Powiedzenie "tępy jak walonek" odchodzi do przeszłości. Walonki zagościły w salonach mody i paradowanie w nich po Twerskiej w centrum Moskwy jest wręcz pożądane. Popularnym w Rosji australijskim uggom wyrasta poważny rodzimy konkurent. – Walonek długo kojarzył się z wiejską babuszką, żołnierzem albo myśliwym. To było jedyne obuwie, które było w stanie się zmierzyć z rosyjskim mrozem, ale trudno było mówić o jego walorach estetycznych – mówi "Rz" Olga Czernikowa, która od pięciu lat produkuje filcowe obuwie w autorskiej wersji. – Dzisiaj kupują je moskiewskie elegantki – mówi. Do jej pracowni w piwnicy na Leningradce trafiło już, jak twierdzi, pół rządu i cała plejada rosyjskich gwiazd.
[srodtytul]Walonek uzależnia [/srodtytul]
Na półkach, na podłodze i w wiklinowych koszach w pracowni Czernikowej stoją setki par filcowych butów. Są klasyczne, szare, ale także czerwone, pomarańczowe, niebieskie, zielone. Wyszywane ręcznie w tradycyjne rosyjskie wzory. Z podeszwą i bez – tych można używać jako kapci albo nosić razem z krótkimi gumowymi kaloszami, gdy na dworze jest mokro.
– Ja swoje wkładam jak wstanę z łóżka. Potem tylko zmieniam na wariant wyjściowy. Zdejmuję, gdy idę spać – mówi Czernikowa.
– Nowe walonki są jednakowe, nie ma prawego i lewego. Po kilku godzinach noszenia dopasowują się idealnie do stopy. Wełna to materiał ekologiczny. Stymuluje zakończenia nerwowe, dlatego walonki są świetne przy problemach z krążeniem. W zimie grzeją, a latem trzymają temperaturę stopy – wylicza zalety filcowego buta.