Reklama

Awantury mody z prasą

Domy mody naciskają na pisma kobiece, by pokazywały ich ubrania. Grożą wycofaniem reklam. A pisma też grają nie fair

Aktualizacja: 08.04.2010 12:39 Publikacja: 08.04.2010 01:05

Awantury mody z prasą

Foto: ROL

Na marcowym pokazie domu mody Balenciaga w Paryżu nie pojawiła się Carine Roitfeld, redaktor naczelna francuskiego miesięcznika „Vogue”. Zważywszy, że chodzi o osobę numer jeden w branży oraz o jeden z najważniejszych pokazów tygodnia pret-a-porter, nieobecność została od razu odnotowana.

Jej powód wkrótce się wyjaśnił. Balenciaga zerwał stosunki z „Vogue’em” gdy wyszło na jaw, że ubrania wypożyczane do sesji zdjęciowych Roitfeld udostępniała konkurencji – prawdopodobnie firmie Max Mara. Podobno robiła to za pieniądze. Balenciaga zadeklarował, że nie będzie więcej wypożyczać „Vogue’owi” strojów ani dawać w nim reklam.

[srodtytul]Najczulszy punkt[/srodtytul]

Żeby zrozumieć, dlaczego wypożyczenie komuś sukienki może być powodem tak drastycznych posunięć, trzeba znać mechanizmy rządzące biznesem mody. Pracownia konstrukcji to najczulszy punkt w każdej firmie. Sekretem dobrej sprzedaży jest krój. Nie wystarczy, że ubrania będą efektownie wyglądać na modelce, jeśli okażą się nie do noszenia. Dawniej krawcowa wszywała rękawy, robiła zaszewki, zebrała w talii. Dziś ubrania mają formy architektoniczne. Szyte są czasem z kilkudziesięciu misternie wycinanych, obliczonych co do milimetra części. Złączyć je w całość, a następnie przełożyć na kilka rozmiarów to wyższa matematyka. Nic dziwnego, że dobre pomysły są tu na wagę złota.

Balenciaga to stary paryski dom mody, założony w latach 30. przez Hiszpana Cristobala Balenciaga, ktory po wojnie domowej uciekł z Hiszpanii i osiedlił się w Paryżu. Ubierał arystokratki, rodzinę królewską oraz gwiazdy. Christian Dior nazwał go „największym mistrzem”. Dzisiaj marka Balenciaga, część koncernu Pinault Printemps Redoute, przyżywa drugą młodość. Za sukcesem stoi jej dyrektor kreatywny, utalentowany 40-letni Belg Nicolas Ghesquiere, autor awangardowych rozwiązań krawieckich, które kopiuje przemysł masowy.

Reklama
Reklama

Ale podpatrzyć szczegóły kroju na zdjęciu jest trudno, trzeba ubranie zobaczyć z bliska, wziąć pomiary. Jest tajemnicą poliszynela, że ubrania mistrzów konkurencja rozpruwa dla sporządzenia wykroju.

[wyimek]W czasach bezlitosnego wyścigu, stosunki mody z prasą są dalekie od idylli. Byt magazynów mody zależy od reklamodawców. A ci dyktują warunki[/wyimek]

Skandal z Roitfeld obnażył niektóre praktyki świata mody i udowodnił, że dzisiaj, w czasach bezlitosnego wyścigu, stosunki mody z prasą są dalekie od idylli. Byt magazynów mody zależy od reklamodawców. A ci, świadomi swojej władzy, dyktują warunki. W ten sposób manipuluje się czytelnikiem – serwując mu treści zgodne z życzeniem firmy.

W prezentacji mody granica między reklamą i treścią redakcyjną jest niezwykle płynna. Za umieszczenie ubrania w sesji zdjęciowej, która jest materiałem redakcyjnym, producent nie płaci. Za to często stawia warunki. Udostępni ciuchy, o ile zostaną pokazane tak, jak sobie tego życzy. Zestawić drogą sukienkę z tańszym ciuchem innej firmy, a nie daj Boże sieciówki? Nie ma mowy. Ubranie firmy X może być pokazane tylko w ekskluzywnym towarzystwie, a najlepiej samo.

[srodtytul]Fochy i dąsy[/srodtytul]

O tym, jak reklamodawcy rujnują pracę stylistów, mówi magazynowi „New York Fashion” Venetia Scott, stylistka Marca Jacobsa, współpracowniczka magazynów „Vogue”, „WWD”, „Face”, skądinąd żona Jurgena Tellera, gwiazdy fotografii mody. „Kiedy zaczynałam pracować w tym zawodzie, w brytyjskim „Vogue’u”, mieliśmy różne ubrania na wieszaku i można było je dowolnie komponować. Dzisiaj domy mody narzucają, jak i co mamy pokazać. Nie możesz zestawić Chanel z innymi projektantami. Jeśli nie zrobisz tego, co oni chcą, wydawca boi się, że straci pieniądze. Kiedyś reklama i część redakcyjna to były dwa odrębne działy. Dzisiaj są targi – dacie nam parę stron – my damy reklamę”.

Reklama
Reklama

– U nas stawka jest mniejsza, bo nie mamy pierwszej ligi mody – mówi polska stylistka, prosząc o niepodawanie nazwiska. Ale także u nas reklamodawcy wywierają presję na redakcje, żeby ich ciuchy pokazywać w sesjach mody, bo tylko wtedy dadzą reklamę.

Inną formą nacisku, której poddawani są dziennikarze – tym razem chodzi bardziej o krytyków gazetowych, nie magazynowych, bo ci piszą raczej dobrze – jest szantażowanie wydawców przez kreatorów mody, którzy poczuli się krytyką urażeni. Projektanci uważają, że w prasie należą się wyłącznie hołdy. Kolorowe magazyny utrwalają tę postawę, wyrażając się o każdej modzie z zachwytem. W swojej dość długiej karierze dziennikarki mody zaliczyłam liczne dąsy. Dziwne, bo przecież krytyka jest dowodem zainteresowania, które powinno cieszyć. Ale oni żadnych uwag nie tolerują.

[srodtytul]Brutalne reguły[/srodtytul]

– Krytyka prasowa mody? Można liczyć, że kiedyś powstanie, ale raczej w dziennikach – mówi Barbara Mietkowska, redaktor naczelna „Elle”. – Gdyby ktoś napisał, że pokaz X był nieudany, obraziliby się wszyscy. O naciskach reklamodawców Mietkowska woli nie mówić, chociaż przyznaje, że są firmy, które chciałyby monitorować sposób, w jaki magazyn prezentuje ich ubrania.

Za granicą nie jest dużo lepiej. Procesów wprawdzie nikt nie wytacza, bo by się ośmieszył, ale gdy w grę wchodzą pieniądze, reguły gry stają się brutalne...

Dwa lata temu Cathy Horyn, słynąca z niezależności dziennikarka „New York Timesa”, opisała bez entuzjazmu kolekcję Giorgio Armaniego. Ten zaraz wysmażył do wydawcy list, w którym zawiadamia, że nie ma zamiaru więcej zapraszać pani Horyn na swoje pokazy. Przez dwa lata nie dostawała zaproszeń ani ona, ani nikt z redakcji. Wcześniej niezadowoleni z krytyki i obrażeni na tę samą dziennikarkę byli Dolce & Gabbana, Helmut Lang i Carolina Herrera. Podobne doświadczenie miała Hadley Freeman, dziennikarka angielskiego „Guardiana”. Po krytycznej recenzji pokazu Jeana Paula Gaultier na haute couture 2006 roku jej wydawca otrzymał list, w którym projektant zawiadamiał, że dziennikarka już nigdy nie zostanie zaproszona na jego pokaz.

Reklama
Reklama

O ile krytyk filmowy niezaproszony na premierę może kupić sobie bilet do kina, o tyle recenzent mody może iść na pokaz tylko wtedy, jeśli go zaproszą. Pokaz wszak odbywa się raz, a zaproszeń nie można kupić. Ale przecież jest Internet. Dzisiaj dzięki niemu każdy w dwie godziny po pokazie może napisać recenzję.

[srodtytul]Zamknąć usta?[/srodtytul]

Wielkie firmy tylko się ośmieszają, strojąc swoje fochy. Dają dowód, że nie rozumieją, jak działają współczesne media. Czy Armani czy Jean Paul Gaultier, ludzie starszego i średniego pokolenia, nie widzą, że jak się komuś chce zamknąć usta, osiągnie się cel odwrotny od zamierzonego?

[i]-Joanna Bojańczyk z Paryża[/i]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=j.bojanczyk@rp.pl]j.bojanczyk@rp.pl[/mail][/i]

Na marcowym pokazie domu mody Balenciaga w Paryżu nie pojawiła się Carine Roitfeld, redaktor naczelna francuskiego miesięcznika „Vogue”. Zważywszy, że chodzi o osobę numer jeden w branży oraz o jeden z najważniejszych pokazów tygodnia pret-a-porter, nieobecność została od razu odnotowana.

Jej powód wkrótce się wyjaśnił. Balenciaga zerwał stosunki z „Vogue’em” gdy wyszło na jaw, że ubrania wypożyczane do sesji zdjęciowych Roitfeld udostępniała konkurencji – prawdopodobnie firmie Max Mara. Podobno robiła to za pieniądze. Balenciaga zadeklarował, że nie będzie więcej wypożyczać „Vogue’owi” strojów ani dawać w nim reklam.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Kultura
Bill Viola w Toruniu: wystawa, która porusza duszę
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Reklama
Reklama