Wybór jest prosty – toskańskie chianti

Publikacja: 18.04.2014 03:50

Red

Na myśl o wielkanocnych smakołykach ślinka cieknie co najmniej przez cały Wielki Tydzień. Biały barszcz, biała kiełbasa, szynka, nóżki w galarecie, pieczeń i co tam jeszcze domowa tradycja każe – to wszystko już w niedzielę cieszyć będzie nasze podniebienia. Ale nie byłbym sobą, gdyby kropką nad „i" tych kulinarnych szaleństw nie miało być wino.

Mój wybór jest prosty – toskańskie chianti.

Chianti to wino z wielowiekową tradycją, które kilkakrotnie przeszło całkowite przeobrażenie. Wzmianki o nim pojawiają się już w XIII wieku, kiedy to winiarze z okolic Florencji założyli Lega del Chianti – organizację wspomagającą produkcję i promocję ich lokalnego wina. Czternastowieczne przekazy mówią, że chianti było wówczas winem... białym.

Cztery wieki później urzędowo wyznaczono obszar, na którym produkowane czerwone wino mogło oficjalnie nosić nazwę Chianti. A ponieważ jest to kupaż kilku odmian winogron, nastała w końcu pora również na regulację składu – w połowie XIX wieku Bettino Ricasoli, włoski polityk, premier, ale i producent chianti, ustalił, że będzie się ono składać w 70 proc. z odmiany sangiovese, 15 proc. canaiolo, 10 proc. malvasii i 5 proc. innych lokalnych odmian. To też uległo ewolucji i dzisiaj chianti to co najmniej 80 proc. sangiovese, ale spotyka się również wino wyprodukowane wyłącznie z tej odmiany.

Chianti może się wam kojarzyć z pękatymi butelkami opatulonymi słomianymi koszyczkami, zwanymi fiasco, w których to wino niegdyś bezpiecznie podróżowało. Przyczyniły się one jednak w pewnym momencie do postrzegania chianti jako wina „wiejskiego" i – co za tym idzie – „niewytwornego". A że postawiono też na ilość, a nie na jakość produkcji, do dziś straszą obrazki z lat siedemdziesiątych, kiedy to chianti było wykręcającym usta trunkiem powszechnie serwowanym w kiczowatych pizzeriach. Brrr...

Na szczęście w 1984 roku „prawdziwe" chianti obdarzono znakiem klasy najwyższej jakości – DOCG (Denominazione di origine controllata e garantita). Dzięki temu i mozolnej pracy toskańskich winiarzy obecna pozycja i miejsce na winnym Olimpie wydają się niezagrożone.

Chianti stworzono, by towarzyszyło suto zastawionemu jedzeniem stołowi. Nie miejsce tu jednak na zachwyty nad terroir i dywagacje o rodzaju gleby czy stopniu nasłonecznienia winnicy. To wino konkretne, żeby nie powiedzieć: męskie, które pijemy, a nie kosztujemy.

Dzięki winogronom sangiovese każde chianti ma wiśniowy posmak, a wytrawniejszy koneser wyczuje nawet delikatne nuty pomidora. Ale pora już otworzyć butelkę – będzie to Villa Montorsoli, chianti DOCG sygnowane przez Castello di Oliveto. Zyska na chwili odpoczynku w kieliszku, a my damy sobie w zamian okazję do zaznajomienia się z jego aromatem – owocowym z przyjemną nutą fiołka.

W smaku Chianti Villa Montorsoli jest wytrawne, jak można było tego oczekiwać, lekko korzenne, dobrze zbalansowane, z wyraźnymi taninami.

A dlaczego pasuje na wielkanocny stół? Bo jako wino kwasowe współgra z wieloma potrawami – od aromatycznej pieczonej szynki i innych wędlin przez kurczaka i jagnięcinę do wszelkich dań na bazie pomidorów, zmniejszając przy tym nieco słoność tych dań – pamiętajcie, nie wińcie więc za to kucharza. Życzę Państwu smacznych świąt!

Materiał Partnera
Oszukują i rozdają nagrody. Tego (na pewno!) nie wiesz o storczykach
Materiał Partnera
Motory molekularne. Tak naukowcy uczą nanocząsteczki kręcić się na zawołanie
Nauka
Połączenie tych dwóch leków wydłużyło życie myszy o około 30 proc. Czy pomoże ludziom?
Nauka
Naukowcy ostrzegają przed tym, co dzieje się w oceanach. „Prawdziwy powód do niepokoju”
Nauka
Rak i ryba. Czy mogą nam pomóc usunąć mikroplastik ze środowiska?
Nauka
Niezwykłe znalezisko na Hawajach. Z jądra Ziemi wyciekają złoto i inne cenne metale
Nauka
Rośliny „słyszą” owady? Zaskakujące wyniki badań