W co się bawić

Jak wygląda nasze życie towarzyskie? Czy w ogóle istnieje? Kto jest bywalcem, a kto samotnikiem? Jaki wpływ na aktywność rozrywkową mają rodzina, pieniądze, praca?

Aktualizacja: 31.12.2008 02:18 Publikacja: 31.12.2008 00:09

Bal Sylwestrowy

Bal Sylwestrowy

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Żeby się tego dowiedzieć, jako samozwańczy socjolog powołałam do życia prywatne biuro badań opinii publicznej. Rozesłałam kilkadziesiąt ankiet z pytaniami o intensywność i jakość życia towarzyskiego.

Oczywiście moja amatorska działalność sondażowa nie rości sobie pretensji do poważnego badania. Zajmuje się fragmentem środowiskowym. Ale ma jedną przewagę nad badaniem profesjonalnym: ankietowicze nie ograniczyli się do udzielenia mi odpowiedzi na pytania. Większość z nich odpowiedziała opisowo.

[srodtytul]W parach i osobno[/srodtytul]

Odpowiedziały mi 33 osoby: 30 mieszkających w Warszawie, 2 w Krakowie, jedna w Kutnie. Przedział wiekowy: między 28. a 45. rokiem życia. Prawnicy, pracownicy naukowi uczelni, dziennikarze, wolne zawody. Większość ma wyższe wykształcenie. Dochody – od 2 do 10 tys. 25 osób ma dziecko jedno lub więcej, reszta jest bezdzietna. Większość to pary lub małżeństwa, część osób jest samotna lub rozwiedziona.

[srodtytul]W dżinsach[/srodtytul]

Najbardziej powszechną formą życia towarzyskiego jest spotkanie w gronie do sześciu osób. Największą aktywność wykazują tu najmłodsi, tuż przed trzydziestką lub niewiele po niej. Niektórzy urządzają takie spotkanie nawet kilka razy w tygodniu, inni co tydzień lub dwa, trzy razy w miesiącu. Najmniej aktywni zapraszają na kolację dwa, trzy razy do roku. Najmłodsi i bezdzietni traktują takie spotkanie zupełnie bez celebry.Przychodzą znajomi zaproszeni nawet tego samego dnia, jedzenie bywa improwizowane, czasem każdy coś przynosi lub ostatnio, jak to jest modne, posiłek przygotowuje się wspólnymi siłami, co wszyscy traktują jako dobrą zabawę.

Czasem ogląda się razem film na DVD (zwłaszcza tam, gdzie jest kino domowe albo duża plazma), mecz, gra się w gry.

Osoby z małymi dziećmi odwiedzają znajomych z całymi rodzinami. U klubowiczów spotkanie odbywa się czasami w ramach afterek, po imprezie w klubie. (Chociaż wśród moich respondentów klubowiczów nie ma wielu). Nie ma mowy o ubieraniu się na imprezę – przychodzi się w ubraniu z pracy, dżinsy i swetry są na porządku dziennym.

Spontaniczność zmniejsza się razem z wiekiem i liczbą dzieci. U ludzi w okolicach czterdziestki jest tendencja do staranniejszego przygotowania się do takiego spotkania. Jest wtedy dokładniej zaplanowane, chociaż w dalszym ciągu nie ma mowy o celebrowaniu, strojeniu się itp. Ale ze względu na pracę zarówno zaproszonych, jak zapraszających, wolimy się umówić co najmniej tydzień albo dwa wcześniej.

[srodtytul]Bal raz do roku[/srodtytul]

Dużą imprezę, czyli powyżej dziesięciu osób, częściej niż raz do roku organizują tylko najmłodsi. Najbardziej ochoczy bawią się tak nawet co miesiąc (trzy odpowiedzi). Większość mobilizuje się raz do roku. Zapraszają tych, z którymi nie dało się spotkać inaczej, albo tych, wobec których odczuwają zobowiązania. Kilka osób zadeklarowało niechęć do dużych imprez, chodzą na nie z konieczności.Rodzice małych dzieci dużymi imprezami nazwało kinderbale, na które zapraszane są dzieci razem z rodzicami. Uważają je za miłe, choć męczące.

[srodtytul]Wy nas, my was[/srodtytul]

Mniej więcej połowa ankietowanych nie przywiązuje żadnej wagi, czy będzie rewanż, czy nie. To są ci młodsi. Starsi nie absolutyzują rewanżu, ale jednak pamiętają, kto ich nie zaprosił w ramach rewizyty.Gdy kolejny śledzik, jajeczko, slajdowisko z wakacji odbywają się ciągle w jednym domu, para, która dla grupy przyjaciół takie imprezy organizuje, zaczyna się czuć wykorzystywana. Zwłaszcza gospodyni – też chciałaby czasem pójść na gotowe.

[srodtytul]Ona chce się bawić, on siedzi w domu[/srodtytul]

Co najbardziej przeszkadza w życiu towarzyskim? Nadmiar pracy, a zaraz po tym małe dzieci. Ci trochę starsi mają dzieci niewymagające opieki wieczorem, za to więcej pracy – powody się wyrównują. Tylko trzy z pytanych osób wymieniły brak pieniędzy jako przeszkodę w życiu towarzyskim.

Zabawne, że większość respondentów ocenia swoje życie towarzyskie jako zbyt mało ożywione. Tak odpowiadają nawet ci, którzy chodzą i zapraszają kilka razy w miesiącu. Widać, że mielibyśmy ochotę i energię do balowania, tylko codzienność na to nie pozwala (praca, dzieci, korki). Kilka osób zwróciło uwagę, że w związkach mężczyzna i kobieta różnie odczuwają potrzeby towarzyskie. Przeważnie to kobieta byłaby skłonna więcej zapraszać i więcej bywać, mężczyzna wybiera spokojny wieczór w domu.

Samotne kobiety po trzydziestce twierdzą, że nie są chętnie zapraszane. Obawa o konkurencję dla małżeństw? Nie dotyczy to samotnych mężczyzn. Ich obecność na imprezie, małej czy dużej, zawsze uważana jest za atrakcyjną.

[srodtytul]Dla gości nie sprzątamy[/srodtytul]

Wszyscy moi respondenci są zdania, że w porównaniu z pokoleniem ich rodziców formy życia towarzyskiego się rozluźniły (można nie zapraszać z wyprzedzeniem, nie trzeba sprzątać mieszkania, nikt się nie stroi dla gości).Ale za to wpadanie bez uprzedzenia, tak jak za PRL, prawie się skończyło – nie ma czasu, bo pracuje się do późna, a przez miasto trudno przejechać. Istotną zmianę przeszło także menu, o czym w punkcie następnym.

[srodtytul]Jedzenie nieważne, ale...[/srodtytul]

Większość odpowiada, że jedzenie nie jest istotne, a jednak... „Przyjemniej się idzie do domu, gdzie dobrze gotują. Teraz zresztą wszyscy się starają, bo kuchnia to wizytówka, chwalenie się podróżami i tym, jakim to się jest światowym” – napisała jedna z respondentek. „Zwracam uwagę na nakład pracy, oryginalny pomysł w przypadku większych imprez, ale to nie jest coś bardzo istotnego. Te z niewielkimi nakładami pracy czy funduszy też lubię. Lepiej się spotkać przy grzankach z serem niż nie spotykać...” – napisał inny ankietowany.

Odpowiadając, że jedzenie nie ma znaczenia, chcą podkreślić, że liczy się co innego – towarzystwo, ciekawa rozmowa. Ale jedzenie jest także ważne, tylko w inny sposób niż w pokoleniu rodziców. Nie chodzi o wystawność, ale o pomysł i staranność wykonania: „Nie homar i Chateau lafite się liczą, ale żeby jedzenie było interesujące”.

Najbardziej praktykowana jest kuchnia fusion – łączenie smaków. Nie ma mowy, żeby wystąpić z szynką i sałatką z majonezem, jak w starszym pokoleniu, chyba że będzie to przekorny pastisz dawnego stylu. Na małe imprezy czasem zamawia się coś gotowego, na przykład sushi.

[srodtytul]Życie nierodzinne[/srodtytul]

W mojej ankiecie nie pytałam o życie rodzinne. Imieniny, urodziny, chrzty, komunie, śluby to temat osobny. Polecam go zawodowym socjologom. Uważane są nie za formę życia rozrywkowego, ale za obowiązek. Obserwując życie w mediach i rzeczywistości, zwróciłam także uwagę na co innego. Życie rodzinne jakby ustępowało życiu nierodzinnemu. W magazynach, kiedy pisze się o przyjęciach, zawsze mowa jest o „przyjaciołach”.O rodzinie ani słowa. Czyżby była aż tak nudna?

Żeby się tego dowiedzieć, jako samozwańczy socjolog powołałam do życia prywatne biuro badań opinii publicznej. Rozesłałam kilkadziesiąt ankiet z pytaniami o intensywność i jakość życia towarzyskiego.

Oczywiście moja amatorska działalność sondażowa nie rości sobie pretensji do poważnego badania. Zajmuje się fragmentem środowiskowym. Ale ma jedną przewagę nad badaniem profesjonalnym: ankietowicze nie ograniczyli się do udzielenia mi odpowiedzi na pytania. Większość z nich odpowiedziała opisowo.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla