówiła Dagmara Samselska.
Prof. Krzysztof Strojek, konsultant krajowy w dziedzinie diabetologii, przypomniał, że od 1923 r., kiedy wprowadzono insulinę, chorzy na cukrzycę przestali umierać z powodu śpiączki cukrzycowej, ale ich życie wciąż skracały powikłania. Dopiero 60 lat później dowiedzieliśmy się, jak z tymi powikłaniami walczyć – mówił prof. Strojek. – Wciąż pojawiały się także nowe preparaty insulinowe. Z jednej strony znajdowały się nowe narzędzia do walki z chorobą, a z drugiej strony lekarze uczyli się, jak je stosować, żeby pomagać pacjentowi. Przełom wieku XX i XXI to czas pojawiania się nowych substancji i preparatów insulin, możliwość redukcji powikłań sercowo-naczyniowych. Osoby, które dziś zapadają na cukrzycę, mają przed sobą lepszą perspektywę niż ci, których choroba dotknęła 20–30 lat temu.
Anna Śliwińska, prezes Zarządu Głównego Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków, podkreśliła, że dostęp do innowacji w przypadku chorych z cukrzycą typu 1 i chorych z cukrzycą typu 2 jest skrajnie różny. – Chorzy z cukrzycą typu II czują, że nie mają dostępu do innowacji – mówiła prezes. – Część z nich jest w Polsce refundowana, ale występują pewne obwarowania, a na nierefundowane pacjenci często nie mogą sobie pozwolić. Zwłaszcza że na ten typ cukrzycy zapadają przeważnie osoby w wieku starszym, często emeryci i renciści, mający szereg chorób współistniejących. Świat idzie naprzód, rozwijają się insuliny: od tych najprostszych, które kiedyś tylko umożliwiały przeżycie, do tych innowacyjnych, które dają chorym prawdziwą nadzieję na całkowite wyleczenie.
Czy to się da wycenić?
Dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia na Uczelni Łazarskiego nie ma wątpliwości: – Jako ekonomistka uważam, że wszystko da się policzyć. Innowacje zmieniają rzeczywistość, codzienne życie. Mówi się, że o rozwoju świata decydują dwa czynniki: innowacje i kapitał ludzki. A przecież innowacje są niezbędne do tego, żeby mógł się rozwijać kapitał ludzki – czyli przede wszystkim zdrowie.
Ekspertka podkreślała także, że są takie kraje, które mierzą efektywność systemu ochrony zdrowia poziomem zadowolenia i szczęścia obywateli. – Może to jest dobry pomysł? Jestem pewna, że przy takim instrumencie obywatele bardzo szybko podejmowaliby decyzje o inwestowaniu w innowacje, bo dzięki nim jesteśmy w stanie wydłużyć życie. Taką strategię przyjmują zaawansowane cywilizacyjnie i gospodarczo kraje i dlatego właśnie wydają tak dużo na zdrowie i na innowacje. Bo one nie tylko wydłużają życie, ale i podnoszą jego jakość i poprawiają zdolność funkcjonowania, zmniejszając tym samym koszty krótko- i długotrwałej niezdolności do pracy. A to przekłada się na standard socjalny. Dr Gałązka-Sobotka jest przekonana, że stosowanie innowacyjnych technologii w systemie jest opłacalne, nawet jeśli są one jednostkowo drogie, bo wpływają na zwiększenie produktywności, zdolności do pracy, a przez to na płacenie przez obywateli podatków. Zwycięzcą w tej walce może więc być też państwo.
– Przedstawicielki środowisk pacjenckich widzą jednak niedostatki w polityce państwa w tym zakresie. Najważniejsze z punktu widzenia polskiego pacjenta, szczególnie jego stanu psychicznego wynikającego z dostępu do skutecznej terapii, jest to, że w Polsce terapie są często przerywane – mówiła Dagmara Samselska. – W tym czasie pacjent znów się rozchorowuje i idzie na zwolnienie. Czasem musi czekać cztery miesiące, by mógł być ponownie włączony do leczenia.