Przebojem sezonu są w tym roku legginsy. Podkręcają wygląd tradycyjnej marynarki, wygląda się w nich młodziej i zadziorniej. Latem dziewczyny nosiły je jak rajstopy, bez spódnicy. 15 lat temu byłby to szok.
Czasy się zmieniają, sposób ubierania się rozluźnia, żeby nie powiedzieć: niechlujnieje. Rozkład zapoczątkowała rewolucja obyczajowa 68 roku, ale po niej punk, grunge, dekonstrukcja, styl emo nadal coś odrzucały.
Moda usuwa z naszej garderoby rzeczy klasyczne. Zasady się relatywizują. Na przykład czarny. To ulubiony kolor współczesności, kod młodzieży i wolnych zawodów. Jego konotacje żałobne się zatarły, chociaż wciąż kojarzy się ze smutkiem. Na forach internetowych powraca pytanie, czy na ślub można iść w czarnej sukience. W czasach, gdy na pogrzeb można przyjść już prawie w kostiumie kąpielowym.
Łamanie zasad jest dowodem kreatywności. Ekstrawagancja skupia na sobie uwagę. Niedawno na pokazie Kenzo siedział obok mnie mężczyzna w stroju pasterza z Kirgizji, a dwa rzędy dalej – średniowieczna dama. Granice tego, co dopuszczalne, wyznaczają telewizja i show -biznes, czyli Lady Gaga, Doda, Jola Rutowicz.
[srodtytul]Porządek odpicowany [/srodtytul]