Miłość jako główna wygrana

Karol Szymanowski „Loteria na mężów”. Prawie 100 lat ta operetka czekała na prapremierę. By mogło do niej dojść, trzeba było wykonać pracę archeologa

Publikacja: 24.04.2008 13:17

Miłość jako główna wygrana

Foto: Rzeczpospolita

„Pod wielkim sekretem powiem Ci, że przywiozę ze sobą dwa operetkowe libretta. Nie mów tylko nikomu o tym. Będziemy robili karierę”. Takie plany snuł Karol Szymanowski w 1908 r. i chciał do nich wciągnąć przyjaciela Grzegorza Fitelberga.

Skończył już 25 lat, przystąpił do kompozytorskiej grupy „Młodej Polski”, ale znajdował się na początku drogi twórczej. Na dodatek ciągle narzekał na brak gotówki, donosząc Fitelbergowi, zwanemu Ficiem, iż jest biedny „jak szczur kościelny”. Czyż można się zatem dziwić, iż w czasie pobytu w Wiedniu przyszedł mu do głowy pomysł napisania operetki? W końcu był to czas niesłychanej popularności tego gatunku, a twórca utworu, który spodobał się publiczności, mógł liczyć na sporą gotówkę.

Jesienią 1908 r. w Tymoszówce Karol Szymanowski ochoczo przystąpił do realizacji swoich zamierzeń. Dysponował rzeczą niezwykle istotną – librettem, które napisał dla niego Julian Krzewiński, artysta operetki lwowskiej. Tekst nosił tytuł „Główna wygrana”. Ale już kilka tygodni później kompozytor znalazł się w Warszawie i jego zapał gasł coraz bardziej. Latem 1909 r. donosił Ficiowi: „Nieszczęście z operetką, tak mi oczorciała, a czuję, że muszę ją skończyć nareszcie”.

Wkrótce rzeczywiście partytura była gotowa, ale autor czuł się bardziej jak uczeń po odrobieniu zadanej lekcji. Podpisał ją pseudonimem: Whitney, choć nie zamierzał schować do szuflady. Podczas kolejnego pobytu w Warszawie udał się do kompozytora Piotra Maszyńskiego z prośbą o ocenę swej pracy, a kiedy w 1911 r. Grzegorz Fitelberg został dyrygentem w Operze Cesarskiej w Wiedniu, a jeden z tamtejszych domów wydawniczych chciał podpisać z Szymanowskim dziesięcioletni kontrakt, powrócił do pomysłu. Zamówił niemieckie opracowanie tekstu operetki, licząc na jej wystawienie i publikację w Wiedniu, co poprawiłoby jego sytuację finansową. Wtedy też pojawił się nowy tytuł „Loteria, czyli Narzeczony Nr 69”.

„Szkoda, że ten niesłychanie ciekawy eksperyment kompozytorski został zastosowany do błahej rzeczy – wydał opinię o „Loterii na mężów” Piotr Maszyński. – Piękne, oryginalne melodie są zasnute misterną koronką polifonii i kontrapunktu. Wszystko zaś wyposażone w tak niezwykłe, tak pociągające i piękne dla ucha harmonie, że trudno by mi było porównać tę młodą twórczość pod względem harmonizacji z jakąkolwiek znaną mi z czasów dawniejszych i obecnych”.

Pochwalić należy również Juliana Krzewińskiego, którego libretto korzystnie wyróżniało się na tle seryjnie powstających wówczas fabuł operetkowych. Akcja „Loterii na mężów” rozgrywa się „w naszych czasach w Ameryce”. W akcie I na festynie Impresario ogłasza otwarcie loterii, której główną wygraną będzie „chłopiec bogaty”. Przystępują do niej ochoczo członkinie Klubu Starych Panien oraz marząca o miłości młoda Sara Troodwood. A na listę fantów do wygrania wpisuje się Darly Helgoland, syn fabrykanta samochodów, z czego pokpiwa jego brat Charly, z upodobaniem przepuszczający pieniądze bogatego ojca. Następuje cały szereg na przemian lirycznych i zabawnych scenek z udziałem kilkunastu postaci, wśród których pojawia się nawet Sherlock Holmes, ponieważ jedna z przyjaciółek Sally jest namiętną czytelniczką powieści Conan Doyle’a. Wreszcie w finale następują zaręczyny Sally i Darly’ego, którego panna wygrała na loterii.

„Loteria na mężów” składa się z 16 numerów skomponowanych z poszanowaniem operetkowych reguł. Jest więc melodyjny walc (to romans Sally przewijający się później jako motyw miłosnych marzeń), są marsze, kadryl, modny w 1908 r. cake-walk, zabawne kuplety, romantyczne duety oraz rozbudowane finały z tańcami i chórem. „Jest w tej muzyce dowcip, groteska, zręczna charakterystyka postaci, melodie żywe, niekiedy niezwykle ujmujące, nigdy niepozujące na umowną operetkowość” – pisała Teresa Chylińska, znawczyni twórczości Szymanowskiego.

Wszyscy chwalili pierwsze sceniczne dzieło Karola Szymanowskiego, ale nie trafiło ono na scenę. Zapomniał o nim nawet kompozytor, po raz ostatni wspominając o operetce w liście do Fitelberga z czerwca 1912 r. Później całkowicie pochłonęła go inna muzyka.

Nie do końca znane są losy partytury utworu. Szymanowski własnoręcznie sporządził dwa zapisy „Loterii na mężów”: wyciąg fortepianowy z głosami solowymi i chórem oraz partyturę orkiestrową. Wyciąg fortepianowy otrzymał w 1937 r. Zdzisław Jachimecki, a po śmierci wdowy po nim przekazany został Bibliotece Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Partytura orkiestrowa trafiła w niewiadomy sposób, choć na pewno przed 1939 rokiem, do archiwów Polskiego Radia. Być może Grzegorz Fitelberg, szef utworzonej w 1935 roku Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, postanowił w którymś momencie przypomnieć dzieło przyjaciela. Nie zachowały się natomiast teksty mówione łączące poszczególne numery muzyczne.

Grzegorz Fitelberg nie zapomniał o operetce, dzięki której – jak marzył Szymanowski – mieli razem robić karierę. W 1952 r. zaprezentował jej fragmenty w Polskim Radiu. Grał WOSPR, a duet Sally i Darly’ego wykonali Bogdan Paprocki oraz niezwykle wówczas popularna Natalia Stokowacka. Pod koniec lat 70. prapremierę „Loterii na mężów” zapowiadał Krakowski Teatr Muzyczny, ale z planów tych nic nie wyszło, podobnie jak z zamierzeń wystawienia jej w Operze Wrocławskiej w 1997 r. Dwa lata później zaprezentowano ją w wersji koncertowej (ale tylko z towarzyszeniem fortepianu) w Szczecinie.

„Loteria na mężów” miała pecha. Jedni lekceważyli ją, inni zarzucali kompozytorowi, iż sprzeniewierzył się swym ideałom, zajmując się gatunkiem o tak małych wartościach. – A przecież widać w niej olbrzymie poczucie humoru Szymanowskiego i wielką erudycję muzyczną – mówi reżyser krakowskiego przedstawienia Józef Opalski. – Szymanowski bawi się konwencją operetki, można w tej muzyce usłyszeć echa Moniuszki, ale i Lehara. Melodyjność jest frapująca, poszczególne numery wpadają w ucho i dają się z łatwością zaśpiewać. Na tle całej polskiej twórczości operetkowej czy wodewilowej jest to pozycja wyjątkowa.

Józef Opalski długo przymierzał się do wystawienia „Loterii na mężów”. Ponad cztery lata temu zaraził swym pomysłem Wojciecha Graniczewskiego, prosząc go o napisanie scenariusza przedstawienia. Ocalałe numery muzyczne trzeba było połączyć sceniczną akcją, dopisać zaginione dialogi. – Miałem mnóstwo wątpliwości – zwierzał się Wojciech Graniczewski. – Czy wolno bawić się w literackiego archeologa, który wypełnia swymi fantazjami szkielet dzieła innego twórcy? Z drugiej jednak strony takie karkołomne zadanie to wielkie wyzwanie dla scenarzysty, który nagle musi stanąć u boku wielkiego kompozytora i uczynić wszystko, by nowy pomysł teatralny nie był sprzeczny z intencjami jego librecisty.

Wojciech Graniczewski dodał „Loterii” nową intrygę. Napisał współczesną sztukę, której akcja nie ingeruje w pierwotne teksty, lecz rozgrywa się oddzielnie na osobnej scenie. Śledzimy perypetie potomków bohaterów Szymanowskiego, którzy powracają do wydarzeń sprzed lat. To jeszcze jeden z przykładów wykorzystania konwencji teatru w teatrze, połączenie współczesnej komedii z wodewilem i kabaretem sprzed 100 lat. Bo choć Szymanowski marzył o stworzeniu klasycznej, wiedeńskiej operetki, to jednak najatrakcyjniej prezentują się w jego utworze proste, zwrotkowe kuplety, których tematem są frywolnie ujęte – jak na początek ubiegłego stulecia – relacje damsko-męskie.

„Pod wielkim sekretem powiem Ci, że przywiozę ze sobą dwa operetkowe libretta. Nie mów tylko nikomu o tym. Będziemy robili karierę”. Takie plany snuł Karol Szymanowski w 1908 r. i chciał do nich wciągnąć przyjaciela Grzegorza Fitelberga.

Skończył już 25 lat, przystąpił do kompozytorskiej grupy „Młodej Polski”, ale znajdował się na początku drogi twórczej. Na dodatek ciągle narzekał na brak gotówki, donosząc Fitelbergowi, zwanemu Ficiem, iż jest biedny „jak szczur kościelny”. Czyż można się zatem dziwić, iż w czasie pobytu w Wiedniu przyszedł mu do głowy pomysł napisania operetki? W końcu był to czas niesłychanej popularności tego gatunku, a twórca utworu, który spodobał się publiczności, mógł liczyć na sporą gotówkę.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"