Prognozy dla rynku reklamowego na świecie są umiarkowanie optymistyczne. Mimo to zainteresowanie reklamą w serwisach społecznościowych, takich jak Facebook, Twitter, LinkedIn czy MySpace, nie maleje.
Globalny rynek reklamy w tym roku nie ma według prognoz szans na wzrost większy niż 5,5 proc. Tymczasem reklamowe wpływy sieci społecznościowych sięgną w tym roku według eMarketera 7,7 mld dol. (to aż o połowę więcej niż rok wcześniej). W przyszłym roku przekroczą symboliczną granicę 10 mld dol., a w 2014 r. zbliżą się do 12 mld dol. (wyniosą wtedy 11,87 mld dol.). Tempo wzrostu wydatków reklamowych na portale społecznościowe będzie powoli wyhamowywało, ale i tak będzie imponujące w porównaniu z przychodami innych mediów.
Większość światowych wpływów z reklam w tego typu serwisach zgarnia przygotowujący się do giełdowego debiutu Facebook. W tym roku będzie odpowiedzialny za 71 proc. wszystkich reklamowych budżetów, jakie przetoczą się przez platformy społecznościowe. W następnych utrzyma mniej więcej ten sam poziom. Kolejnymi międzynarodowymi gigantami (choć od portalu Marka Zuckerberga dzieli je przepaść) są Twitter, który zagarnie 6 proc. globalnych wpływów z tego typu projektów, i LinkedIn (4 proc.). 7 proc. przynoszą gry społecznościowe.
Portale dyskontują boom na swoje usługi. Wyceniany dziś na aż 100 mld dol. Facebook zamierza pozyskać w tym roku z nowojorskiej giełdy 5 mld dol. Szybko rozwija się też portal dla profesjonalistów LinkedIn, już notowany na giełdzie od ubiegłego roku. – Widzimy wiele zainteresowania ze strony firm, jeśli chodzi o media społecznościowe. Nie tylko w Polsce – przyznawał niedawno w rozmowie z „Rz" Fredrik Bernsel, szef sprzedaży LinkedIn w rejonie EMEA.
Najsilniejszym rynkiem tego typu portali są Stany Zjednoczone. Do serwisów w rodzaju Facebooka czy Twittera trafia tam co roku blisko połowa wszystkich pieniędzy wydawanych na platformy społecznościowe przez reklamodawców na całym świecie.