Strażaczki, taksówkarki, budowlanki, pilotki boeingów

Gdy Demi Moore królowała na ekranie jako G.I. Jane z łysą głową, wzbudzała sensację. Baba żołnierz? Ale to tylko film – mówili panowie. Teraz kobiety opanowały wiele profesji uważanych za typowo męskie. Są z tego bardzo dumne, a ich koledzy coraz łatwiej je akceptują

Publikacja: 19.10.2007 03:17

Strażaczki, taksówkarki, budowlanki, pilotki boeingów

Foto: Rzeczpospolita

W Polsce jest tylko 20 kobiet latających na samolotach pasażerskich – wśród nich Karolina Wojda, pierwszy oficer na pokładzie boeingów Centralwings. Mówi, że wychowała się na lotnisku. – Moi rodzice latają na szybowcach i sportowych samolotach – tłumaczy. Ona zaczęła w Białymstoku, mając 16 lat. A potem poszło szybko: skończyła Wydział Pilotażu na Politechnice Rzeszowskiej (jedyny taki w Polsce), a półtora roku temu trafiła do Centralwings (lata m.in. do Grecji i Włoch).

– Kobieta za sterami to sprawa coraz bardziej powszechna, a za granicą to sytuacja zupełnie normalna – przekonuje Karolina i dodaje, że kobiecy głos w eterze proszący o zezwolenie na start czy lądowanie słyszy się coraz częściej.

Tak jak coraz częściej na polskich drogach można spotkać kobiety kierujące samochodami zawodowo. Elżbieta Malinowska była pierwszą kobietą w stołecznym Express Taxi. Życzliwa ironia – tak określa pierwsze reakcje kolegów z pracy, gdy dowiedzieli się, że będzie z nimi pracować baba. Do zawodu trafiła przypadkiem. – Poprzednia praca zaczęła przynosić straty, szukałam nowej – opowiada. – Połączyłam ją ze swoimi zainteresowaniami, bo od zawsze lubię jeździć i nie stresują mnie nawet największe korki. Popytałam w korporacjach, okazało się, że kobiety mogą pracować jako kierowcy, więc w trzy miesiące zrobiłam wszystkie uprawnienia i tak trzy i pół roku temu zaczęła się moja przygoda z taksówkami.

Pracą jest zachwycona, mówi, że o dyskryminacji nie ma mowy. – Na początku było mnóstwo dobrych rad na temat postojów, pasażerów, panowie obchodzili się ze mną jak z jajkiem – opowiada ze śmiechem. Ale cztery miesiące po niej do firmy przyszła kolejna kobieta, później jeszcze jedna. – Więc panowie chyba już przywykli – dodaje Malinowska. A jak reagują pasażerowie? – Są już przyzwyczajeni, a jeśli wsiada ktoś nowy, naprawdę jest mile zaskoczony – mówi. – Raz tylko miałam sytuację, gdy starszy pan powiedział mi, że z babą za kierownicą nigdy w życiu nie pojedzie.

Elżbieta Malinowska jeździ ostatnio nie w dzień, lecz w nocy, i uważa, że nie jest to niebezpieczne. – I klienci są milsi, bo mniej nerwowi, bo im się nie śpieszy, bo nie ma korków, no i sama jazda po pustym mieście to wielka frajda – przekonuje.

Za kółkiem można też spotkać Justynę Kobus, studentkę. To najmłodsza spośród 19 zatrudnionych w Miejskich Zakładach Autobusowych w Warszawie kobiet – kierowców autobusów. Choć ma zaledwie 24 lata, w zawodzie jest już od dwóch.

– Po technikum byłam bez pracy – opowiada. – Gdy pewnego dnia mój tata, który od 29 lat pracuje w MZA, zaproponował mi, żebym spróbowała sił jako kierowca, mama wybuchła śmiechem, a ja stwierdziłam: czemu by nie.

Justyna miała uprawnienia tylko do prowadzenia samochodu osobowego, ale dzięki dofinansowaniu z urzędu pracy szybko zrobiła kurs na kierowcę autobusów. – Czasami, gdy spojrzę z boku na mój autobus, to sama się zastanawiam, jak mi się udaje ogarnąć tak wielki pojazd – opowiada ze śmiechem.

Pracuje w zajezdni przy Woronicza w Warszawie. Można ją spotkać na kilku liniach, m.in. 404 i E2. – Choć reakcje pasażerów na kobietę za kierownicą są bardzo przyjazne, to nocami nie jeżdżę. Bałabym się – zaznacza.

Jej firma właśnie prowadzi rekrutację na kierowców. W centralnym miejscu swojej strony internetowej zamieściła, obok ogłoszenia, zdjęcie jednej z kobiet kierowców. Odzew nastąpił od razu. Na kursach już jest kilkanaście kobiet, a nowe zgłoszenia wciąż napływają.

Na trzecim roku Szkoły Głównej Służby Pożarniczej uczy się ok. 90 studentów. Kiedyś było nie do pomyślenia, by były wśród nich kobiety. Teraz jest ich siedem. Jedną z nich jest Patrycja Rusek. Łatwo tłumaczy swoją fascynację i wybór szkoły. – Mój tata był strażakiem, wielkim autorytetem dla mnie, stąd taki kierunek – opowiada i prosi o telefon za chwilę, bo, jak mówi, „jest na podziale bojowym” (czyli na służbie w jednostce). Gdy w końcu rozmawiamy, widać, że Patrycja w innym zawodzie wcale siebie nie widzi, z pasją opowiada szczególnie o strażakach, których poznała podczas miesięcznego pobytu w Stanach Zjednoczonych. – Kobiety pracują podczas akcji na równi z mężczyznami – przyznaje.

Jej zdaniem kobiety mają wiele cech przydatnych w pożarnictwie: są cierpliwe, umieją pracować w zespole, są opanowane i delikatne. – A to często przydaje się w wypadkach, w których ucierpiały np. dzieci – zauważa Patrycja, dodając ze smutkiem, że w Polsce rola pań w tym zawodzie nie jest jeszcze doceniana.

Kobiety mają wiele cech przydatnych w pożarnictwie: są cierpliwe, opanowane i delikatne. To przydaje się zwłaszcza w wypadkach, w których ucierpiały dzieci

Rodzice Beaty Krupniak, przedstawiciela handlowego, kupili dom letniskowy, który wymagał modernizacji. W tym czasie jej znajoma Greta Parobczyk, absolwentka turystyki, odebrała mieszkanie w stanie surowym. Kobiety same wykonały remont, a potem zajęły się wykończeniem wnętrz. – To była dla nas próba sił – wspomina Beata, która niewiele później założyła wraz z koleżanką firmę remontową Gloria. – Przeszłyśmy ją pozytywnie, więc nic nie stało na przeszkodzie, by rozkręcić własny biznes.

Klientów nie brakuje. Firma działa na terenie Warszawy i okolic dopiero piąty miesiąc, a w kalendarzu zleceń nie ma już wolnych terminów, nawet na grudzień. Kto korzysta z jej usług? – To, że jesteśmy babską ekipą remontową, nie oznacza, że zgłaszają się do nas tylko kobiety – zastrzega Beata Krupiak. – Mężczyźni bardzo cenią nas za dokładność – mówi. Czasem nie mogą wyjść z podziwu dla siły dziewczyn. – Owszem, niektóre remonty wymagają dużego wysiłku fizycznego, ale przecież nie problem go zniwelować – mówi Beata. – Po co nosić na plecach 30-kilowe worki, skoro można je wozić na wózkach?Są w dobrej kondycji. Beata przez lata trenowała koszykówkę, a Greta do dziś pływanie. Zgodnie przyznają, że forma, jaką utrzymują, ma duże znaczenie w wybranej przez nie pracy. Mimo to czasem jednak muszą odmawiać.

– Zainteresowanie naszymi usługami nas zaskoczyło – mówią. – Lada chwila będziemy musiały wyszkolić sobie pomocników. Oczywiście kobiety.

W Polsce jest tylko 20 kobiet latających na samolotach pasażerskich – wśród nich Karolina Wojda, pierwszy oficer na pokładzie boeingów Centralwings. Mówi, że wychowała się na lotnisku. – Moi rodzice latają na szybowcach i sportowych samolotach – tłumaczy. Ona zaczęła w Białymstoku, mając 16 lat. A potem poszło szybko: skończyła Wydział Pilotażu na Politechnice Rzeszowskiej (jedyny taki w Polsce), a półtora roku temu trafiła do Centralwings (lata m.in. do Grecji i Włoch).

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"