Dla tych, którzy przetrwają i ukończą 80-kilometrową trasę przed zachodem słońca w nagrodę jeszcze bardziej morderczy bieg – wokół szczytu Mont Blanc we Francji.
– Zmęczenie pojawia się już po kilkunastu kilometrach, ale biegnie się dalej. Około 60. kilometra przychodzi największy kryzys i organizm, i umysł mają już dość. A tu największy na trasie podbieg na górę Smerek – mówi Anna Świerczek z drużyny Byledobiec z Anina. – By w ogóle ukończyć bieg, trzeba przygotować się fizycznie i psychicznie – wyjaśnia. – Należy liczyć się z tym, że trzeba będzie biec w słońcu, i gdy wieje wiatr, i gdy leje deszcz. Pogoda i podłoże się zmieniają. Biegnie się albo po piachu, albo po kamieniach, albo po kostki w błocie. Gdy są przystanki, człowiek zastanawia się, co zjeść i jak jeść: siedząc, by rozluźniły się mięśnie, czy idąc, by nie ostygły i nie opadła adrenalina?
Anna Świerczek ustanowiła w ubiegłym roku rekord trasy dla kobiet. Przebiegła ją w 11 godzin i 6 minut. – Gdy biegłam, czas nie był ważny. W głowie huczała tylko jedna myśl, która jest przewodnim hasłem mojej drużyny: Byle dobiec, byle dobiec. I już.
[srodtytul]Trener rzeźnik[/srodtytul]
Trasa Biegu Rzeźnika wiedzie bieszczadzkim szlakiem czerwonym z Komańczy aż do Ustrzyk Dolnych: przez przełęcz Żebrak, Cisną, góry Jasło, Fereczatą, Smerek i połoniny – Wetlińską (1253 m n.p.m.) oraz Caryńską (1297 m n.p.m.). Długość odcinków, pomiędzy którymi znajdują się punkty regeneracyjne, waha się od 9 do 19 km. Trasę trzeba pokonać w ciągu jednego dnia, maksimum to 16 godzin. Biegnie blisko 400 osób, w wieku od 18 do 60 lat. W tym 167 zarejestrowanych drużyn – m.in. Pędziwiatr Gliwice, Meta Lubliniec, 49. Pułk Śmigłowców Bojowych i grupa organizatorów maratonu – OTK Rzeźnik.