Celebryci prowokacyjnie przełamują więc tabu, jakim przez ostatnie lata było posiadanie futra. Jego renesans już widać gołym okiem, i to nie tylko na światowych wybiegach. Wystarczy wyjść na główne ulice Paryża, Rzymu, Londynu czy Warszawy. Futro przestało się kojarzyć jedynie z ciężkim płaszczem z karakułów, które damy po sześćdziesiątce zakładały do kościoła czy do teatru. Ponad połowa klientek salonów kuśnierskich ma mniej niż 40 lat. Coraz więcej wśród nich jest bardzo młodych dziewczyn, fanek Britney Spears czy Jennifer Lopez, które bez żenady paradują w norkach. Te, których nie stać na podszytą norkami pelisę, kupują czapki, kołnierze czy choćby kamizelki z obszyciem z królika. Albo futro z drugiej ręki, przy okazji uspokajając sumienie, że „jest już martwe od pokoleń". Wielbicielki naturalnych futer nie boją się, że zostaną na ulicy zaatakowane sprayem, a protesty ekologów komentują wzruszeniem ramion. Co z tego, że sztuczne szynszyle i sobole trudno gołym okiem odróżnić od naturalnych? W przeciwieństwie do tych ostatnich rozkładają się przez setki lat, zanieczyszczając ziemię kupą chemii. Futro z poliuretanu wcale nie jest więc tak ekologiczne, jak by się mogło wydawać. Wielcy projektanci utrzymują, że to wyrób futropodobny, który z luksusem i elegancją nie ma nic wspólnego.
Ekolodzy mają w tej sprawie inne zdanie. Wyliczają, że aby uszyć jedno futro przeciętnej wielkości, zabija się 27 szopów, 40 soboli, 150 gronostajów, 11 rysi, 18 lisów, 55 dzikich norek lub 100 szynszyli. Rocznie ginie około 40 milionów zwierząt futerkowych. Opis ich cierpień, który można przeczytać m.in. na stronach PETA, stawia włosy na głowie. Zwierzęta są upychane w klatach, przekarmiane (aby szybko dorastały) lub głodzone (aby miały bardziej lśniące futro). Potem są zabijane prądem, spalinami samochodowymi, chloroformem, uderzeniem w tył głowy. „Fermy ze zwierzętami futerkowymi mają więcej wspólnego z obozami koncentracyjnymi niż ze zwyczajnymi fermami", przekonują przeciwnicy futer. Nie dają się zwieść zapewnieniom kuśnierzy, że prowadzona od kilkunastu lat batalia znacznie poprawiła warunki na fermach, gdzie zwierzęta mają teraz więcej miejsca w klatkach, stały dostęp do wody i „bardziej humanitarne warunki uboju". Pamela Anderson, która od lat współpracuje z PETA, nakręciła na jednej z ferm krótki filmik będący dowodem, że to nieprawda. Po jego obejrzeniu koszykarz Dennis Rodman natychmiast zgodził się na udział w kampanii „Wolę chodzić nago, niż nosić futra". „Tylko ten, kto widział, jak wygląda pozyskiwanie skór, może zrozumieć cierpienie naszych braci mniejszych", przekonuje sportowiec – pierwszy mężczyzna, który rozebrał się w słusznej sprawie.
Ekolodzy nie ustają w edukowaniu kolejnych pokoleń fashion victims. Prowadzili na przykład kampanię przeciwko domowi mody Burberry, który oferuje futra, twierdząc, że marka stała się „synonimem okrucieństwa wobec zwierząt". Próbują też zawstydzić gwiazdy, które pokazują się w futrach. Nie jest to jednak łatwe zadanie, bo jest ich coraz więcej. Sławy show-biznesu zdają się nie przejmować faktem, że ekolodzy umieszczają ich nazwiska na własnej liście najgorzej ubranych celebrytów, choć zjadliwe komentarze na ich temat radośnie podchwytują brukowce i plotkarskie portale. O Catherine Zeta-Jones, która otwarcie deklaruje słabość do naturalnych futer, ekolodzy napisali: „W obrzydliwych spodniach z krowiej skóry, ohydnym płaszczu z lisów i ze wstrętną torebką ze skóry aligatora Catherine Zeta-Jones wygląda, jakby przemierzyła z nożem Arkę Noego. Może stara się przygotowywać sobie kolejną charakteryzację do swej następnej roli – seryjnego zabójcy albo wypychacza zwierząt". PETA nie cofa się przed obrażaniem gwiazd. O Evie Longorii: „W tych swoich tandetnych futrach wygląda jak prostytutka. Eva potrzebuje natychmiastowego rozwodu ze swoim stylistą". O Kate Moss: „Jak zmienić wizerunek włóczęgi na supermodelki? Kate się wydaje, że wystarczy założyć futro. Gdyby coś widziała przez te swoje mętne oczy, to by dostrzegła, że futro jej nie pomoże". O Lindsay Lohan: „Wiem, kto mnie zabił, to ta okropna Lindsay – właśnie to krzyczą biedne lisy, które musiały zginąć porażone prądem, aby ta paniusia mogła się pokazać w swoim nowym futerku".
Na listę trafiła także Janet Jackson, która wzorem Cindy Crawford wzięła udział w kampanii promującej futra z norek marki Blackglama. PETA tak skomentowała ten wyczyn: „To niewiarygodne, do czego zdolne są gwiazdy, kiedy podupada ich kariera. Nie sądziliśmy, że Janet będzie aż tak zdeterminowana. Prosimy ją o przemyślenie tej sprawy". Siostra Michaela Jacksona uznała jednak udział w reklamie za nobilitację i zaszczyt. Być może dlatego, że w tej samej kampanii, zatytułowanej „What Becomes A Legend Most?" przed nią występowały takie sławy, jak Marlena Dietrich, Sophia Loren, Audrey Hepburn czy Elizabeth Taylor. A być może dlatego, że po sesji mogła zatrzymać futro z czarnych norek...
Wojna między zwolennikami i przeciwnikami futer trwa i nic nie zapowiada jej końca. Projektantka i aktywistka PETA, Sadie Frost, uważa, że wszystko w rękach projektantów, bo to oni – we współpracy z gwiazdami show-biznesu – lansują trendy. „Z przerażeniem obserwuję bezmyślność moich kolegów po fachu. Ludzie noszą to, co gwiazdy, a gwiazdy noszą to, co proponują im projektanci. Ci zaś robią futra, bo to nie tylko najbardziej spektakularny element ich zimowych kolekcji, lecz także pewny zysk", tłumaczy Sadie. Na razie jednak jedynie kilku projektantów (Stella McCartney, Ralph Lauren czy Vivienne Westwood) konsekwentnie nie używa futer w swoich kolekcjach. Więcej jest takich, którzy zgadzają się z Karlem Lagerfeldem: „W ten sam sposób jak lisy czy szynszyle hodujemy kurczaki. Dopóki więc jemy mięso i chodzimy w butach ze skóry, bunt przeciw noszeniu futer jest bezzasadny", uważa projektant.