Reklama

Luksus dla ludu? Co to, to nie

Wielkie marki otwierają się na ludzi. Na razie w świecie wirtualnym. Czy to koniec mitu ekskluzywności?

Aktualizacja: 11.02.2010 01:47 Publikacja: 11.02.2010 01:46

Firmy z wysokiej półki nie korzystały dotychczas z tzw. mody ulicznej. Zdjęcia zwykłych ludzi w tren

Firmy z wysokiej półki nie korzystały dotychczas z tzw. mody ulicznej. Zdjęcia zwykłych ludzi w trenczach wykonane dla Burberry przez popularnego blogera Scotta Shumana to przełom

Foto: Fotorzepa

Świat robi się coraz bardziej otwarty. Ale nie każdy ma odwagę wejść do salonu Gucciego, Prady, Chanel strzeżonego przez wygarniturowanych strażników. I zmierzyć się z lodowatym spojrzeniem perfekcyjnych ekspedientek, które nie daj Boże spytają „w czym mogę pomóc”.

Poza niedostępnością strategia marketingowa artykułów luksusowych przewiduje jeszcze inny element: tajemniczość. Tę sztukę kreatorzy mody opanowali do perfekcji. Nie udzielać wywiadów, a jeśli już, to rzadko i wybranym mediom. Mówić tylko to, co uzgodni się z public relations. Najlepiej niewiele i bez konkretów (to dlatego w wywiadach dziennikarze przeważnie słyszą same banały). Nie pokazywać się w mediach za dużo. Po pokazie mignąć na chwilkę. Wiadomo – to, co nieosiągalne, jest najbardziej pożądane.

Aurę „splendid isolation” utrwala reklama. Wyniosłe, wyobcowane modelki, sfotografowane w niezrozumiałych, odrealnionych sytuacjach mają stworzyć wrażenie, że drogie ubrania i dodatki są tylko dla wybranych.

[srodtytul]Polityka izolacjonizmu[/srodtytul]

Elita elitą, ale sprzedawać trzeba. Żeby zwiększyć sprzedaż, luksus musi uchylić wrót twierdzy i wyjść do ludzi. Wydawałoby się, że najlepszym na to sposobem jest Internet. Jednak dla firm z najwyższej półki jest on zanadto demokratyczny. Czy takie bratanie się nie uszczknie aby prestiżu? Gdy wejść na strony najbardziej kreatywnych domów mody, widać, że ze zdobyczy współczesnego Internetu korzystają one naprawdę niewiele. Czy mamy tu animację, ciekawy design, muzykę? Próbę dialogu z internautą, potencjalnym klientem? Niespecjalnie. Znajdziemy najwyżej filmik z ostatnią kolekcją, kilka sztywnych zdjęć z kampanii reklamowej. Niektórzy, jak Prada, wyliczają swoje akcje kulturalne, które mają jeszcze podkreślić wysoki status i zaangażowanie w ambitne cele.

Reklama
Reklama

Z polityki izolacjonizmu pierwsza wyłamała się firma Burberry. Ponadstuletni brytyjski producent, najbardziej znany z trencza, stworzył stronę www. artofthetrench.com. Zdję- cia do niej wykonał Scott Shuman, autor popularnego blogu Thesartorialist. Przedstawiają zwykłych ludzi na ulicach: młodych, starych, w różnych miejscach i sytuacjach. Wszyscy noszą trencze, nie wiadomo, czy wyłącznie firmy Burberry, w każdym razie nawiązujące do legendarnego okrycia, które Thomas Burberry zaprojektował dla armii brytyjskiej i które pozostaje flagowym produktem fimy. Do zdjęć Shumana internauci zaczęli nadsyłać własne. Strona, która zawiera także odsyłacz do Facebooka, okazała się wielkim sukcesem. Miała dotąd prawie cztery miliony odsłon. Widać, że Burberry jest na bieżąco z nowymi technologiami – londyński pokaz tej firmy, który odbędzie się 23 lutego, będzie można obejrzeć na www.live.burberry.com.

[srodtytul]Ulica? A co to takiego?[/srodtytul]

Interaktywny marketing nie jest niczym nowym, ale wykorzystanie tzw. street fashion przez firmę z wysokiej półki można uznać za przełom. Do tej pory producenci towarów luksusowych nie chcieli z ulicą mieć wiele wspólnego. Można przypuszczać, że sami na niej rzadko bywali. Gdy H&M zaproponował w 2004 roku zaprojektowanie kolekcji Karlowi Lagerfeldowi, ten przyznał, że nigdy przedtem nie był w żadnym ze sklepów tej popularnej sieci. A kiedy jego kolekcja okazała się wielkim sukcesem, obraził się, że H&M uszył ją w za dużych rozmiarach. Według niego to popsuło projekty – wiadomo, że piękne kobiety noszą wyłącznie rozmiar 36.

Taka postawa dziwi w czasach, kiedy „street fashion” stała się osobnym, coraz bardziej wpływowym zjawiskiem, blogerzy mody są coraz liczniejsi, projektanci liczą się z ich zdaniem. Czy w tych warunkach można jeszcze pozostać w wieży z kości słoniowej? „Grupy luksusu chcą kontrolować swój wizerunek” – powiedział NYTimesowi Jean Pierre Roussel z działu mody koncernu LVMH.

[srodtytul]Odpowiada osobiście[/srodtytul]

Czasem próby unowocześnienia komunikacji z klientem przypominają wysiłki ich dziadków, którzy w latach 60. usiłowali tańczyć twista... Ale gwoli prawdy trzeba przyznać, że niektórzy kreatorzy w obawie przed pozostaniem w tyle zakładają strony na Facebooku i Twitterze, inni (McQueen) piszą blogi. Burberry ma 720 tysięcy fanów na Facebooku, a projektant Christopher Bailey odpowiada na komentarze osobiście.

Reklama
Reklama

– Czy Burberry mógłby zrobić w Polsce akcję marketingową na własną rękę? – pytam Jerzego Mazgaja, prezesa Paradise Group, do której na polskim rynku należą m.in Burberry, Kenzo. – W marketingu wizerunkowym musimy ściśle podporządkować się globalnej polityce firmy – odpowiada prezes Mazgaj – W mediach papierowych nasza reklama musi mieć rozkładówkę, to wymóg. Ale poza tym możemy prowadzić własną politykę – zapraszać vipów, organizować imprezy, zamknięte wyprzedaże.

A przecież Internet stwarza dla mody fantastyczne możliwości. Strona firmy Camper, pełna otwierających się okienek, rysunków, animacji, ze świetną muzyką, zachęca do pozostania na niej dłużej.

Fantastyczną, urozmaiconą stronę stworzyła japońska sieciowka Uniqlo, na otwarciu jej pierwszego sklepu byłam w październiku w Paryżu. „Luxury for the people”, twierdzi jej slogan. Ale czy aby na pewno luksus może być dla ludu?

Świat robi się coraz bardziej otwarty. Ale nie każdy ma odwagę wejść do salonu Gucciego, Prady, Chanel strzeżonego przez wygarniturowanych strażników. I zmierzyć się z lodowatym spojrzeniem perfekcyjnych ekspedientek, które nie daj Boże spytają „w czym mogę pomóc”.

Poza niedostępnością strategia marketingowa artykułów luksusowych przewiduje jeszcze inny element: tajemniczość. Tę sztukę kreatorzy mody opanowali do perfekcji. Nie udzielać wywiadów, a jeśli już, to rzadko i wybranym mediom. Mówić tylko to, co uzgodni się z public relations. Najlepiej niewiele i bez konkretów (to dlatego w wywiadach dziennikarze przeważnie słyszą same banały). Nie pokazywać się w mediach za dużo. Po pokazie mignąć na chwilkę. Wiadomo – to, co nieosiągalne, jest najbardziej pożądane.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Kultura
Lech Majewski: Mamy fantastyczny czas dla plakatu. Nie boimy się AI
Kultura
Hockney, Cézanne, Niki de Saint Phalle i Cartier. Wakacyjne wystawy w Europie
Kultura
Polka wygrała Międzynarodowe Biennale Plakatu w Warszawie. Plakat ma być skuteczny
Kultura
Kendrick Lamar i 50 Cent na PGE Narodowym. Czy przeniosą rapową wojnę do Polski?
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Patronat Rzeczpospolitej
Gala 50. Nagrody Oskara Kolberga już 9 lipca w Zamku Królewskim w Warszawie
Reklama
Reklama