56-letni Tadeusz Rychter z Oleśnicy mówi o sobie: żywy przykład cudownych właściwości lnianych opatrunków. Z owrzodzeniem żylnym zmagał się od 1981 roku bez jakichkolwiek rezultatów. W ciągu ostatnich pięciu lat rany się powiększały, a ból wzmagał – wspomina.
12-tygodniowa kuracja zlikwidowała całkowicie cztery wrzody (największy miał 8,6 cm kw.).
Oczyszczenie, zmniejszenie lub całkowity zanik ran zaobserwowano u ponad 80 proc. pacjentów poddanych kuracji, nad którą prof. Jan Szopa-Skórkowski z Instytutu Biochemii i Biologii Molekularnej Uniwersytetu Wrocławskiego pracował od blisko dziesięciu lat. U żadnego nie zaobserwowano jakichkolwiek niepożądanych działań.
– Zwykły len nie da takiego efektu – mówi prof. Szopa. – Poddałem go takiej modyfikacji genetycznej, by wyzwalał związki lecznicze. Wprowadziłem geny pochodzenia roślinnego, kontrolujące szlak syntezy związków odpowiadających za immunosupresję, stany zapalne i nowotworowe.
– To były jedne z najtrudniejszych przypadków. Mieliśmy osoby, które nie mogły wyleczyć schorzeń od lat i wobec których medycyna była bezsilna – mówi dr Katarzyna Skórkowska-Telichowska z oddziału dermatologii, która prowadziła testy. Przytacza przykłady: 74-letni mężczyzna z owrzodzeniem zmagał się dwa lata. Po kuracji lnianej rana z 2 cm kw. zmniejszyła się do 0,7 cm kw. 66-letni mężczyzna ze stopą cukrzycową – zmniejszenie rany z 20 do 12 cm kw., 62-letnia kobieta z rozległymi odleżynami – zmniejszenie rany i zaobserwowane odbudowywanie się naskórka. Wreszcie 70-letnia kobieta, która zmagała się z bolesnymi ranami owrzodzeniowymi od blisko 20 lat, pozbyła się ich w 12 tygodni.