Zasadniczą zaletą festiwalu jest to, że nie przymusza widzów do nieustannego słuchania utworów Chopina. Ta impreza zaanektowała dla siebie różne style oraz niemal całą historię muzyki: od renesansu po współczesność.
Owa mieszanka gatunków i dźwięków ma sens. Gdy jazz przeplata się z XVI-wieczną muzyką religijną, zaczynamy lepiej rozumieć, jakim geniuszem był Fryderyk. Jego talent nie wyrósł na pustyni, ukształtowała go tradycja. A wpisał się w nią tak głęboko, że po 200 latach inspiruje artystów.
Hołd Chopinowi postanowił więc złożyć Tomasz Stańko, choć do tej pory nie miał związków z jego muzyką.
– Romantycznych kompozytorów gra się trudniej – powiedział kiedyś. – Są bardziej konkretni, wyraziści, niełatwo w ich utwory wpasować własne nuty.
Teraz postanowił to uczynić, ale na środowym koncercie w Palladium pozostał sobą. Motywy z preludiów i nokturnów podawał 28-letni, niezwykle utalentowany pianista Dominik Wania, efektownie wzbogacając melodie Chopina o nowe harmonie. Przejmował je lider, kontrabasista Sławomir Kurkiewicz i fenomenalny perkusista Olavi Louhivuori. Stańko grał znaną nam, własną muzykę, ale tematom zaczerpniętym z Chopina dodał nową energię, fascynującą rytmiczną zmienność.