Top Model. Historia prawdziwa

Choć wszystkie podbiły świat mody, niewiele prócz tego je łączy. Kariery trzech supermodelek pokazują, że ścieżki prowadzące na szczyt bywają bardzo poplątane

Publikacja: 30.06.2012 05:02

Top Model. Historia prawdziwa

Foto: ROL

Red

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Supermodelki to księżniczki XXI w. Mieszkają w pałacach, przyjaźnią się z diamentami, a urodą przyciągają zalotników z najdalszych zakątków świata. Zakładając, że dziecięce marzenia ulegają koniunkturze, małe dziewczynki powinny porzucić myśli o byciu uwalnianymi z wieży i zacząć główkować, jak znaleźć się na liście najbardziej pożądanych twarzy świata. My, wnioskując z diametralnie różnych biografii kilku top modelek, próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, czego potrzeba, by wspiąć się na modowy szczyt. Dowiedzieliśmy się tylko, że świat mody rozdaje szczęśliwe losy na loterii szalenie kapryśnie.

Jeśli o kimś w świecie mody można powiedzieć, że uparcie i wbrew przeszkodom walczył o osiągnięcie swojego celu, to o Polce Anji Rubik, która niedawno osiągnęła w modelingu trzecią pozycję na świecie. 27-letnia dziś Anja uważana jest za modelkę idealną. Choć wciąż daleko jej do trzydziestki, jej nonszalancki styl pozowania już stał się kanoniczny dla fotografów z całego świata.

– To modelka-kameleon – mówi Greg Klukowski, dawniej model, dziś znany fotograf mody – przez lata swojej pracy pokazała się światu w bardzo wielu odsłonach i w każdej z nich zachwyciła. Ma niesamowite ciało, nieskazitelną skórę i przepiękne kości policzkowe. Jej największymi atutami są ogromna świadomość swojego ciała i plastyczność przed obiektywem.

Z celi w Bastylii

Choć wydaje się, że z takimi warunkami Anja była skazana na sukces, ten wcale nie przyszedł jej bez trudu. Już jako parolatka z otwartą buzią oglądała pokazy Lindy Evangelisty i Naomi Campbell. Widząc, że to nie słomiany zapał, rodzice sami pchali ją do realizacji marzeń – to mama wysłała jej zdjęcie do czasopisma „Uroda", dzięki czemu jako 15-latka Anja wyjechała do Mediolanu. Kiedy po raz pierwszy postawiła stopę na wybiegu, poczuła się, jakby robiła to od zawsze. Bo też w jej głowie nigdy nie było alternatywnego scenariusza – dziś przyznaje, że od samego początku zamierzała zostać top modelką. Połowiczny sukces jej nie interesował.

Mając zaledwie 17 lat, Anja przeprowadziła się do Paryża. Rodzice dali jej pełną swobodę, błogosławieństwo i swoje karty kredytowe, w duchu modląc się, żeby szybko poszła po rozum do głowy. Nic z tego – choć wiele razy płakała w słuchawkę, uparła się, że nie wróci. W brytyjskim liceum dla paryskiej bananowej młodzieży nieznająca francuskiego Anja nie miała przyjaciół. A nawet gdyby miała, zapewne zabrakłoby jej siły na spotkania z nimi – po szkole zamiast leżeć do góry brzuchem gotowała, prała, sprzątała i płaciła rachunki. „Moje pierwsze mieszkanie w Paryżu było takie, że dziwię się, że nie popełniłam tam samobójstwa. Miało 18 mkw., jedno malusieńkie okienko i znajdowało się na samej górze kamienicy zbudowanej z kamieni pozostałych po zburzeniu Bastylii, więc było w nim cholernie zimno i ciemno" – wspominała. Wieczorami, przykryta kocem, nadrabiała braki w angielskim, które uniemożliwiały jej naukę chemii czy biologii. Później, około północy, zdarzało jej się jeszcze wyjść na jogging. Jogging, dodajmy, wokół jednej z niebezpiecznych dzielnic miasta.

Na pracę jako modelka zostawał jej czas tylko w weekendy, ale ponieważ na pół gwizdka nie sposób zrobić międzynarodowej kariery, Anja przeniosła się do Nowego Jorku. Tam wyrobiła sobie opinię niezawodnej, która towarzyszy jej do dzisiaj. Ponieważ na castingach słyszała, że jest za ładna, zaczęła ubierać się w T-shirty i trampki. Żeby odciąć się od wizerunku laleczkowatej blondynki, nie zawahała się też obciąć na krótko swoich dawnych anielskich włosów. Kiedy trzeba zrobić zdjęcia w lodowatej wodzie, wiadomo, że Anja będzie zwarta i gotowa, nawet mimo wysokiej gorączki. Sesję na Alasce, kiedy w koszulce i majtkach jechała saniami na mrozie, przypłaciła zapaleniem płuc, a kampanię biżuterii – podduszeniem przez węża. Jej poświęcenie w końcu przyniosło jednak efekty. W kwietniu 2008 r. francuski „Vogue" nazwał Rubik top modelką, a Carl Lagerfeld mówi o niej, że jest jedną z najpiękniejszych kobiet, z jakimi pracował. Dziś ma trzecie miejsce na liście najlepszych modelek i ma nadzieję, że tak pozostanie. Jako wojowniczka nie wyobraża sobie osiągnąć wszystkiego.

Całkowicie inaczej potoczyła się kariera obecnego numeru jeden wśród top modelek, czyli Lary Stone, urodzonej w 1983 r. Holenderki. Ta, w przeciwieństwie do Anji, nigdy nawet nie postrzegała modelingu jako zawodu. Choć dziś dzięki swoim mocno zarysowanym kościom policzkowym, orzechowym oczom i nordyckim włosom porównywana jest do Brigitte Bardot, zanim zaczęła karierę modelki, nie czuła się atrakcyjna. Za wysoka i zbyt charakterystyczna, w gronie rówieśniczek uważana była za dziwadło, do czasu, gdy jako czternastolatka została zauważona w tłumie paryskiego metra. Od tego czasu zrobiła oszałamiającą karierę, choć raczej mimo swoich wad, niż dzięki zaletom.

Barbie z diastemą

Mówiąc wprost, Lara Stone nie jest bowiem uważana za najlepszą modelkę. Jej umiejętności wybiegowe pozostawiają wiele do życzenia. Przyjaźnie nastawieni mówią, że dzięki specyficznemu sposobowi poruszania się Lara wyróżnia się na tle wybiegowych robotów, złośliwi – że ze swoim sztywnym chodem i tępym spojrzeniem wygląda na wybiegu jak Lurch z rodziny Adamsów. Ona sama szczerze przyznaje, że nie znosi pokazów mody. Winę zrzuca na stópki w rozmiarze 37, które przy pokaźnym wzroście (178 cm) i dorodnym biuście (D) czynią ją cokolwiek chybotliwą. „Mam małe stopy, długie nogi i duże piersi jak Barbie, a wiadomo, że ona, gdyby istniała, nie mogłaby utrzymać równowagi!" – przyznawała w jednym z wywiadów.

Choć Cathy Horyn, znana blogerka modowa, określiła Stone jako „antymodelkę", nie przeszkodziło jej to osiągnąć w modelingu wszystkiego, co jest do osiągnięcia. James Scully, odpowiedzialny za wybieranie dziewczyn na największe światowe wybiegi, opisał Larę jako „modelkę, której prezencja i piękno są tak zniewalające, że kiedy wchodzi do pokoju, ustają rozmowy, a na ulicy zatrzymuje się ruch". Fakt faktem, że świat mody nie tylko wybaczył Larze wszystkie niedoskonałości, ale wręcz pokochał ją jak niesforne dziecko. – Stone stanowi żywe zaprzeczenie lansowanego na świecie typu modelki – ma duże piersi, nie widać u niej kości – a jednak stała się modelką, ktora ogromnie inspiruje – tłumaczy Klukowski. – Niesamowita twarz, wydatne usta i przede wszystkim przyciągająca uwagę szpara między zębami, która dzieli świat na tych, którzy ją uwielbiają i tych, co nienawidzą.

Jeszcze kilka lat temu początkująca Stone rzeczywiście kruszyła kopie z agentami, którzy namawiali ją do usunięcia szpecącej przerwy. Na swoje szczęście stanowczo odmówiła, a diastema natychmiast stała się obowiązującym wybiegowym trendem. W 2010 r. w branży zaroiło się od blondynek ze szparą między zębami, jak córka Micka Jaggera – Georgia Jagger czy Lindsey Wixon, a w amerykańskiej edycji programu „Top Model" prowadząca Tyra Banks zdecydowała o powiększeniu tej wady zgryzu u jednej z kandydatek.

Lara na każdym kroku pokazuje, że ma za nic dekalog modelki. Przez lata paliła zakazane papierosy, mimo problemów z cerą odmawia picia wody, bo lubi tylko kokosową. Otwarcie przyznała, że był czas, kiedy kontrolę nad jej życiem przejął alkohol. Mówi też, że nienawidzi siłowni, po jodze ma mdłości, uwielbia za to brytyjskie śniadania i zapiekanki farmerskie, mimo że jej wymiary dalekie są od rozmiaru 34. Ale to właśnie dzięki swojej niezwykle kobiecej figurze, tak innej od dominującej w branży, Lara opanowuje dziś wszystkie rankingi najseksowniejszych modelek i regularnie pozuje do słynnego kalendarza Pirelli. W roku 2009 magazyn „W" określił ją jako najbardziej pożądane twarz i ciało w branży, a paryski „Vogue" umieścił ją w gronie 30 top modelek lat 2000. Jesienią 2010 r. Stone podpisała ekskluzywny kontrakt z Calvinem Kleinem i zyskała tytuł pierwszej damy światowego modelingu, którego od tej pory nie oddała.

Do Lary i Anji bez wątpienia należy przyszłość, warto pamiętać jednak także o ikonach, które na stałe zapisały się w historii modelingu. Jest wśród nich Natalia Vodianova, która mimo że szczyt kariery ma już za sobą, wciąż pracuje i olśniewa nieprzemijającą urodą. – Vodianovą widzę zawsze taką, jak na fotografii Paulo Roversiego. On właśnie zrobił jej zdjęcie, które zapamiętam do końca życia. Pytanie, czy to zasługa fotografa, czy modelki – pewnie obojga, ale ja uważam, że piękno tego zdjęcia to jej właśnie zasługa. Vodianova to fantazja każdego fotografa – eteryczna, wiecznie młoda, z fantastycznymi niebieskimi oczami – mówi o top modelce Klukowski.

Trencz z białego skaju

Dziś o jej drodze na szczyt mówi się „historia Kopciuszka", choć dzieciństwo, które spędziła w biednej dzielnicy przemysłowego radzieckiego miasta Gorki (dziś Niżny Nowogród), jeśli przypominało bajkę, to raczej Andersena, i to z tych bardziej przygnębiających. 30-letnią dziś Vodianovą samotnie wychowywała matka. Ponieważ jedna z jej przyrodnich sióstr cierpiała na porażenie mózgowe, rodzina musiała zmagać się nie tylko z biedą, ale i bolesnym społecznym wykluczeniem. Natalia nie tęskniła jednak za ojcem – wiedziała, że jest równie biedny co matka i równie niemiły jak jej ojczymowie. Zaciskała więc zęby i od 11. roku życia pomagała rodzinie, sprzedając owoce na targowym straganie.

Jej życie zmieniło się za sprawą pewnego płaszcza. Nie był magiczny ani zapewne nawet ładny. Ot, tandetny trencz z białego skaju, sprowadzony z Polski przez znajomą rodziny jako powiew zachodniego luksusu. Natalia zakochała się w nim jednak od pierwszego wejrzenia i mimo trudnej sytuacji materialnej rodziny, już nie wypuściła z rąk. Po latach wspominała, że kiedy przeszła w nim przez centrum miasta, a dużo starsi mężczyźni oglądali się za nią jak za gwiazdą filmową, po raz pierwszy uświadomiła sobie, że jest atrakcyjna. Miała 15 lat i matka zapisała ją do szkoły modelek. Dwa lata później przeprowadziła się na stałe do Paryża, by do Rosji wrócić już jako milionerka. To jednak jeszcze nie był koniec bajki. W 2001 r. na kolacji w Paryżu dawna sprzedawczyni warzyw poznała bowiem brytyjskiego arystokratę i miliardera Justina Portmana, do którego oczywiście, zgodnie z prawidłami komedii romantycznych, zapałała początkowo szczerą niechęcią. W wywiadzie dla „Guardiana" mówiła: „Justin siedział z koleżanką, która mnie zaprosiła. Wydawało mi się, że coś jest między nimi. Kiedy wstał i przysiadł się do mnie, poczułam się urażona. Za kogo on ma nas, Rosjanki? – pomyślałam. Napadłam na niego, on mi odpyskował. Potem udawałam, że nic do niego nie czuję. Pochodziliśmy w końcu z tak różnych światów, a ja jestem bardzo dumna". Para pobrała się jednak jeszcze w tym samym roku, kiedy zaledwie 19-letnia Natalia była już w zaawansowanej ciąży.

Choć wydawało się, że dla modelki u progu światowej kariery ciąża to zabójstwo, ona swoje najlepsze lata w branży wciąż miała przed sobą. Nie zwolniła zresztą tempa – jeszcze do piątego miesiąca pierwszej ciąży z synem – Lucasem Alexandrem bez przerwy pracowała. Później urodziła jeszcze dwoje dzieci – syna Viktora, nazwanego tak na cześć dziadka modelki, oraz córkę Nevę. Wiodąc tradycyjne życie młodej mamy – gotując obiady dla dzieci i chodząc na ich szkolne przedstawienia, zdążyła wziąć udział łącznie w ponad 175 największych pokazach mody, zostać twarzą m.in. Givenchy, Calvina Kleina, Louisa Vuittona i Versace.

Tylko jej małżeństwo nie przetrwało, chyba tylko po to, żeby historia radzieckiego Kopciuszka nie była zupełnie bajkowa.

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Supermodelki to księżniczki XXI w. Mieszkają w pałacach, przyjaźnią się z diamentami, a urodą przyciągają zalotników z najdalszych zakątków świata. Zakładając, że dziecięce marzenia ulegają koniunkturze, małe dziewczynki powinny porzucić myśli o byciu uwalnianymi z wieży i zacząć główkować, jak znaleźć się na liście najbardziej pożądanych twarzy świata. My, wnioskując z diametralnie różnych biografii kilku top modelek, próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, czego potrzeba, by wspiąć się na modowy szczyt. Dowiedzieliśmy się tylko, że świat mody rozdaje szczęśliwe losy na loterii szalenie kapryśnie.

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla