Ostatni powiew lata

„Summer's almost gone" – śpiewał Jim Morrison. Jeśli ktoś szuka idealnego soundtracku dla mijającego właśnie lata i rozpoczynającej się jesieni, to zapraszam do lektury oraz słuchania

Publikacja: 09.09.2012 19:00

Frank Ocean

Frank Ocean

Foto: materiały prasowe

Santigold to królowa najlepszych parkietów w najmodniejszych miastach świata. Fuzja muzyki punk, raggae, hip-hop, dub i elektroniki potrafi rozruszać każdego. Kiedy piszę te słowa, Polskę zalewa druga – i zapewne ostatnia w tym roku – fala upałów. Mniej więcej do takiej temperatury doprowadza słuchanie drugiej płyty artystki. Świadectwo jakości wystawili Santigold nieodżałowani Beastie Boys, którzy zaprosili ją, jako jedną z nielicznych, do gościnnego udziału na swojej ostatniej płycie. Już pierwszy na płycie utwór „Go!" z udziałem Karen O z Yeah Yeah Yeahs zasługuje na miano singla roku. To Santigold nadaje dziś ton alternatywnej scenie tanecznej.

Z zupełnie innej bajki jest najmodniejszy w tym sezonie Frank Ocean. Muzyka Oceana potrafi rozpalić do czerwoności udanym połączeniem ambitnego electro funky, R&B, neosoulu, miękkiego jazzu i hip-hopu. Frank czaruje falsetem niczym młody Prince, świeżością kompozycji porównywalną z wczesnymi przebojami Michaela Jacksona, produkcją, której pozazdrościć może mu Timbaland, muzycznym sex appealem D'Angelo i energią Johna Legenda. Pop XXI w. Nie ma dzisiaj na świecie płyty, która odzwierciedlałaby wszystko to, co jest na czasie i najlepsze w komercyjnym graniu, nie będąc przy tym muzycznym obciachem. Taki pop chcieliby robić Usher czy Justin Timberlake, gdyby tylko mieli wystarczająco dużo talentu. Ocean miał wystąpić przed Coldplay na zbliżającym się warszawskim koncercie kwartetu. I nie dziwiły mnie głosy, że wielu wybierało się głównie na młodą gwiazdę niż na głównych konkurentów U2.

Żółtodziobem nie jest za to Newton Faulkner. Raczej radosnym ryżodziobem, przypominającym witalną wersję dawnego lidera Simply Red do spółki z Johnem Butlerem. Pełne słońca, bezpretensjonalności, luzu kompozycje lokują się gdzieś między urokiem Jacka Jonhsona, wrażliwością Bon Iver, energią wspomnianego Johna Butlera Trio i Dave'a Mathewsa. Faulknerowi wystarczą akustyczna gitara i żarliwy głos, żeby zarazić słuchacza optymizmem. I wcale nie dziwi, że Newton zadebiutował na szczycie brytyjskiej listy albumowych bestsellerów. Szkoda, że nie polskich.

Interesująco przedstawia się geneza drugiej płyty artysty, który występuje pod pseudonimem Twin Shadow. Pochodzący z Dominikany George Lewis Jr (prawdziwe nazwisko TS) twierdzi, że źródłem inspiracji przy tworzeniu „Confess" była jego pasja – jazda motocyklem i jej konsekwencje: „Pewnej zimy, wioząc przyjaciela na tylnym siedzeniu, rozbiłem mój motor. Tego dnia nie powinienem był jechać, ale byłem młody i nieustraszony. Kiedy motor wpadł w poślizg, moją głowę wypełniło wiele słów. Ta chwila spokojnego zwolnienia zaraz po zaskoczeniu i tuż przed żalem jest rozkoszą. Pamiętam, że w tym momencie chciałem powiedzieć mu wszystko. Ale jak mogłem to powiedzieć w ułamku sekundy? Jak moje słowa mogły dotrzeć do jego serca?". „Confess" to refleksyjne dźwięki zakorzenione w syntezatorowych latach 80. To album chłodny, wycofany, miejscami ambientowy, ale czasem i taneczny. Niepozbawiony elektrycznych gitar, ale i elektronicznych eksperymentów. Aksamitny głos Shadowa otula słuchacza. Podobnie jak i nieinwazyjna muzyka. Idealny podkład do zbliżających się coraz chłodniejszych dni.

Koniec wakacji i początek najsmętniejszej pory roku warto rozpocząć z weteranami z Pet Shop Boys i ich dziewiątym, bardzo udanym albumem „Elysium". To wciąż elegancki, wysmakowany pop, ale już nie tak ambitny i awangardowy (jak na PSB oczywiście) jak „Fundamental". Znacznie bardziej parkietowy, balladowy i klasyczny. Dyskotekowi klasycy z lat 80. zawsze byli krok do przodu w muzycznych trendach, a ich kolejnym płytom nie sposób było odmówić artystycznego zacięcia. I w tej materii nic się nie zmieniło. Neil Tennant to wciąż jeden z najbardziej rozpoznawalnych brytyjskich głosów, a synthpopowych kompozycji Chrisa Lowe nie sposób pomylić z czyimikolwiek innymi. Niby wszystko to już było. Niby wszystko to już znamy, ale wciąż chce się słuchać tych melodyjnych, tanecznych, radiowych kompozycji przepełnionych bajkowym klimatem i dużą dawką melancholii. To już jest końcówka lata. Tu już zaczyna się jesień. Koniec festiwali, tańców pod gołym niebem i plażowych szaleństw. Nadchodzi czas klubów i domówek, które również mają swój urok.

****Newton Faulkner, „Write It on Your Skin", Sony Music

 

 

 

 

****Twin Shadow, „Confess", 4AD/Sonic Records

 

 

 

****Frank Ocean, „channel ORANGE", Universal Music Polska

 

 

 

*****Santigold, „Master of My Make--Believe", Warner Music Poland

 

 

*****Pet Shop Boys, „Elysium", EMI

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"