Do zdarzenia doszło w środę, gdy dzieci z pierwszej klasy świętowały na pikniku na Polu Mokotowskim rozdanie świadectw szkolnych.
– Moja córka bawiła się w grupie z innymi dziewczynkami. Na pewno nie zaczepiała psa. Nawet go nie widziała. Z tego, co mówią świadkowie, rzucił się na nią nagle z tyłu i zatopił zęby w okolicy nerek – mówi Grzegorz Napieralski.
Właścicielka psa na widok agresji zwierzaka zaczęła... uciekać. Prawdopodobnie był to jej „sposób" na jak najszybsze odciągnięcie psa od dziecka. Owczarek rzeczywiście pobiegł za nią. Nikt ich wtedy nie gonił. W pobliżu nie było straży miejskiej, która mogłaby zainterweniować.
– To było najgorsze. Nie wiedzieliśmy, co to za pies, czy był szczepiony, czy Alę czeka seria bolesnych zastrzyków przeciw wściekliźnie – opowiada szef SLD.
Dziewczynka została odwieziona do szpitala, a właścicielka psa dopiero następnego dnia sama zgłosiła się na policję i pokazała aktualne badania czworonoga. – Dobrowolnie poddała się karze. Za spowodowanie zagrożenia przez niezabezpieczenie psa otrzyma mandat w wysokości do 250 zł. Sprawa zostanie skierowana do sądu. A pies jest na 15-dniowej obserwacji – wyjaśnia rzecznik Komendy Stołecznej Policji Maciej Karczyński.