Mamy mocne dowody na to, że kombinacja estrogenu i progestagenu powoduje raka piersi – podkreśla Marcia Stefanick ze Stanford University. Jej zespół opublikował właśnie w "New England Journal of Medicine" wyniki badań obejmujących ponad 56 tys. pań. Jest też dobra wiadomość – w rok po odstawieniu hormonalnej terapii zastępczej (HTZ) ryzyko zachorowania spadło o 28 proc.
– Zaczynasz podawać kobiecie hormony i po pięciu latach ryzyko raka piersi jest wyraźnie wyższe. Przestajesz podawać hormony i ryzyko spada do prawie normalnego poziomu. Widać przyczynę i skutek – tłumaczy Marcia Stefanick agencji AFP. Amerykański zespół sprawdził dane o zachorowaniach kobiet biorących udział w słynnym badaniu Women's Health Initiative. W 2002 roku badania te, obejmujące ok. 15 tys. kobiet, zostały przerwane, okazało się bowiem, że HTZ przynosi więcej szkody niż pożytku. M. in. powodowała wzrost zachorowań na raka piersi. Marcia Stefanick wzięła też pod lupę wyniki badań (z 1994 roku) ponad 41 tys. kobiet. Panie w tej grupie mogły decydować, czy chcą wykorzystywać HTZ, czy też nie.
Naukowcy spostrzegli też interesujący efekt gwałtownej rezygnacji kobiet z terapii hormonami. Po ogłoszeniu wyników analiz w 2002 roku wykorzystanie HTZ spadło o połowę. "Między 2002 i 2003 rokiem odnotowaliśmy 43-proc. spadek liczby nowych przypadków raka piersi" – napisali specjaliści. Wcześniejsze publikacje pisma "Lancet" dowodzą, że kobiety stosujące HTZ są bardziej narażone na raka piersi, jajnika i macicy.
Zastrzeżenia do bezpieczeństwa terapii hormonami dotyczą jednej jej formy – takiej, w której łączy się estrogeny i progestageny – podkreśla Stefanick.
Dobrze dobrana terapia hormonami może obniżyć zagrożenie chorobami serca, osłabieniem kości, a także poprawia jakość życia kobiet po menopauzie. Szacuje się, że z HTZ korzysta ok. pół miliona Polek.