Śmierć czeka na telefon

Polacy mają zasadniczą przewagę nad pozostałymi Europejczykami. Mogą zobaczyć, jakie są konsekwencje rewolucji obyczajowej. Najlepszym przykładem dramatu, do którego prowadzi zgoda na postulaty lewicy, jest kwestia eutanazji

Publikacja: 02.02.2013 07:19

20 proc. holenderskich lekarzy zapewnia, że zabiłoby pacjenta, który chciałby eutanazji z powodu „zm

20 proc. holenderskich lekarzy zapewnia, że zabiłoby pacjenta, który chciałby eutanazji z powodu „zmęczenia życiem”

Foto: AFP

Tekst z archiwum tygodnika "Uważam Rze"

Od czasu wejścia do Sejmu grupy Janusza Palikota, która zbudowała swój przekaz na walce z chrześcijaństwem i jakimkolwiek przejawem konserwatyzmu, widać natężenie ataków na wartości bliskie większości Polaków. W ostatnich jednak tygodniach wiele mainstreamowych mediów, które wypromowały „rewolucjonistę" z Biłgoraja, szczególnie intensywnie postanowiło włączyć się w walkę o „przekucie dusz" Polaków

Nie przez przypadek mieliśmy istny festiwal aborcyjnych coming outów polskich celebrytek, które przekonywały, że zabicie nienarodzonego dziecka nie jest niczym złym. Nawet najgłośniejsza ostatnio śmierć dziecka posłużyła lewicowym środowiskom do walki z Kościołem katolickim i jego nauką moralną. Nie można zapominać również o łopatologicznej propagandzie homoseksualnej, którą widzieliśmy na okładce jednego z tygodników. Ten sam tygodnik w haniebny sposób obraził również rzesze przeciwników in vitro.

Bez wątpienia mamy do czynienia ze spóźnioną o 40 lat wersją rewolucji, której ideowym ojcem na Zachodzie był Antonio Gramsci, uważający, że rewolucję socjalistyczną trzeba zacząć od wprowadzenia do kultury burżuazyjnej „ducha rozłamu" i zająć się systematyczną pierekowką dusz zwaną dla niepoznaki kontrkulturą.

W Polsce lewacką rewolucję przygotowują jednak ludzie, którzy za ojca chrzestnego mają Jerzego Urbana, a nie Gramsciego czy poetę Lorkę. Stąd ma ona barwy prymitywnego antyklerykalizmu. Nie można jednak nie zauważyć, że marcusowskie „dorwanie konserwatystów przez ich dzieci" jest u nas realizowane pełną parą. Dowodem na to może być delikatny skręt w lewo Platformy Obywatelskiej, która przyjęła zasadę płynięcia z modnym ideologicznie prądem.

Polską rewolucję kulturalną różni od tej, która „porwała zachodnią Europę", to, że jest robiona w błyskawicznym tempie. O ile np. w do niedawna katolickiej Holandii powoli zdobywano kolejne przyczółki, walcząc najpierw o aborcję, potem o eutanazję i w końcu o pełne prawa dla gejów, o tyle w Polsce walka odbywa się o wszystko jednocześnie. Może właśnie dlatego jest ona tak intensywna. Polacy mają zasadniczą przewagę nad pozostałymi Europejczykami. Mogą zobaczyć, jakie są konsekwencje rewolucji obyczajowej. Najlepszym przykładem dramatu, do którego prowadzi zgoda na postulaty lewicy, jest kwestia eutanazji, którą przedstawia się jako „prawo do wyboru własnej śmierci". Doświadczenie pokazuje, że eutanazyjna rzeczywistość zamienia się jednak w prawdziwy horror i z wyborem ma coraz rzadziej cokolwiek wspólnego.

Makabryczna usługa

Kilka miesięcy temu uruchomiono w Holandii makabryczną usługę, która polega na tym, że każdy może zamówić sobie eutanazję do domu. W ciągu dwóch miesięcy istnienia kliniki oferującej taką usługę wpłynęło do niej ponad 200 zgłoszeń osób, które chcą w taki sposób umrzeć.

– Rozwój sytuacji w Holandii pokazuje, jak bardzo mylili się ci, którzy sądzili, że jej legalizacja pozostanie zawężona jedynie do najbardziej drastycznych przypadków cierpienia pacjentów. Przełamanie tamy, jaką stanowiło do tej pory powszechne przekonanie o nienaruszalności niewinnego życia ludzkiego, musi pociągnąć za sobą postępujące poszerzanie grupy osób, które można bezkarnie uśmiercić" – mówi „Uważam Rze" ks. prof. Marian Machinek, autor książki „Śmierć w dyspozycji człowieka". To jednak nie Holendrzy wpadli pierwsi na mroczny, niczym filmy Davida Finchera, pomysł „eutanazji na telefon". Już w latach 90. słynny Doktor Śmierć – Jack Kevorkian, o którym pisałem w „Uważam Rze" rok temu, zabijał swoich pacjentów w starej furgonetce. Z uwagi na to, że w USA eutanazja jest nielegalna, Kevorkian jedynie „pomagał w samobójstwie" swoich pacjentów. Patrząc jednak na Holandię czy Kanadę, gdzie Komitet Bioetyczny Kanadyjskiego Towarzystwa Pediatrycznego zgodził się kilka miesięcy temu na eutanazję niemowlaków, można śmiało stwierdzić, że kwestia „ulżenia cierpiącemu pacjentowi" wymknęła się spod kontroli.

Mimo że legalizacja eutanazji masakruje (na różnych płaszczyznach) holenderskie społeczeństwo, nie ustają próby jej legalizacji w innych krajach. Coraz wyraźniej widać te próby również w Polsce.

Bombardowanie cierpieniem

Wspomniany wyżej Kevorkian przez długi czas, niczym pornograf Larry Flynt, celowo naciągał do granic możliwości amerykańskie prawo, by wymusić legalizację wspomaganego samobójstwa. W końcu w bezczelny sposób jawnie złamał prawo, wstrzykując w programie „60 minut" choremu truciznę, która go uśmierciła. Doktor Śmierć spędził za ten czyn osiem lat w więzieniu. Propagatorzy eutanazji zarówno z USA, jak i z Europy, gdzie zabijanie chorych jest w wielu miejscach legalne, stosują bardziej wysublimowane metody. Jedno ich jednak łączy z ich ikoną walki o „prawo do godnej śmierci". Wszyscy stosują szantaż emocjonalny. Kevorkian przez wiele lat unikał skazującego wyroku dzięki pokazywaniu przysięgłym nagrań wideo, na których cierpiący „pacjent" domagał się, w otoczeniu swoich bliskich, śmierci. Dokładnie to samo robią polskie media. Nie ma sensu cytować poszczególnych artykułów promujących legalizację eutanazji. Większość tekstów ma ten sam schemat, który opiera się na przeciwstawianiu opresyjnej religijności i prawa do godnego odejścia z tego świata. Najczęściej polega to na rozmowie z cierpiącą matką, która chce skrócić cierpienie swojego dziecka, albo z samym chorym, który przekonuje, że nie może znieść dłużej swojego stanu.

W ostatnim czasie znalazło się takich tekstów w liberalnej prasie naprawdę dużo. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „Gazety Wyborczej" słowo „eutanazja" i pojawią się takie tytuły: „Wejdę do niego przez dziurkę od klucza" (w leadzie tekstu czytamy: „Lekarze mówili, że są za eutanazją dla Krzysia, ale gdy prosiłam o konkretną pomoc, odpowiadali: »Nie mamy czym«. Dlatego zrobię to sama – rozmowa z Barbarą Jackiewicz, matką 43-letniego Krzysztofa Jackiewicza, który od 26 lat jest w stanie wegetatywnym"), „Brytyjczyk mruganiem domaga się eutanazji", „Szwajcarzy chcą eutanazji", „Szwedzi proszą o eutanazję", „Prawie połowa Litwinów popiera eutanazję". To tylko pierwsza strona archiwalnych tekstów o eutanazji największego dziennika w kraju.

Nie można się dziwić sposobowi sprzedawania społeczeństwu tego problemu. Trudno jest przecież polemizować, gdy zamiast merytorycznej debaty o skutkach eutanazji (lekceważenie krzyku rozpaczy chorych, udział firm ubezpieczeniowych i funduszy emerytalnych w uśmiercaniu beneficjentów na emeryturze etc.) dostajemy emocjonalny obrazek cierpiącego człowieka.

Miary cierpienia

Zarówno Kevorkian, jak i jego dzisiejsi naśladowcy zdają się nam mówić: „Jakim prawem, zdrowy człowieku, odmawiasz cierpiącemu prawa do godnej śmierci?!". Opakowanie eutanazji w płaszczyk praw człowieka doskonale się sprawdza. Niedawno w Kanadzie opublikowano badania, z których wynikało, że 70 proc. pytanych poparło legalizację eutanazji. Okazało się jednak, że większość z nich zrobiła to z powodu strachu przed umieraniem w cierpieniu.

Najbardziej paradoksalne jest jednak to, że poparcie dla eutanazji jest wysokie nawet w tych krajach, gdzie opieka paliatywna stoi na wysokim poziomie. Przykład państw, gdzie eutanazja jest dziś legalna, pokazuje natomiast, że straszenie cierpieniem i wywoływanie poczucia winy w zdrowym społeczeństwie jest jedynie pierwszym krokiem na eutanazyjnym „marszu przez instytucję".

– Gdy społeczeństwo już zgodzi się na legalizację eutanazji w wąskim zakresie, wchodzi drugi argument: prawo do samostanowienia, które ma obejmować także określenie momentu własnej śmierci. Skoro litość wobec ludzkiego cierpienia ma być podstawą dokonania na cierpiącym eutanazji, to któż zdoła zmierzyć, czyje cierpienie jest nieznośne? I dlaczego miałoby się jednym nakazać dalsze cierpienie, podczas gdy drugich by się od niego uwalniało przez ich uśmiercenie? Ekonomia jest kropką nad i: skoro cierpienie, jak twierdzą zwolennicy eutanazji, nie ma żadnego sensu, dlaczego wydawać znaczne sumy z i tak coraz bardziej pustego systemu ochrony zdrowia na opiekę nad nieuleczalnie chorymi, jeżeli można je wydać na polepszanie dobrostanu osób rokujących na wyzdrowienie?" – opisuje ten schemat ks. prof. Machinek.

Podobnie jak w przypadku aborcji, której legalizacja spowodowała, że dziś arbitralnie (wbrew nauce) przesuwa się granicę momentu, gdy „płód" staje się „osobą ludzką", eutanazja jest rozciągana na kolejne grupy ludzi.

Mniejszy wybór

Rok temu znany komunistyczny pisarz, dziennikarz i włoski deputowany Lucio Magri został na własne życzenie uśmiercony w szwajcarskiej klinice. Jego śmierć została uczczona przez towarzyszy lampką martini. Magri nie był jednak śmiertelnie chory. Cierpiał na depresję. Niedawno głośno było również o eutanazji osób chorych na alzheimera. Pierwszą ofiarą tej praktyki była Guusje de Koning, która – gdy dowiedziała się o tym, że zapadła na tę chorobę – miała powiedzieć, że nie chce cierpieć. Tylko na podstawie takiej deklaracji lekarze ją zabili. Od tego czasu rocznie w Holandii wykonuje się kilkadziesiąt podobnych zabiegów.

O tym, jak daleko zaszły postulaty zwolenników eutanazistów na zachodzie, pisał kilka tygodni temu w „Uważam Rze" Piotr Cywiński. Publicysta podkreślił, że coraz więcej lekarzy uważa, iż należy pozwolić na eutanazję chorym na depresję. Oczywiście postulaty takie nie mogą specjalnie szokować w zestawieniu z wypowiedziami np. bioetyka prof. Petera Singera, który nie widzi problemu w uśmiercaniu noworodków i traktowaniu tego jako formy późnej aborcji. Wielu zwolenników eutanazji oburza się na zestawianie jej z aborcją, przekonując, że eutanazja dotyczy osoby, która się na nią godzi. Do niedawna można było przyjąć taki argument. Niestety powoli odchodzi on w przeszłość. Ksiądz Machinek podkreśla, że eutanazji poddawani są obecnie nie tylko ci, którzy o to proszą, ale także dokonuje się jej bez woli pacjenta. Duchowny zauważa, że domniemywa się po prostu, iż pacjent na pewno by o nią poprosił, jeżeli się jej do tej pory nie sprzeciwiał. – Logika eutanazyjna jest tutaj jasna i konsekwentna: skoro eutanazja jest rzekomo tak humanitarnym wyjściem, dlaczego miałoby się jej odmówić komuś, kto po prostu przed utratą przytomności nie zdążył się na ten temat wypowiedzieć? – mówi.

Potwierdzeniem tezy bioetyka może być przykład dr. Zbigniewa Żylicza, który pracował w Holandii. Pewnego razu po powrocie z urlopu stwierdził, że zastępujący go lekarz poddał eutanazji jego pacjentkę. Okazało się, że kobieta wcale nie prosiła o śmierć. „Ona i tak by umarła, a ja potrzebowałem wolnego łóżka. Poza tym na jej leczenie trzeba byłoby wydawać coraz więcej pieniędzy, co było po prostu nieopłacalne" – wyjaśnił Żyliczowi jego kolega. Zszokowany lekarz założył w Holandii pierwsze hospicjum, które zajmuje się śmiertelnie chorymi. Według Żylicza 80 proc. osób, które poprosiły o eutanazję, kiedy objęto je opieką paliatywną, zmieniło zdanie. „Kiedyś przez pół godziny rozmawiałem z nowo przywiezionym pacjentem, któremu nie chciało się żyć. Później ze łzami w oczach dziękował mi za przywrócenie mu woli życia. Po prostu wcześniej nikt z nim serdecznie nie porozmawiał" – opowiadał we „Wprost".

Niestety, coraz mniej Europejczyków ma wybór. Paradoksalnie eutanazja, która miała być właśnie realizacją marzenia o pozostawieniu ludziom prawa do wybrania sposobu śmierci, stała się jego czarną parodią. Nie można nie zauważyć, że od samego początku legalna eutanazja była nacechowana przymusem. Już na początku lat 90. sprawozdanie specjalnej komisji rządowej pokazało, że w roku 1990 w Holandii przeprowadzono 25 306 zabiegów eutanazji, z czego aż 14 691 przypadków stanowiły uśmiercenia bez wiedzy i zgody pacjenta, czyli tzw. kryptanazja. Czołowy eutanazista dr Pieter Admiraal przekonywał, że w roku 2000 zabiegi eutanazji stanowiły około 15,5 proc. wszystkich zgonów w Holandii. Do najczęstszych metod kryptonazji należy sedacja terminalna, która polega na podawaniu pacjentowi podwyższonej dawki morfiny, następnie przestaje się go karmić i poić. „Pacjent" umiera z głodu i pragnienia. Według Admiraala co roku pozbawia się w taki sposób życia około 15 tys. ludzi. Nie inaczej jest u sąsiadów z Kraju Tulipanów. Badania w Belgii przeprowadzone między czerwcem a listopadem 2007 r. pokazały, że na objętych ankietą 208 przypadków eutanazji 66 osób zabito bez ich zgody. Pacjenci uśmierceni wbrew własnej woli mieli – co również odnotowano w badaniach – nadzieję na to, że lekarze podejmą działania ratujące im życie. Na dodatek sami lekarze przyznają się do wykonywania takich zabiegów.

Pod presją

W 2010 r. specjaliści w Belgii wzięli udział w 954 oficjalnie zarejestrowanych przypadkach eutanazji. Jak wykazują badania, większość ludzi, którzy podpisali dokumenty o przeprowadzeniu eutanazji, nie była nieuleczalnie chora, ale znajdowała się w złym stanie psychicznym. Podobnie sytuacja wygląda w Holandii. Co ciekawe, aż 65 proc. holenderskich lekarzy twierdzi, że wywierano na nich presję, by zabili pacjenta. Aż 36 proc. mówiło, że presję taką wywierała rodzina. Najbardziej przerażający jest natomiast fakt, że ponad 20 proc. holenderskich lekarzy zapewnia, iż zabiłoby pacjenta, który chciałby eutanazji z powodu „zmęczenia życiem".

Takie poparcie dla eutanazji nie wzięło się z niczego. W Polsce język proeutanazyjnej „narracji" jest wciąż klasyczny. Tam, gdzieją zalegalizowano, jest on obudowywany łagodnymi pojęciami, by nie zrażać ewentualnych przeciwników. Dlatego dziś coraz rzadziej mówi się wprost o eutanazji czy wspomaganym samobójstwie, bo określenia te mają negatywny wydźwięk. Zamiast tego mówi się więc o „wstrzymaniu opieki" czy „zakończeniu umierania". Jest to ten sam schemat, z którym mamy do czynienia w przypadku aborcji, gdzie słowo „dziecko" zastąpiono określeniami „płód" czy „zlepek komórek".

Nowomowa idzie jednak dalej. Kilka lat temu przewodniczący Holenderskiej Fundacji na rzecz Eutanazji (NVVE) dr Rob Jonquiere mówił, że „należy pomyśleć o promocji dzieci upośledzonych i chorych umysłowo, by także te grupy objąć prawem". Czym jest promocja słów „promocja" i „objęcie prawem"? Nietrudno sobie odpowiedzieć. Jakiekolwiek porównanie eutanazji do działań nazistów jest przyjmowane z największą odrazą przez eutanazistów.

Przykładem tego może być szaleńczy wybuch złości Kevorkiana podczas jego ostatniego procesu. Każdy średnio wykształcony człowiek wie jednak, w jaki sposób eliminowano w III Rzeszy jednostki „niszczące" aryjską rasę.

Zatrute owoce

Śledząc również argumenty eugeników, którzy zademonstrowali swoje umiejętności w obozach koncentracyjnych, trudno nie znaleźć w nich podobieństwa do argumentacji niektórych zwolenników eutanazji. Oczywiście można powiedzieć, że wypowiedzi ludzi takich jak prof. Singer czy dr Jonquiere są skrajnością. Niestety, patrząc na to, jakie rozmiary osiągnął przemysł aborcyjny, można się obawiać, że radykalne rozwiązania eutanazyjne znajdą się wkrótce w głównym nurcie walki o „godną śmierć".

Czy Polacy mogą się ustrzec przed próbami legalizacji eutanazji? „Wierzę mocno, że gdzieś w głębi każdego polskiego serca – niezależnie od przekonań religijnych i światopoglądowych – jest zakorzenione przekonanie o tym, że zabijanie niewinnych ludzi, nawet na ich życzenie, jest głęboko niemoralne. Paradoksalnie jesteśmy też w o tyle lepszej sytuacji niż np. Holandia czy Belgia, że możemy obserwować śmiercionośną dynamikę, jaką wyzwoliła depenalizacja eutanazji, oznaczająca faktycznie jej legalizację.

Byśmy nie poszli w ich ślady, trzeba ukazywać te zatrute owoce »prawa do własnej śmierci«, tym bardziej, im głośniej próbuje się nas przekonać o jego dobroczynnych skutkach" – przekonuje ks. prof. Marian Machinek.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"