Od pionierów do milionerów

Skrócona historia loftów. Najmodniejszych dzisiaj mieszkań. Loft to każda otwarta przestrzeń pod dachem. Może być strych‚ hala produkcyjna czy magazynowa. Moda na mieszkania w loftach‚ w zaadoptowanych zabytkowych budynkach‚ ogarnęła cały świat. Od Los Angeles‚ przez Nowy Jork‚ Łódź‚ po Szanghaj.

Aktualizacja: 08.01.2008 11:41 Publikacja: 07.01.2008 20:44

Od pionierów do milionerów

Foto: Rzeczpospolita

Znam niewielki loft w Londynie w budynku dawnej szkoły. Jest tak wysoki‚ że można było zbudować drugi poziom i powiększyć powierzchnię. I znam lofty w Nowym Jorku w manufakturach z połowy XIX wieku‚ z przeszklonymi ścianami od frontu‚ zdobionymi żeliwnymi konstrukcjami; kolumnami i belkowaniem. I dawne magazyny Wróblewskiego przy Inżynierskiej 3 na warszawskiej Pradze‚ gdzie wynajmowałam pracownię. Nie było tam ogrzewania, więc dostałam prawdziwą szkoła przetrwania. Loft loftowi nierówny.

Historia loftów nierozłączna była z historią cyganerii artystycznej. Artyści zawsze potrzebowali dużych przestrzeni na pracownie‚ rzadko kiedy mieli pieniądze‚ i co nie mniej ważne‚ gardzili schematami‚ mieszczańską estetyką i trybem życia. Dlatego adaptowali przestrzenie nietypowe. (Dzisiaj są to także squaty‚ zajmowane nielegalnie pustostany). A więc była w tym i konieczność‚ i manifestacja inności.

Ilustracją niech będą dzieje nowojorskiego SoHo. Artyści osiedlali się tu od lat 60. XX wieku. Były tu slumsy nazywane hell’s hundred acres – piekielne sto akrów‚ opuszczone zabytkowe magazyny i zakłady produkujące tkaniny‚ porcelanę i szkło. Niektóre lofty nie miały ponoć nawet elektryczności. Artyści zajmowali je na dziko‚ wynajmowali. Na parterach powstawały alternatywne galerie. SoHo stało się dzielnicą artystów i sztuki.

Ale w połowie lat 80. artystyczny Nowy Jork odwrócił się od SoHo. Bywają tu już tylko gap people – mówiono. Ludzie ubierający się w sieci sklepów GAP. Dotarła komercja‚ modne restauracje i sklepy. W latach 80. i 90. w niektórych strefach Manhatanu (zonach) były różne ulgi‚ głównie podatkowe‚ wspierające adaptujących poprzemysłowe budynki. Zniesienie ich spowodowało wzrost cen nieruchomości. Dzisiaj cena średniej wielkości loftu (ok. 200 mkw.) to 2 – 4 miliony dolarów‚ w latach 70. było to ok. 30 000. Galerii na nie nie stać‚ artystów tym bardziej.

Można powiedzieć‚ że nowojorska bohema to byli pionierzy. Odkrywali‚ oswajali i cywilizowali zaniedbane miejskie przestrzenie. W ich ślady szli snobujący się na bohemę‚ ciekawscy turyści i ci, którzy chcą na sławie i magii artystycznych dzielnic zarobić. Z Soho przenieśli się do tak zwanego Meatpacking District i do Chelsea‚ w niektóre rejony Brooklynu. Dzisiaj i tam jest modnie i drogo. A niektóre lofty należą do najdroższych nieruchomości w mieście.

Podobnie się dzieje na warszawskiej Pradze. Podobało mi się na Inżynierskiej. I romantyzm komuny‚ w której wszyscy sobie pomagaliśmy, i autentyzm starej architektury. Odwiedzający bardziej interesowali się samym miejscem niż tym, co tam malowałam. Wyprowadziłam się‚ gdy mogłam już urządzić sobie pracownię w domu. WC tyko dla mnie‚ centralne ogrzewanie i żadnych dojazdów. Ale artyści pracujący na kamienicach Białostockiej czy w fabryce koronek Landaua na Burakowskiej zrezygnowali‚ bo nowi właściciele budynków inwestowali. Podnosili standard i czynsz. Rewitalizacja jest droższa niż budowanie od podstaw. Zamiast pracowni malarskich i fotograficznych pojawiły się siedziby firm.

Artyści urządzali lofty pod prąd panujących mód. Znów była to manifestacja stylu życia i gustu. I o ile przeciętny Kowalski chce mieszkać jak jego znajomi‚ to artysta zwykle chce inaczej. Jeden z najpiękniejszych loftów na Manhatanie, jakie znam, należy do projektantki wnętrz Laury Gottwald. Laura częściowo zdrapała ze ścian warstwy farby narosłe tu przez lata i takie odrapane ściany zostawiła. Efekt jest malarski‚ ale dla zwykłego śmiertelnika trudny do zaakceptowania. Musiała „odreagować te wszystkie grzeczne‚ wylizane mieszkania‚ które projektuje pod presją klientów”.

Jest i inny powód‚ który tłumaczy ekstrawaganckie‚ a typowe dla nowojorskich loftów‚ rozwiązania. Zwykle znajdują się one w budynkach‚ które prawnie nie mają statutu mieszkalnego. Często w lofcie rejestruje się firmę i w firmie‚ nielegalnie‚ zamieszkuje. To wiąże się z koniecznością respektowania przepisów budowlanych i bezpieczeństwa obowiązujących w budynkach przemysłowych w danej strefie. Nielegalne jest na przykład posiadanie łazienki (w miejscu pracy WC wystarczy). W latach 80. bywałam w awangardowym (sic!) lofcie malarki Valery Jordan, w którym wanna stała w kuchni. Czasem, żeby uzyskać zgodę na prysznic, wystarczy wykazać używanie toksycznych substancji w pracy artystycznej. Przepisy regulują szerokość drzwi (musi przejechać wózek inwalidzki) i nakazują, by sypialnia miała okno‚ a jeśli nie, to przynajmniej wejście szerokie na minimum 15 stóp, czyli 4‚57 metra. Chodzi nie tylko o higienę, ale przepisy przeciwpożarowe.

Jeśli okna są tylko z jednej‚ węższej strony‚ a loft długi jak tramwaj‚ przestrzeń nie może mieć podziałów‚ żeby światło dotarło jak najdalej w głąb. Tak zwykle jest w SoHo. Z konieczności dwóch wejść (przepisy ppoż.) i odpowiedniej ilości dziennego światła większość loftów w NYC nie da się podzielić na mniejsze... Akustyka w nich jest fatalna‚ ogrzewanie pozostawia dużo do życzenia (na przykład działa tylko w godzinach urzędowania firm na innych piętrach)‚ okna są nieszczelne, a stare podłogi trzeszczą. Jakby tego było mało, tylko z domów mieszkalnych miasto wywozi śmieci‚ mieszkańcy budynków przemysłowych muszą nająć prywatną firmę i płacić dodatkowo... Adaptacja to niekończące się pasmo wydatków.

No‚ chyba że kupimy ekskluzywny loft w odrestaurowanej fabryce. To rozwiązanie dla tych‚ którzy nie chcą ponosić ryzyka życia w niezbyt bezpiecznych i niezagospodarowanych rejonach miasta. I mogą słono zapłacić. Jeśli ktoś w takim lofcie wannę na środku albo sypialnię wydzieli kotarą, to będzie znaczyło jedynie‚ że taki miał kaprys. No i na pewno nie poczuje się pionierem.

Loft (z angielskiego: poddasze, strych, galeria, górne piętro fabryki) to określenie mieszkania urządzonego w pomieszczeniach dawnych fabryk. W Polsce moda na lofty zapoczątkowana została przy okazji inwestycji w Łodzi firmy Opal Property Developments, która przerobiła na mieszkania XIX-wieczny budynek przędzalni Karola Scheiblera. Ponad 400 loftów zostało kupionych w kilka dni.

Obecnie mieszkalne lofty powstają w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu i Żyrardowie oraz na Śląsku.

Warszawskie lofty przy ulicy Grochowskiej, w budynkach Polskich Zakładów Optycznych, są przygotowywane przez spółkę Projekt Praga i architekta Stanisława Fiszera. W Poznaniu, na Wilczaku, w zabytkowy budynek spalarni odpadów inwestuje irlandzki deweloper Howard Holdings (m.in. zrewitalizował stary port w Cork w Irlandii oraz poprzemysłową dzielnicę Londynu). Firma pracuje również nad projektem adaptacji na lofty zabytkowego browaru w Kobylepolu. Oprócz apartamentów ma się tu znaleźć centrum spa.

We Wrocławiu ekskluzywne mieszkania w budynkach poprzemysłowych mają powstać w dawnym pasażu handlowym Pokoyhofa przy ul. św. Antoniego. Deweloper chce też zaadaptować dawne budynki XIX-wiecznego browaru przy ul. Inowrocławskiej.

W Gdańsku w lofty i biurowce mają się zamienić hale i magazyny tzw. stoczni cesarskiej przy nabrzeżu.

Deweloper z Katowic MK Inwestycje planuje przebudować starą łaźnię dawnej kopalni Orzeł Biały w Bytomiu. Trwa adaptacja dawnego spichlerza z XIX wieku w Gliwicach przez firmę Wektor Inwestycje. —bg

Rozmowa z Zygmuntem Stępińskim, twórcą wydawnictwa Murator, autorem projektu akcji „Dom dostępny”, dyrektorem generalnym firmy Green Development rewitalizującej XIX-wieczne zabudowania zakładów lniarskich Filipa de Girarda, od którego nazwiska pochodzi nazwa miasteczka – Żyrardów

Wymyślił pan „domy dostępne”, a teraz pan chce, by Polacy mieszkali w pofabrycznych mieszkaniach?

– Wierzę w swoją intuicję. 13 lat temu uważałem, że musi powstać projekt „domu dostępnego” dla polskiej powstającej klasy średniej. I że będzie on oparty na kredycie hipotecznym. Wtedy nawet przedstawiciele banków mi nie dowierzali. Historia się powtórzy. W Warszawie nie ma takich obiektów. W projekt włączamy architektów z pierwszej półki ze świata. I urbanistów.

Buduje pan miasto czy lofty?

Nie tylko lofty, za mało. Żyrardów jest fenomenem w Polsce. Układ urbanistyczny jest tu jednorodny, a rozwój miasta był harmonijny od 1829 roku. Mamy tu 170 zabytków i 70 ha tych zabytków. PRL nie zepsuł tej części zabytkowej. Chcemy ściągnąć do Żyrardowa projekt miasteczka filmowego. Przed wojną była tu wytwórnia filmów przyrodniczych. Będą kluby, kawiarnie, sklepy.

Ale ile będzie loftów na terenie dawnej przędzalni lnu?

Będzie 237 loftów w starej części i nowoczesne penthausy w nadbudowanej części. Lofty można łączyć, najmniejszy ma 40 mkw. Będzie trzykondygnacyjny garaż z ogrodem na dachu projektu Ireny Bajerskiej, autorki ogrodu na budynku warszawskiego BUW.

Warszawiaków chce pan przeprowadzić do Żyrardowa? To dwie godziny dziennie w samochodzie.

– Tu się niedługo nie będzie stało w korkach. W 2010 r. unowocześniona będzie trasa kolejowa Warszaw – Łódź. Z centrum Warszawy pociąg dojedzie do Żyrardowa w niecałe 20 minut. Będzie węzeł autostrady 8 km od miasteczka, trasa katowicka jest 11 km stąd. Pruszków, Milanówek, Grodzisk będą miały obwodnice.

Na razie trudno tu dojechać. Ale kierunek dobry.

800 metrów od loftów jest granica Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Pola, brzózki, sosenki, wydmy. Można spływać rzeką Rawką od rana do wieczora. O, i koledzy mi tu podpowiadają, że Krutynia wysiada. „U nas wsje jest i szokolat rasciat”, jak mówią Rosjanie. Ten projekt to ostatnie dzieło mojego życia.

rozmawiała Katarzyna Jaruzelska Kastory

Znam niewielki loft w Londynie w budynku dawnej szkoły. Jest tak wysoki‚ że można było zbudować drugi poziom i powiększyć powierzchnię. I znam lofty w Nowym Jorku w manufakturach z połowy XIX wieku‚ z przeszklonymi ścianami od frontu‚ zdobionymi żeliwnymi konstrukcjami; kolumnami i belkowaniem. I dawne magazyny Wróblewskiego przy Inżynierskiej 3 na warszawskiej Pradze‚ gdzie wynajmowałam pracownię. Nie było tam ogrzewania, więc dostałam prawdziwą szkoła przetrwania. Loft loftowi nierówny.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"