[link=http://www.rp.pl/artykul/137282.html" "target=_blank]O sprawie rp.pl pisała w 2008 roku[/link]
Epidemia choroby rozpoczęła się w 1996 roku. Wtedy zaobserwowano pierwsze przypadki raka pyska u diabła tasmańskiego. Od tamtego czasu liczba jego osobników spadła aż o 70 proc. Władze Australii, gdzie diabeł mieszka (występuje w Tasmanii, na wyspie położonej u południowo-wschodnich wybrzeży kontynentu), umieściły go na liście gatunków zagrożonych.
Choroba przenosi się poprzez kontakt fizyczny, na przykład po ugryzieniu zdrowego osobnika przez zakażonego. Jej objawem są duże narośle na pysku i szyi, które sprawiają, że zwierzę nie może jeść i ginie. Tajemnicę epidemii postanowili rozwikłać uczeni z Australian National University. – Aby poznać pochodzenie guzów, zsekwencjonowaliśmy geny aktywne w chorej tkance zwierzęcia i porównaliśmy je z genami, które są aktywne w zdrowych tkankach – tłumaczy kierownik badań Elizabeth Murchison.
Wyniki zaskoczyły samych uczonych. Po pierwsze okazało się, że narośle różnią się genetycznie od organizmów zwierząt, u których występowały. Ale wszystkich 25 próbek pobranych od osobników z różnych części wyspy było identycznych. Po drugie uczeni stwierdzili, że geny znalezione w chorej tkance są normalnie uaktywniane przez komórki Schwanna – chroniące fragmenty neuronów.
– Ta wiedza pozwoli nam na wczesną diagnozę choroby, a może i na stworzenie szczepionki – cieszy się Murchison. – Jeśli nic nie zrobimy, diabły wyginą.