Zaopatrzone w specjalne narzędzia wyrywały zęby demokratycznie – tak martwym, jak i ciężko rannym. Interes szedł znakomicie. Europejscy dentyści podobno skupowali towar bardzo chętnie. Za pomocą cieniutkich drucików wpuszczanych w kanały zębów mocowano te naturalne precjoza do sztucznej szczęki, którą następnie pacjent wkładał sobie do ust.
Sądząc po kanciastym eksponacie, wygoda ludzkich dziąseł była przez rzemieślników brana pod uwagę, ale... bez przesady. Jednak gryźć chleb zębami martwego żołnierza spod Waterloo i przewracać pożywienie własnym żywym językiem – jeszcze wiele lat po 1815 roku – sama czynność do posiłku musiała dodawać anegdotę. Mit bonapartyzmu ma swoje warstwy geologiczne, zatem i nam zaproponowano podążanie rozmaitymi ścieżkami.
Powiedźmy to sobie od razu – wystawa „Napoleon und Europa. Traum und Trauma" nie przypadłaby do gustu Ignacemu Rzeckiemu. Fikcyjny bohater usłyszał od umierającego ojca prawdziwe przecież słowa: „– Ignaś! zawsze bądź gotów, wisusie, bo nie wiemy dnia ani godziny... Pamiętaj, że Bonapartów Bóg zesłał, ażeby zrobili porządek na świecie, a dopóty nie będzie porządku ani sprawiedliwości, dopóki nie wypełni się testament cesarza".
W jaki sposób porządek i sprawiedliwość zaprowadzał pan Napoleon wydaje się, iż nie jest dla nikogo tajemnicą. Pytanie, jak w bońskim Bundekunsthalle postanowiono sobie poradzić z – było nie było – agresorem i imperialistą w jednej osobie.