Aromatyczne olejki doceniane były przed tysiącami lat głównie na Wschodzie. Esencje zapachowe wykorzystywano do obrzędów religijnych, ale też do dbania o zdrowie i urodę i zachowanie młodości. Pachnące olejki stosowano do odmładzających i relaksujących masaży. Tak jak dziś. Już skarżącej się na bezsenność Kleopatrze egipscy medycy zalecali sypianie na poduszce wypełnionej płatkami róż, a po otwarciu grobowca Tutanchamona w 1922 roku( 32 wieki po śmierci faraona!) zapach olejków eterycznych był wciąż wyczuwalny.
Jak silne może być doznanie zapachu, niech świadczyć choćby obłęd bohatera „Pachnidła" Patricka Süskinda, opętanego ideą skomponowania najpiękniejszego aromatu. Ten człowiek, postrzegający świat przez pryzmat zapachów, w skórze i ciele dziewic widzi źródło, z którego może pozyskać składniki idealnego pachnidła.
Dawniej aromaterapię doceniano głównie ze względu na możliwość wykorzystania jednego z podstawowych zmysłów – węchu, i zdolności wchłaniające skóry. Wdychanie niektórych zapachów powoduje powstawanie w mózgu substancji chemicznych, które działają na stres i zmęczenie. Inne natomiast, przyjmowane przez skórę, działają leczniczo.
Współczesny termin „aromaterapia" stworzył w latach 20. Ubiegłego wieku chemik Rene-Maurice Gatefosse, który poświęcił życie badaniu właściwości olejków eterycznych, a wiedzę o nich zawarł w książce pod tym właśnie tytułem. Olejkami zainteresował się, gdy poparzył się w laboratorium podczas wytwarzania perfum. Intuicyjnie wraził dłoń do naczynia z olejkiem lawendowym i nie mógł wyjść ze zdumienia, jak szybko minął ból, a oparzenie się zagoiło. Zajął się wówczas badaniem bakteriobójczych, odkażających i przeciwzapalnych właściwości olejków.
Leczenie ulotnością
Aromaterapia nie jest leczeniem zapachem jako takim. Chodzi tu raczej o wykorzystanie lotnych substancji wytwarzanych przez rośliny. Niektóre z nich zawierają nawet kilkaset składników, z których wielu jeszcze nie zdołaliśmy poznać.