Niewiele pozostało w Polsce miejscowości o tak niepowtarzalnym klimacie, oryginalnej architekturze i bogatej – ponad 800-letniej – historii. Unikatowy, stromy ryneczek z drewnianą zabudową, uliczki o romantycznych nazwach, letniskowe wille i malownicze ruiny starego zamczyska – wszystko to działa na wyobraźnię. Nic dziwnego, że w Lanckoronie zakochiwali się artyści, a Marek Grechuta napisał o niej jedną ze swoich najładniejszych piosenek.
Lanckorona ma za sobą burzliwe dzieje, w których okresy świetności przeplatały się z wojnami, powstaniami i katastrofalnymi pożarami obracającymi w perzynę dorobek kolejnych pokoleń mieszkańców. W latach 30. XX wieku ostatecznie utraciła prawa miejskie, które otrzymała jeszcze w XIV w. decyzją króla Kazimierza Wielkiego. Charakter miejscowości zmienił się na letniskowy. Szczęśliwie dla architektury – bo zapewne właśnie dlatego w całkiem dobrym stanie mogła przetrwać XIX-wieczna drewniana zabudowa.
Współczesna Lanckorona przyciąga nie tylko pieczołowicie odnawianymi zabytkami i urokliwymi krajobrazami, ale też spokojem, który wyróżnia ją od innych, typowo turystycznych miejscowości.
O początkach miasteczka dowiadujemy się z legend. Jedna z nich mówi o niemieckim rycerzu z rodu Landeskrone, który urzeczony pięknem leśnej okolicy postanowił na najwyższym wzniesieniu, górze zwanej wtedy Upik, osiedlić się i wybudować wieżę obronną. Wokół zaczęła powstawać osada, która otrzymała spolszczoną nazwę Lanckorona. O murowanym zamku, który miał pełnić funkcję strażnicy umożliwiającej kontrolę granicy ze Śląskiem, wspominał w swoich kronikach Jan Długosz. Fundatorem warowni był Kazimierz Wielki, a jej budowa trwała 30 lat. W 1359 r. dokonała się lokacja na prawie magdeburskim najpierw wsi, potem miasta, a przywileje królewskie zagwarantowały Lanckoronie szybki rozwój i dobrobyt. Poważnie zagroził miastu dopiero potop szwedzki. Ówczesny starosta lanckoroński Mikołaj Zebrzydowski kazał poddać zamek, by uniknąć ofiar i poważnych zniszczeń. Warownia została potem odbita Szwedom podstępem.
Nieco ponad 100 lat później zamek znów znalazł się w ogniu walki jako ważny punkt oporu konfederatów barskich, ostatecznie zajęli go Austriacy. Zaborcze władze urządziły w nim więzienie, w efekcie budowla uległa dewastacji. Do dziś ocalało niewiele: fragmenty baszt, zarys murów, nadal jednak malownicze ruiny zamku stanowią charakterystyczną dominantę w pejzażu Lanckorony. Warto dodać, że Góra Lanckorońska z resztkami warowni doczekała się wyjątkowego wyróżnienia: jako element krajobrazu stanowiącego oprawę parku pielgrzymkowego – Kalwarii Zebrzydowskiej, wpisana jest na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.