Publiczność zaczęła się zagęszczać sobotnim popołudniem, wraz z pojawieniem się legendarnego Kryzysu. Dobrej muzyki było zresztą aż nadto. Gdy na jednej scenie dziewczęta z Banda De Chicas (na zdjęciu) nęciły żywiołowym ska, na drugiej grał reaktywowany klasyk polskiego reegae Immanuel. Najwspanialszym momentem jego występu okazało się nieśmiertelne „Kocham cię tak samo”.

Nie było kiedy skosztować karaibskiego, pikantno-kwaśnego kurczaka czy posłuchać soundsystemów. Bo już chwilę później za klawiszami, bębnami i mikrofonem uwijał się Ares. W korzennym repertuarze jego The Tribe zaskakująco dużo do powiedzenia miał gitarzysta. Był też obłożony nutami Big Band Akwarium, który męczył się w niespiesznym reggae’owym rytmie, bisował za to rozluźniony, z funkowym impetem.

Działalność głównej sceny świetnie zakończyli The Bartenders, prowadzeni przez trębacza Mikołaja Tabakę. „Barmani” zagrali tak, że słuchacze tańczyli nawet przy hołdzie dla Krzysztofa Komedy! Ciekawych nawiązań generalnie nie brakło – Skauci przypomnieli zarówno Franka Kimono, jak i Skatalites, a Ziggie Piggie przywołali zaś ducha Laurela Aitkena. Moc emocji!