Sztaby specjalistów od marketingu, psychologów i wizażystów już na wiele miesięcy przed kampanią pucują podeszwy kandydata i szlifują jego biografię. Nie ma improwizacji. Wizerunek spontaniczny „kochajcie mnie, jaki jestem” to relikt. – 85 proc. wyborczego sukcesu naukowcy przypisują wizerunkowi i dobrej promocji – twierdzi Grażyna Białopiotrowicz, psycholog, specjalista od kreowania wizerunku. W Polsce oficjalna kampania prezydencka przed nami. Ale bitwa na wizerunki się zaczęła.
[srodtytul]Rozważny i romantyczny[/srodtytul]
Przeciętny wyborca nie analizuje programu ani kompetencji kandydata – tłumaczy Grażyna Białopiotrowicz. – Zagubiony w gąszczu informacji zapamiętuje, jak ten wygląda i mówi. Oceni, czy mu się podoba. I zdecyduje.
Podczas kampanii (parlamentarnej) Tony’ego Blaira czytelnicy „The Sun” widzieli w nim kumpla z baru. W dżinsach, popijał piwo, przegryzając frytkami. W konserwatywnym „Sunday Telegraph” z kolei polityk ten prezentował się jako intelektualista. W głębokim fotelu przed kominkiem kontemplował dzieła filozofów, Kierkegaarda, Kanta i Junga.
– Idealny kandydat jest jak showman, aktor i celebryta – uważa Eryk Mistewicz, doradca polityczny. – Kampania prezydencka XXI wieku rządzi się prawami filmu. Musi wywołać emocje. Rozumiał to Nicolas Sarkozy, poświęcając ostatnie chwile kampanii na niezwykły show: Oto samotnie jedzie na białym koniu w pełnym słońcu równiny Camarque. Pokazały to wszystkie stacje telewizyjne.