Bufet serwował czekoladę z pasikonikami, paszteciki wiosenne ze szpinakiem i szarańczą, ciasteczka drożdżowe z larwami motyli, paluszki z białymi robakami lęgnącymi się w mące, ryżu, makaronie. Na konferencję i do bufetu zaproszono grupę studentów, aby degustowali te potrawy. Każdej towarzyszyła metryka wskazująca, jakie składniki odżywcze zawiera i ile kalorii.
– Nie wystarczy zanurzyć owada w czekoladzie i zawinąć w błyszczący, kolorowy papierek, aby zmienić mentalność konsumentów w Europie. Wszystko tkwi w głowie. Sedno sprawy leży w tym, że ludzie uważają owady za paskudztwo. Ale to się musi zmienić, bo za kilkadziesiąt lat będzie nas na Ziemi zbyt dużo, aby wystarczyło mięsa. Trzeba znaleźć alternatywne źródło białka. Oto nasza propozycja – mówił podczas konferencji dr Marcel Dicke z Wydziału Entomologii Uniwersytetu Wageningen, demonstrując specjalnie przygotowaną gablotę z osami, termitami, muchami, biedronkami oraz innymi owadami powszechnie występującymi, a więc łatwo dostępnymi. – Ja i moja rodzina regularnie jadamy owady – dodał.
Według danych FAO – Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Rolnictwa i Wyżywienia – w 2050 roku planetę będzie zamieszkiwało 9 mld ludzi. Tymczasem powierzchnia terenów uprawnych się nie powiększy, gdyż praktycznie osiągnęła już limit. A to oznacza, że ani produkcja roślinna, ani zwierzęca w skali świata w istotny sposób już nie wzrośnie. Pozostają owady. Zawierają dużo białka, natomiast prawie wcale nie zawierają tłuszczu. 10 kg roślin pozwala wyprodukować od 6 do 8 kg owadów, a tylko jeden kilogram mięsa.
[srodtytul]Wymowa liczb[/srodtytul]
Owady występują masowo, z ich powodu do atmosfery przenikają bardzo małe ilości gazów cieplarnianych. Człowiek, zjadając owady, nie zaraża się od nich chorobami.
– Chcemy tego czy nie chcemy, z reguły kompletnie nieświadomie, ale przecież zjadamy rocznie, każdy z nas, około pół kilograma owadów, na przykład w pieczywie czy w dżemie truskawkowym – wyjaśnia dr Marcel Dicke.