Polscy seksuolodzy twierdzą, że najważniejsze dla kobiet jest poczucie bliskości z partnerem.
Istnieje grupa kobiet, dla której czynnik ten jest rzeczywiście istotny. Ale są też takie, które go nie potrzebują, by cieszyć się seksem. Myślę, że w tej kwestii panuje wiele stereotypów. Chociażby ten, że potrzeba bliskości jest cechą typowo kobiecą. Jak wynika z wywiadów przeprowadzanych w naszych amerykańskich poradniach, dla dużej grupy mężczyzn to równie ważny element udanego życia intymnego.
Skoro nie liczy się orgazm, lecz satysfakcja, to po co naukowcy szukają żeńskiego odpowiednika viagry?
Z jednej strony dobrze, że prowadzi się badania, których celem jest wychodzenie naprzeciw potrzebom seksualnym kobiet. Z drugiej uważam, że za bardzo skupiamy się na medycznym aspekcie problemu, a pomijamy inne kwestie. Kobietom, które skarżą się na brak zainteresowania seksem, lekarze przepisują testosteron. Myślę, że w ten sposób można pomóc tylko niektórym z nich. U większości źródło problemu kryje się często w innych przyczynach niż brak podniecenia seksualnego, np. w przepracowaniu. W tym, że mają za dużo obowiązków, a za mało czasu dla samych siebie. Jak miałyby go więc znaleźć na dbanie o życie seksualne? Nie ułatwiają im tego kobiece magazyny, które prezentują często nierzeczywisty model życia. A także lansują model piękna trudny do osiągnięcia przez mnóstwo pań.
Z braku czasu wiele par uprawia szybki seks. To również nie do końca odpowiada potrzebom pewnej grupy kobiet, dla których atmosfera kontaktu seksualnego nie wiąże się jedynie ze zbliżeniem fizycznym.
Pojawienie się viagry dla kobiet nie zlikwiduje zjawiska udawania orgazmu?