Jaźwiec z leśnych podziemi

Jeżeli przed jamą borsuka jest placyk świeżej ziemi, zwany w gwarze łowieckiej werandą, to znak, że zwierzak mieszka w norze i chętnie się przed nią wyleguje

Publikacja: 08.07.2011 02:17

Młode borsuki bardzo lubią się bawić. Badacze ssaków uważają, że to dowodzi dużej inteligencji tych

Młode borsuki bardzo lubią się bawić. Badacze ssaków uważają, że to dowodzi dużej inteligencji tych zwierząt

Foto: Fotorzepa, Tomasz Kłosowski TK Tomasz Kłosowski

Podziemne miasto borsuków rozciąga się na wzgórzu. Aż dziwne, że w podlaskiej płaskiej okolicy są tak strome podejścia. Ta leśna metropolia ma ok. 200 lat, sosny w pobliżu mają więcej. Ale stare drzewa nie są rzadkością w puszczy... no, właśnie, jakiej? Wedle mapy to Puszcza Knyszyńska otaczająca Białystok prawie ze wszystkich stron szerokim pierścieniem, jego zielone płuca. Ale nasz przewodnik, białostocczanin Paweł Świątkiewicz, ostrzega, że lepiej nie używać tej nazwy przy niektórych tutejszych leśnikach. To bowiem nazwa z peerelowskich czasów. A dla nich istnieją tutaj tylko takie puszcze, jak Błudowska, Sokólska, Krynecka, Swisłocka czy Buksztelska – bo na takie to kompleksy dzieliła puszczę dawna gospodarka, z której echem czują się emocjonalnie związani.

Ten fragment, gdzie właśnie jesteśmy, to wedle dawniejszych porządków Puszcza Buksztelska, od miejscowości Buksztel, dziś dzielnicy Czarnej Białostockiej. Puszcza kryje prastary bór i bagna rezerwatu Budzisk, a przede wszystkim owo miasto, które zaraz zwiedzimy.

Wszystkie puszcze tworzą tu kompleks tak zwarty, iż trudno się dziwić, że znaleziono dla nich wspólny szyld, ale starsi leśnicy szanują tradycję.

Przyjechaliśmy tu od szosy Białystok – Sokółka, spod zajazdu, który w takiej jak ta puszczańskiej okolicy nie ma prawa nazywać się inaczej niż Leśny, szerokim traktem wśród kałuż. – Tędy jeździli Kozacy, szukając i wyłapując powstańców – opowiada Paweł, podchodząc do przycupniętej pod drzewem nad strugą leśnej kapliczki i nabierając wody zawieszoną na żerdzi połówką plastikowej butelki. – Połowa Białegostoku tu przyjeżdża z bańkami po wodę. Za Kozaków tu wisiały kubeczki brzozowe, to od nich pochodzi zwyczaj picia wody w tym miejscu.

Budowniczowie i czyściochy

W drodze na wzgórze przeciskamy się wśród gęsto stojących młodych grabów i jesionów. Przewodnik markotnieje. – Coś nie widać werand – mruczy rozczarowany. Bo jeżeli przed norą borsuka jest płaski placyk świeżej ziemi, zwany w gwarze łowieckiej werandą, to znak, że borsuk w tej norze mieszka i chętnie się przed nią wyleguje. Czyli byłaby szansa na spotkanie tego pospolitego, ale skrytego i zwykle dopiero nocą wyruszającego na łowy zwierza. Tymczasem część wejść jest zasypana liśćmi, martwa. – No, to nie zawsze są wejścia. Część otworów to okna i wentylatory.

Bo jaźwiec – jak kiedyś nazywano borsuka – to zwierzę nie tylko pracowite, ale i czyste. System podziemnych korytarzy liczy kilkadziesiąt metrów długości. Najważniejsza jest w tym systemie komora lęgowa, gdzie przychodzi na świat młode pokolenie. Przytulnie tu i miękko, bo pełno pościąganej ściółki. Borsuki grabią ją i włóczą – jak to się fachowo nazywa – czyli zagarniają zeschłe liście przednimi łapami i, posuwając się tyłem, wloką ten materiał do nory. Na wiosnę borsuki potrafią tę swoją pościel wygarnąć z powrotem na dwór, żeby się... wywietrzyła! Mało tego, tworzą w korytarzach wiele otworów prowadzących na zewnątrz, by zapewnić sobie wentylację. Tym bardziej potrzebną, że wewnątrz podziemnego miasta są wydzielone zakątki, do których ci królowie podziemi na piechotę chodzą. Co prawda tylko zimą, w czasie swego niepełnego snu zimowego – raczej drzemki niż typowej hibernacji. Później wolą za potrzebą wyjść na świeże powietrze.

Nasz przewodnik wskazuje na wypróchniały, oparty końcem o ziemię pień złamanego drzewa. Jest wydrążony niczym łódka i dziwnie gładki w środku. – To zjeżdżalnia młodych borsuków – oznajmia i zapewnia, że maluchy uwielbiają zabawy, co uchodzi wśród badaczy za świadectwo wysokiej inteligencji zwierzęcia. Na dowód nasz tropiciel wskazuje liczne, ale już z lekka mchem pokryte ślady borsuczych pazurków na zewnętrznej stronie pnia. A oko na takie szczegóły ma nie od parady...

Paweł Świątkiewicz jest chirurgiem ortopedą, który przyszył w swoim zawodowym życiu 200 odciętych rąk. Z niebywałą precyzją potrafi zszywać delikatne nerwy, wkłuwając igłę w chwilach przerw między uderzeniami swego serca, by mu dłoń ani odrobinę nie drgnęła. Gdy polował, należał do najlepszych strzelców. Ale polować przestał, choć było to w jego rodzinie tradycją. Przestał, bo – jak mówi – dziś nie ma już prawdziwego łowiectwa, związanego z dbaniem o zwierzynę i jej ciągłym badaniem. Jest tylko zabijanie. Zamienił więc rusznicę na aparat z długą lufą teleobiektywu, ale instynkt tropiciela mu pozostał. I miłość do borsuków. To zwierzę to jego faworyt.

Teraz pokazuje nam cały szereg drobnych dołków w ziemi, do których prowadzą ścieżynki. W niektórych dołkach są resztki pancerzyków owadów.

To borsucze pułapki na chrząszcze i inny leśny drobiazg. Podobnych używają do chwytania owadów badacze i leśnicy. Większe dołki w ustronnych miejscach to z kolei latryny. Tu borsuk, przeważnie zaraz po wieczornym wyjściu z nory, zostawia odchody – bezcenny materiał dla badaczy. Dwaj teriolodzy (specjaliści od ssaków), Rafał Kowalczyk i Robert Mysłajek, zajmujący się niezależnie od siebie poznawaniem życia tych zwierząt, wydobywają z takich odchodów... niestrawne szczecinki dżdżownic. Jak je policzą i określą, od jakiego gatunku dżdżownicy które pochodzą, dowiedzą się, co borsuk jada i w jakiej ilości.

Najchętniej jada właśnie dżdżownice. Każda ma około tysiąca szczecinek, więc jak się je pod szkłem powiększającym dokładnie porachuje, to już można powiedzieć, ile robaków borsuk zjadł. Takie obliczenia trzeba robić latami, jeżeli chce się mieć doktorat z życia borsuka, co stało się już udziałem obu wymienionych badaczy.

Paweł za to umieścił kiedyś przed norami cały system zmajstrowanych przez siebie czujników pozwalających na odległość śledzić moment wyjścia borsuka z nory. Urządzenie odbiorcze miał zawsze obok lampki nocnej przy łóżku. Chciał wiedzieć, czy jest sens zasadzać się z aparatem w pobliżu nor.

Wyszło, że nie ma sensu, bo mieszkańcy podziemi wychodzą dopiero nocą. Ale nie zawsze i nie wszędzie. W Anglii, gdzie borsuki są ściśle chronione (u nas – łowne), w biały dzień wychodzą przed nory i wylegują się w słońcu. Jak im ktoś rozwali norę – ma obowiązek stworzyć na własny koszt jej zamiennik, a zwierzęta chętnie różne ludzkie twory wykorzystują jako siedziby, np. ruiny leśniczówek. Zresztą i u nas pewien badacz widział, jak w samo południe borsuk na środku leśnej drogi upolował żmiję i, całkiem ignorując gapiącego się nań człowieka, pochłonął jak pożywną kluskę.

Zwierzę wielu kultur

Ruszamy przez puszczę. Paweł zna tu każdy kąt. Przecinamy malowniczo wijącą się wśród lasów Sokołdę i położoną nad nią cichą wioskę Dworzysk. Znów przed nami szmat zwartej, bogato podszytej puszczy – dzieła w równym stopniu natury, jak i pokoleń leśników. Przez drogę przemykają kochające tylko bujne lasy jarząbki, nad linią oddziałową krążą orliki – rzadkie ptaki drapieżne gniazdujące w lesie, ale żeru szukające na licznych tu polanach.

Otaczają nas coraz większe pustkowia. Im bliżej granicy, tym mniej lasu, ten krajobraz przywraca dawne znaczenie słowu puszcza, które oznaczało miejsce puste, głuche, odludne. W pewnej chwili drogę przecina nam pędzące stado żubrów. To część wolno żyjącego stada, od 50 lat zadomowionego w Puszczy Knyszyńskiej, a egzystującego głównie na okalających ją polach. Właśnie na naszych oczach za stadkiem pędzi na światłach z ryczącym klaksonem wóz terenowy, wzbijający tuman pyłu. To jeden z tutejszych rolników, któremu żubry depczą i podjadają kukurydzę lub rzepak uprawiane na setkach hektarów.

Ten pofalowany sztuczny step to Wysoczyzna Krynecka. Niektóre wzgórza Paweł i jego koledzy nazywają hełmami. Nic dziwnego: ich szczyty wieńczą kępy lasu niczym nałożone hełmy. Kryją liczne okopy z czasów I wojny światowej. Stoki tych zygzakowatych transzei to raj borsuków. Kochają wszelkie skarpy, parowy i nasypy, bo łatwo w nich wygrzebywać nory. A tu szczególnie łatwo, bo lodowiec, sprawca tych wzgórz, stworzył uwarstwienie: glina – piasek, glina – piasek. Borsuki kopią norę w piasku, a nad głową maja gotową glinianą powałę, pod nogami zaś takąż podłogę. Nic dziwnego, że w całej Puszczy Knyszyńskiej i jej przyległościach jest kilkadziesiąt podziemnych borsuczych miast.

Nasz przewodnik przez wiele lat był gospodarzem swego obwodu łowieckiego. Pokazuje resztki ziemianki, w której pomieszkiwał, by nie jeździć w tę i z powrotem do Białegostoku, a także miejsca, gdzie polował na borsuki. Aparatem. A nawet dwoma, ustawionymi przy norach i zdalnie sterowanymi kablem. Nasz bezkrwawy łowca nieraz widział, jak te zwierzaki wychodzą tu sobie jeszcze za dnia na piaskowe werandy, więc liczył na fotograficzny pokot. Daremnie – wytknęły tylko nosy z nor i zaraz się schowały, najwyraźniej zauważając zamaskowane aparaty i wyczuwając, że ktoś chyba na nie dybie.

O wyjątkowym sprycie borsuków, o ich umiejętności przystosowania się do wszystkiego, co wnoszą do przyrody ludzie, mówią także badacze tych zwierzów. Ich zwyczaje wyraźnie zależą od miejscowych warunków. W północnej części swego prawie całą Europę obejmującego zasięgu są przede wszystkim drapieżcami, a na ciepłym południu, obfitującym we wszelkie bulwy i owoce – leniwymi jaroszami. Nawet w polskich górach zauważono, że borsuki mieszkające wyżej, w surowszych warunkach klimatycznych, są bardziej drapieżne i zajmują większe tereny, a im niżej, tym bardziej buszują po zdziczałych sadach, a z żywych istot pochłaniają co najwyżej swe ulubione dżdżownice.

Archeolodzy z pazurem

Puszcza Knyszyńska zawsze była nie tylko zlepkiem różnych puszcz i rozmaitych krajobrazów, ale też obszarem sąsiadowania rozmaitych nacji i kultur. W tutejszych miasteczkach są cerkwie i kościółki katolickie. Są tatarskie meczety i synagogi. To więc kraina wielu religii. Ale nie tylko. Przed tysiącami lat było to miejsce styku północnej kultury kundajskiej i wschodniej janisławickiej. Z kolei za czasów państwa polskiego o puszczę spierali się Jaćwingowie, Mazowsze, Litwa, Ruś i Krzyżacy, co prowadziło do rozmaitych starć. Koło Niemczyna wznosi się usypane w XIV wieku przez Litwinów grodzisko, które miało stanowić warowny przyczółek, broniący litewskiej części puszczy przed zakusami Krzyżaków. Paweł zaś pokazuje nam koło wsi Knyszewicze resztki grodziska, na którym potem usypano kurhan morowy, gdzie składano ofiary epidemii. Dziś borsuki ochoczo grzebią w nim nory.

W tych stronach powstała już kiedyś legenda o zamczysku, bo pracowite i schludne borsuki powyrzucały ze swych przepastnych korytarzy skorupy prastarych naczyń, dawne narzędzia. W miejscu zaś starego obozowiska z czasów powstania styczniowego, położonego w samym sercu puszczy, co rusz ci archeolodzy kniei wyrzucają ze swych nor guziki z orzełkami albo klamerki od mundurowych pasków.

Nikomu nie wolno rozkopywać tego otaczanego ochroną miejsca, borsukom nikt nie zabrania...

Tekst powstał w ramach kampanii „Dzika Polska. Lasy pełne życia" dofinansowywanej przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, związanej z ustanowieniem przez ONZ roku 2011 Międzynarodowym Rokiem Lasów.

Podziemne miasto borsuków rozciąga się na wzgórzu. Aż dziwne, że w podlaskiej płaskiej okolicy są tak strome podejścia. Ta leśna metropolia ma ok. 200 lat, sosny w pobliżu mają więcej. Ale stare drzewa nie są rzadkością w puszczy... no, właśnie, jakiej? Wedle mapy to Puszcza Knyszyńska otaczająca Białystok prawie ze wszystkich stron szerokim pierścieniem, jego zielone płuca. Ale nasz przewodnik, białostocczanin Paweł Świątkiewicz, ostrzega, że lepiej nie używać tej nazwy przy niektórych tutejszych leśnikach. To bowiem nazwa z peerelowskich czasów. A dla nich istnieją tutaj tylko takie puszcze, jak Błudowska, Sokólska, Krynecka, Swisłocka czy Buksztelska – bo na takie to kompleksy dzieliła puszczę dawna gospodarka, z której echem czują się emocjonalnie związani.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"