Metoda niderlandzka

Hasło „Pij mleko – będziesz wielki", najlepiej potwierdza się w Holandii.

Aktualizacja: 01.10.2015 21:14 Publikacja: 01.10.2015 21:05

Sklepy z serami są nie mniej popularne niż coffee shopy

Sklepy z serami są nie mniej popularne niż coffee shopy

Foto: 123RF

Z czym się kojarzy Amsterdam? Jednym z zakazanymi substancjami, innym z rowerami i kanałami, a jeszcze innym ze sklepami z serami. Jest ich prawie tyle co coffee shopów sprzedających wątpliwej renomy ciasteczka.

Ale dla samych Holendrów to właśnie sery, jogurty i generalnie różne wyroby z mleka są narodowym symbolem, w nie mniejszym stopniu niż wiatraki i tulipany. Jeżeli myśleliście, że to Francuzi i Szwajcarzy są, delikatnie mówiąc, zakręceni na punkcie serów, to najwyraźniej nie widzieliście Holendrów.

Przeciętny mieszkaniec kraju zjada o 25 proc. więcej produktów mlecznych niż jego europejscy sąsiedzi. Aż jedna szósta wydatków Holendrów na jedzenie to właśnie różnego rodzaju sery i zwykłe mleko.

Niewielka Holandia ma ponad 1,5 miliona krów, tyle co Belgia, Dania i Szwecja razem wzięte. A produkuje 12 milionów ton mleka rocznie oraz 800 tys. ton serów. I są z tych serów tak dumni, że kawałek Old Amsterdam kupowany na miejscu jest droższy niż taki sam ser w warszawskich – nie najtańszych przecież – delikatesach.

Specyficzną narodowo-serową dumę podsyca również trudna do potwierdzenia historia: oto w 1841 r. komandor floty z Montevideo stoczył bitwę morską z komandorem z Buenos Aires. Gdy skończyła mu się amunicja, do armat załadował kule holenderskiego sera, którymi zabił dwóch wrogich marynarzy, a okręt przeciwnika pozbawił grotmasztu.

A gdy w marcu tego roku ktoś włamał się do Muzeum Sera (tak, jest takie), ukradł najdroższą na świecie... łopatkę do sera. Była wysadzana diamentami i kosztowała 25 tys. euro.

Wydawałoby się, że ciężki i tłusty ser jako podstawa diety w fatalny sposób odbije się na zdrowiu i figurze. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. W połowie XIX wieku (gdy komandor Coe ostrzeliwał edammerem komandora Browna) przeciętny mieszkaniec Holandii mierzył zaledwie 1 metr i 63 centymetry. Statystycznie byli najniżsi w Europie. Obecnie, przeciętny mężczyzna żyjący w Królestwie Niderlandów ma 183 centymetry wzrostu. Kobieta – 172 cm. Są najwyżsi na świecie.

W ciągu 150 lat Holendrzy urośli o 20 centymetrów, podczas gdy dobrze odżywieni Amerykanie na wysokokalorycznej diecie „tylko" o około 6 cm. A najgorsze (dla nas) jest to, że mieszkańcy kraju serów, tulipanów, chodaków i wiatraków wcale nie przestają rosnąć.

Dlaczego? Naukowcy badający sprawę (jak Gert Stulp z London School of Hygiene and Tropical Medicine) są przekonani, że chodzi o zdrowe odżywianie, którego fundamentem są mleko i ser.

W dodatku to jest zaraźliwe. Emigranci, którzy osiedlili się w Holandii, mają dzieci wyraźnie wyższe niż dzieci ich kuzynów, którzy pozostali w swoich domach. To dlatego, przekonuje Stulp, że tradycyjnym napojem jest tu wcale nie heineken czy amstel, ale mleko. A na śniadanie nie jada się płatków, lecz solidne kanapki z serem.

Podejmuje się też próby innego wyjaśnienia zagadki rosnących Holendrów. Niewykluczone – mówią badacze – że lepsza opieka medyczna i geny mają w tym swój udział. Ten sam Stulp zbadał dokumenty medyczne 95 tys. osób z północnej Holandii żyjących w latach 1935–1967. Okazało się, że im wyżsi mężczyźni, tym więcej dzieci płodzili. To okazało się prawdą również w przypadku pań.

Ponieważ wysoki wzrost był cechą pożądaną, geny odpowiedzialne za dodatkowe centymetry upowszechniły się w populacji. Co ciekawe, upodobanie do wysokich jest cechą wyłącznie holenderską. W innych społecznościach „ewolucyjną" przewagę mają przeciętnie wysocy mężczyźni i niskie kobiety.

A gdyby ktoś wiedział coś o wspomnianej łopatce z 220 diamentami – za informacje prowadzące do jej odzyskania muzeum oferuje kosz serów i największy na świecie zestaw do fondue.

Z czym się kojarzy Amsterdam? Jednym z zakazanymi substancjami, innym z rowerami i kanałami, a jeszcze innym ze sklepami z serami. Jest ich prawie tyle co coffee shopów sprzedających wątpliwej renomy ciasteczka.

Ale dla samych Holendrów to właśnie sery, jogurty i generalnie różne wyroby z mleka są narodowym symbolem, w nie mniejszym stopniu niż wiatraki i tulipany. Jeżeli myśleliście, że to Francuzi i Szwajcarzy są, delikatnie mówiąc, zakręceni na punkcie serów, to najwyraźniej nie widzieliście Holendrów.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Nauka
Konflikt o NCBR. Naukowcy chcą interwencji Donalda Tuska
Nauka
Na Międzynarodową Stację Kosmiczną wyruszyła "misja ratunkowa"
Nauka
Frombork Future Festival – wyjątkowe miejsce, wyjątkowe atrakcje
Nauka
Polska nauka na globalnej scenie