To kolejny dowód na wzmożoną aktywność hakerów. Tym razem jednak skutki ataku nie powinny być aż tak poważne jak w przypadku ujawnionego w ostatnich dniach włamania do sieci komputerowej Home Depot, w wyniku którego w rękach rosyjskich hakerów mogło się znaleźć nawet 40 milionów numerów kart kredytowych.

Po pojawieniu się w środę listy na forum rosyjskiego bitcoina Google zapewniło, że serwery spółki pozostały nietknięte. Zadziałały też automatyczne mechanizmy obrony przed kradzieżą danych. "Nie ma żadnych dowodów, że zostało naruszone bezpieczeństwo naszych systemów" – oświadczyła rzeczniczka firmy Caroline Matthews. Lista adresów i haseł pochodzi najprawdopodobniej z drobnych włamań hakerskich do innych sieci oraz z oprogramowania typu malware, które przemycono do prywatnych komputerów. Co więcej, Google poinformował, że zaledwie w 2 proc. przypadków rzekome hasła pasują do adresów poczty elektronicznej.

Google postanowiło jednak dmuchać na zimne. Wszyscy użytkownicy Gmaila, których adresy pojawiły się w sieci są przekierowywani na stronę, na której muszą zmienić hasło i przejść dwustopniową procedurę potwierdzenia tożsamości. Dopiero wówczas odzyskują dostęp do swojego konta.

Na wszelki wypadek amerykańscy specjaliści od bezpieczeństwa komputerowego doradzają zaniepokojonym użytkownikom Gmaila, którzy nie znaleźli się na rosyjskiej liście zmianę hasła dostępu do poczty.