Na rozkładówce w tygodniku „Time” Barack Obama odpoczywa po kampanii w Providence‚ okręgu‚ w którym w końcu udało mu się wygrać. Siedzi na fotelu z nogami na stole tak‚ że widać podeszwy butów. I otóż amerykański kandydat na prezydenta buty ma dziurawe. Oba. Wzruszyło mnie to‚ chociaż przez głowę przemknęła mi myśl‚ czy nie jest to aby chwyt pod wyborców. Że niby kandydat taki swój człowiek‚ ma dziurawe buty‚ jak na demokratę przystało. Ale nie‚ to byłby chyba nadmiar perwersji.
Przypomniało mi się‚ jak szef World Banku Paul Wolfowitz przy wejściu do meczetu w Turcji musiał zdjąć buty i okazało się‚ że ma dziurawe skarpetki. Turecki producent zaraz przysłał mu w prezencie 12 nowych par.Może jestem egzaltowana‚ ale jest coś rozczulającego w tych dziurawych butach i skarpetkach. Coś niedzisiejszego. Fast fashion każe szybko konsumować i wyrzucać. Po co w ogóle komuś porządne rzeczy‚ skoro nie ma nawet czasu ich zniszczyć? Cerowanie‚ łatanie‚ nicowanie‚ przerabianie‚ kto dziś robi coś takiego? Ostatnie zakłady podnoszenia oczek zamknięto z braku klientów. Po co podnosić‚ skoro rajstopy można kupić za 5 złotych?
W tych czasach naprawdę godne podziwu jest to‚ że ktoś nie ulega ideologii szybkiej zmiany i nosi buty‚ aż się zniszczą. Szczególnie kandydat na prezydenta. Świadczy to również o tym‚ że pan Obama ma głowę zajętą czym innym. Potwierdza się powiedzenie‚ że buty mówią o nas to‚ czego nie mamy zamiaru ujawniać.
Nie tylko buty. Inne przedmioty też. Pracując jako tłumaczka w Ministerstwie Pracy, obsługiwałam delegację parlamentarzystów z Belgii. Zdziwiło mnie wtedy‚ że ci panowie mieli zniszczone teczki‚ obuwie też nie całkiem nowe. Status materialny urzędnika państwowego w Europie Zachodniej był zawsze dość wysoki‚ więc nie z biedy ci panowie tak wyglądali‚ ale dlatego‚ że nie widzieli potrzeby kupowania nowych rzeczy‚ jeśli stare jeszcze służą.
Podobne zjawisko obserwuję w zaprzyjaźnionej od lat rodzinie holenderskiej. Rodzice lekarze i trójka dzieci. Dzieci jeżdżą na rowerze‚ którego ich ojciec używał 30 lat wcześniej i nikt się temu nie dziwi. Jeżdżą na nim dlatego‚ że jest sprawny. W grupie tzw. vielle France, starej rodowej arystokracji francuskiej, jest normalne‚ że jeździ się starym samochodem i nosi znoszone (ale dobrej jakości) ubrania. Pokazanie się w nowym porsche uznane byłoby za obciach.