Codziennie przewija się przez nie ponad 2 tys. gości, a rocznie ponad 600 tys. Zwiedzających czeka wędrówka przez 4 tys. mkw. ekspozycji na kilku poziomach. Z mnóstwem atrakcji: interaktywnymi prezentacjami dla dzieci, demonstracją produkcji czekolady "na żywo", oszkloną palmiarnią (w tropikalnych warunkach rosną tu kakaowce, kawa, herbata, bananowce), wizytą u prekolumbijskich Indian oraz w sklepach kolonialnych z przełomu XIX/XX w. Nie mówiąc o pokusach we współczesnym czekoladowym barze i firmowym sklepie ze słodyczami.
Historia czekolady liczy 3 tys. lat. Drzewa kakaowca prekolumbijscy Olmekowie uprawiali już 1000 lat p.n.e. Potem trafiły do Majów i Azteków. W prekolumbijskich kulturach ziarno służyło jako środek płatniczy. A czekoladowy napój regenerował siły. Indianie nie gustowali w słodkiej czekoladzie. Pili ostrą z dodatkiem chili i pieprzu. Pierwszym Europejczykiem, który poznał smak tego napoju, był Hernán Cortés, hiszpański konkwistador – w 1519 r., gdy dotarł do brzegu Meksyku.
Dziewięć lat później Cortés przywiózł do Hiszpanii drzewo kakaowca i podarował je królowi Karolowi V. Hiszpanie zmienili recepturę czekoladowego napoju. Woleli pić go z cukrem. Wkrótce podbił wszystkie europejskie dwory. W jednej z muzealnych sal stoi figura młodej dziewczyny serwującej czekoladę na tacy. Wygląda jakby zeszła ze słynnego obrazu XVIII–wiecznego szwajcarskiego malarza Jeana Etienne Liotarda.
Tabliczki czekolady zaczęto produkować dopiero w połowie XIX w., gdy opracowano nowe technologie. W części muzealnych "warsztatów czekoladowych" (patronuje im firma Lindt & Sprüngli) w szklanych boksach jak w fabryce, pracują panie w kopulastych czepcach. Przelewają wiadra z masą czekoladową, napełniają formy, sterują maszynami. Produkują małe czekoladki i ogromne czekoladowe figury.
Pod trzymetrową czekoladową fontanną o kształcie owoców kakaowca goście mogą skosztować wafelków maczanych w płynnej czekoladzie.