Neptun rozkołysał świat

Od trzech dekad wzrasta szybkość wiatrów i wysokość fal na morzach i oceanach.

Aktualizacja: 05.06.2019 20:28 Publikacja: 05.06.2019 18:25

Coraz większe fale to coraz groźniejsze konsekwencje dla terenów nadbrzeżnych

Coraz większe fale to coraz groźniejsze konsekwencje dla terenów nadbrzeżnych

Foto: shutterstock

Naukowcy ostrzegają, że tendencja ta prawdopodobnie utrzyma się w najbliższych dziesięcioleciach. Podstawą do takiego wniosku jest szeroka kompilacja danych gromadzonych od ponad trzech dziesięcioleci. Wzrost ten, niedostrzegalny w niektórych strefach geograficznych, jest szczególnie wyraźny na Oceanie Południowym otaczającym Antarktydę.

Widok z satelitów

Naukowcy z Uniwersytetu w Melbourne analizowali wyniki pomiarów szybkości wiatrów i wysokości fal dokonanych przez 31 satelitów między rokiem 1985 i 2018 – w sumie około czterech miliardów automatycznie obserwacji. Porównali je z danymi zgromadzonymi przez ponad 80 automatycznych boi oceanicznych rozmieszczonych na całym świecie. Jest to najszersze i najbardziej szczegółowe opracowanie tego rodzaju spośród wszystkich, jakie dotychczas prowadzono. Rezultaty publikuje pismo naukowe „Science".

Wynika z niego, że największe zmiany zachodzą w Antarktyce, najczęściej mają tam miejsce warunki sztormowe, podczas których prędkość wiatru wzrasta o 1,5 metra na sekundę; jest to ośmioprocentowy wzrost w ciągu badanego okresu. Podobnie jest z wysokością fal – sa one średnio wyższe o 30 centymetrów (pięcioprocentowy wzrost). Na pozostałych oceanach tendencja ta nie jest tak wyraźna.

Nowy model klimatu

Struktura wiatrów i fal oceanicznych odgrywa ważną rolę w zachowywaniu równowagi klimatycznej, wpływa na zjawiska meteorologiczne. Wiatry ponad powierzchnią oceanów modulują ich „chropowatość", a to z kolei wpływa mocno na transfer energii i dwutlenku węgla pomiędzy atmosferą i oceanami.

Wzrost wysokości fal zwiększa konsekwencje sztormów na wybrzeżach, szczególnie ryzyko powodzi i zniszczeń. Według autorów artykułu szczególnie niepokoi fakt, że najbardziej widoczne zmiany mają miejsce w obrębie Oceanu Południowego, ponieważ falowanie tego akwenu determinuje stabilność klimatyczną większej części półkuli południowej.

– Pozostaje nam odkryć przyczynę tych zmian i wyciągnąć wnioski, jakie skutki mogą nas czekać za kilkadziesiąt lat w skali całego globu. Bierzemy to pod uwagę i pracujemy nad nowym modelem klimatycznym dla całej kuli ziemskiej – wyjaśnia współautor artykułu dr Ian Young.

Tajemnice planktonu

Innego zaskakującego odkrycia dokonali naukowcy po przeciwnej stronie globu: Ocean Arktyczny kryje ogromną ilość wirusów, wszystkie wpływają na funkcjonowanie ekosystemu. Próbki pobierane podczas ekspedycji francuskiego szkunera badawczego „Tara" dały podstawę do stwierdzenia, że Ocean Arktyczny jest matecznikiem ogromnej rozmaitości wirusów, pod tym względem akwen ten jest o wiele bogatszy w porównaniu ze strefą tropikalną.

– Próbki pobrane przez „Tarę" ujawniły ogromne zróżnicowanie wirusów. Ale zmiany klimatyczne zredukują to zróżnicowanie – wyjaśnia Chris Bowler z francuskiego Centre national de la recherche scientifique, kierownik naukowy ekspedycji.

Żaglowiec w ramach ekspedycji „Tara Oceans", przepłynął 140 tys. kilometrów po wszystkich oceanach.

– Zadaniem naukowców na jego pokładzie było badanie ekosystemów planktonowych, które stanowią 90 proc. biomasy w oceanach i wytwarzają 50 proc. tlenu. Oceaniczny plankton pochłania połowę dwutlenku węgla z atmosfery – wyjaśnia dr Matthew Sullivan z Uniwersytetu Ohio, współautor artykułu na ten temat, jaki zamieścił majowy numer amerykańskiego „Cell", czasopisma naukowego publikującego prace z dziedziny biologii.

Specjalizacja wirusów

Podczas ekspedycji „Tara Oceans" naukowcy pobrali 35 tys. próbek planktonu. Na tej podstawie określili liczbę oceanicznych wirusowych populacji; przed wyprawą znano ich ok. 16 tys., po wyprawie liczba ta wzrosła do 200 tys. Ale na tym nie koniec – Chris Bowler szacuje, że oceany mogą ich zawierać nawet miliard.

Wirusy te lokują się w organizmach, ale każdy ich rodzaj ma specyficzny cel – jedne infekują ryby, inne plankton roślinny, zooplankton, bakterie dryfujące wraz z prądami.

– Zwykle postrzega się wirusy jako coś szkodliwego, a jednak one istnieją w oceanach po to, aby zapewniać dobre funkcjonowanie ekosystemów. Jeśli jakiś gatunek zaczyna dominować, staje się zbyt liczny, wirusy przywracają równowagę – podkreśla Chris Bowler.

Naukowcy ostrzegają, że tendencja ta prawdopodobnie utrzyma się w najbliższych dziesięcioleciach. Podstawą do takiego wniosku jest szeroka kompilacja danych gromadzonych od ponad trzech dziesięcioleci. Wzrost ten, niedostrzegalny w niektórych strefach geograficznych, jest szczególnie wyraźny na Oceanie Południowym otaczającym Antarktydę.

Widok z satelitów

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nauka
Konflikt o NCBR. Naukowcy chcą interwencji Donalda Tuska
Nauka
Na Międzynarodową Stację Kosmiczną wyruszyła "misja ratunkowa"
Nauka
Frombork Future Festival – wyjątkowe miejsce, wyjątkowe atrakcje
Nauka
Polska nauka na globalnej scenie