„Jeden wąchał, com pluł, drugi stukał, skądem pluł, trzeci macał i słuchał, jakem pluł. Jeden mówił, że zdechłem, drugi, że zdycham, trzeci, że zaraz zdechnę” – tak Fryderyk Chopin opowiadał o wizycie trzech znakomitych medyków w liście do swego przyjaciela Juliana Fontany. Takich listów, napisanych ze swadą i cierpką autoironią, można będzie posłuchać w nowym multimedialnym muzeum kompozytora, które w kwietniu zostanie otwarte w Warszawie. To Chopin, jakiego państwo nie znają. O znajomych wyraża się per kwoczka, kiep i wiecheć, wygraża: „kijem tej starej łodydze”. Jest męski, porywczy, bez śladów romantycznego rozmemłania. Bez gęby, jaką od 100 lat się mu przyprawia. „Nie mów ludziom, że jestem chory, bo zrobią bajkę” – kończy się list do Fontany.
Bajka jednak powstała. „Prześladowany jest nieustannie przez swą natrętną legendę, która wypacza, fałszuje, stylizuje”, przez „pseudopoezję i czułostkowość”, z jaką się go przedstawia – pisał o Chopinie Stefan Kisielewski w latach 50. Dlatego się zaniepokoiłam, słysząc, że ekspozycja w nowym Muzeum Chopina, przygotowana przez włoskie biuro Migliore+Servetto Architetti, uznanych twórców ekspozycji muzealnych, to próba uchwycenia „emocjonalnych krajobrazów” w jego biografii.
– To nie są skrajne emocje w rodzaju płaczących ludzi na Cmentarzu Pere-Lachaise – wyjaśnia kuratorka muzeum Alicja Knast. – Muzea są przestrzenią dość statyczną, my staraliśmy się ją zmiękczyć. Zależało nam, żeby się nie skupiać na polskości Chopina, ponieważ jest to jeden z wielu aspektów jego twórczości, często nadużywany w interpretacjach – dodaje.
[srodtytul]Grające szuflady[/srodtytul]
W muzeum każdy sam wybiera sobie marszrutę. – Tę formę zainspirował budynek, pałac Ostrogskich – mówi Ico Migliore, autor ekspozycji. – W 11 pokojach powstało 11 ekspozycji. Każda opowiada osobną historię. Można je zwiedzać, nie bacząc na chronologię – wyjaśnia.