Trudno powiedzieć, skąd wzięła się popularność depresji. Najłatwiej tłumaczyć to zjawisko zwiększającym się napięciem i stresem cywilizacyjnym. Jednak nie jest to takie oczywiste.
– Żyjemy w czasach, kiedy z jednej strony jesteśmy namawiani, by o chorobach psychicznych mówić otwarcie i wyleczyć się ze wstydu, traktować je na równi z innymi dolegliwościami – mówi psychoterapeutka Anna Dworzecka. – Z drugiej jednak strony, jeśli kogoś dotyka depresja endogenna, czyli ta, która jest uznawana za chorobę – żadna siła nie zmusi pacjenta do mówienia, jeśli sam się na to nie zdecyduje. Większość osób po prostu cierpi na okresowe obniżenie nastroju.