Na marcowym pokazie domu mody Balenciaga w Paryżu nie pojawiła się Carine Roitfeld, redaktor naczelna francuskiego miesięcznika „Vogue”. Zważywszy, że chodzi o osobę numer jeden w branży oraz o jeden z najważniejszych pokazów tygodnia pret-a-porter, nieobecność została od razu odnotowana.
Jej powód wkrótce się wyjaśnił. Balenciaga zerwał stosunki z „Vogue’em” gdy wyszło na jaw, że ubrania wypożyczane do sesji zdjęciowych Roitfeld udostępniała konkurencji – prawdopodobnie firmie Max Mara. Podobno robiła to za pieniądze. Balenciaga zadeklarował, że nie będzie więcej wypożyczać „Vogue’owi” strojów ani dawać w nim reklam.
[srodtytul]Najczulszy punkt[/srodtytul]
Żeby zrozumieć, dlaczego wypożyczenie komuś sukienki może być powodem tak drastycznych posunięć, trzeba znać mechanizmy rządzące biznesem mody. Pracownia konstrukcji to najczulszy punkt w każdej firmie. Sekretem dobrej sprzedaży jest krój. Nie wystarczy, że ubrania będą efektownie wyglądać na modelce, jeśli okażą się nie do noszenia. Dawniej krawcowa wszywała rękawy, robiła zaszewki, zebrała w talii. Dziś ubrania mają formy architektoniczne. Szyte są czasem z kilkudziesięciu misternie wycinanych, obliczonych co do milimetra części. Złączyć je w całość, a następnie przełożyć na kilka rozmiarów to wyższa matematyka. Nic dziwnego, że dobre pomysły są tu na wagę złota.
Balenciaga to stary paryski dom mody, założony w latach 30. przez Hiszpana Cristobala Balenciaga, ktory po wojnie domowej uciekł z Hiszpanii i osiedlił się w Paryżu. Ubierał arystokratki, rodzinę królewską oraz gwiazdy. Christian Dior nazwał go „największym mistrzem”. Dzisiaj marka Balenciaga, część koncernu Pinault Printemps Redoute, przyżywa drugą młodość. Za sukcesem stoi jej dyrektor kreatywny, utalentowany 40-letni Belg Nicolas Ghesquiere, autor awangardowych rozwiązań krawieckich, które kopiuje przemysł masowy.