Zapowiadający płytę „Prąd" singiel – potężny, bluesrockowy hymn – szybko wzbudził zachwyt. W ciągu kilku dni wideoklip towarzyszący piosence „Miód" obejrzało w sieci ponad 80 tys. osób i tak rozeszła się wieść o przełomie w twórczości wokalistki.
Natalia, starsza z sióstr Przybysz, po zawieszeniu w 2006 r. działalności grupy Sistars wydała dotąd trzy solowe albumy: „Maupka Comes Home" (2008), „Gram Duszy" (2010) oraz „Kozmic Blues" (2013). Ale dopiero czwarty – „Prąd", który ukazuje się 17 listopada, spełnia ogromne nadzieje wiązane z nią, odkąd przed dekadą zachwycała, śpiewając „Sutrę" czy „Synu". Kayah powiedziała wtedy: „W polskiej wokalistyce są siostry Przybysz i długo, długo nikt".
Bluesowy grunt
Warto było czekać. „Prąd" to spójny autorski album, nawiązujący do najlepszych wzorców bluesa. Oryginalne kompozycje są dziełem Natalii Przybysz i Jurka Zagórskiego, gitarzysty i producenta płyty. W kilku utworach wspierali ich inni muzycy.
– Zaczęło się od spotkania bratnich dusz, które zachwycają się estetyką bluesa lat 60. i 70. I od tego starego, trochę brudnego brzmienia gitary, odkrytego przypadkiem – mówi „Rzeczpospolitej" Natalia Przybysz. – Gdybym mogła zabrać na koniec świata jedną płytę, byłaby to „Are You Experienced" Jimiego Hendriksa.
„Prąd" to już drugi album Przybysz osadzony w bluesie. Na wydanym przed rokiem „Kozmic Blues. Tribute to Janis Joplin" interpretowała utwory legendarnej wokalistki.