– E-usługi muszą być płatne – zauważa prof. Wojciech Cellary z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu w trakcie pierwszego ogólnopolskiego forum e-biznesu.
Jego zdaniem coraz więcej osób będzie pracować w tzw. e-gospodarce, a to oznacza, że musi być to branża dochodowa. – Musi generować przychody i zyski, by mieć kapitał na rozwój – wyliczał Cellary.
W jego opinii model biznesowy, w którym jedyne źródło przychodów to reklamy, nie ma szans na przetrwanie. – Internauci tego nie chcą i potrafią się bronić. To dostarczana przez Internet treść i usługi muszą być na tyle użyteczne, by ktoś zechciał za nie zapłacić – mówił profesor.
Swoje ostrzeżenia ekspert kierował także pod adresem młodych przedsiębiorstw, które dostają unijne dotacje na rozwój e-usług. Granty przyznawane są na wytworzenie e-usług i wsparcie działalności bieżącej firmy przez dwa lata. Po tym okresie "obdarowany" musi jednak utrzymać działalność przez następne trzy lata. Jeśli jego biznes się nie uda, zmuszony będzie zwrócić dotację. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, która rozdziela unijne wsparcie na e-usługi, przyznaje, że sporo dofinansowanych projektów przyjmuje model biznesowy oparty na płatnych reklamach. Głównie dotyczy to różnego typu portali społecznościowych.
– Ale badamy wszystkie wnioski pod względem opłacalności – podkreślała Bożena Lublińska-Kasprzak, prezes PARP. – Projektodawcy udowadniają w analizie finansowej, że dzięki przychodom z reklam uda im się prowadzić działalność na warunkach rynkowych przez dłuższy okres.