W modzie słowo starość jest ustawowo zakazane. Nie przejdzie przez usta ani projektantom‚ ani handlowcom‚ ani dziennikarzom. I nie ma znaczenia fakt‚ że granice młodości dzisiaj przesunęły się mocno w górę. Według socjologów jesteśmy młodsi o dziesięć lat od naszych rówieśników sprzed lat 20. Dzisiejsza czterdziestka to dawna trzydziestka.
Moda jest dla młodych‚ to zrozumiałe. Zawsze była. Ale kiedyś damy 40-letnie nie interesowały się trendami. W sukniach zapiętych pod szyję siedziały wianuszkiem na sali balowej i sprawdzały‚ czy ich 18-letnie córki znalazły odpowiednią partię. Dziś idą z córkami do centrum handlowego i kupują sobie takie same dżinsy jak one.
[srodtytul]Klienci 60+[/srodtytul]
O starszym pokoleniu pamięta tylko przemysł kosmetyczny‚ który zrozumiał‚ że powojenny wyż to żyła złota. Liczby lat na opakowaniach kremów rosną. Dziesięć lat temu była mowa o trzydziestce‚ potem czterdziestce‚ teraz dojechaliśmy do 60 plus. – Kremy się starzeją‚ bo kobiety się starzeją‚ – mówi Maria Majdrowicz z L'Oreala. Dobrze‚ że menedżerowie kosmetyczni nie wstydzą się wymówić przykrej liczby 60. Czy pójdą dalej?
Kremy się starzeją‚ ale ubrania nie mają takiego zamiaru. Marzeniem każdej marki jest „odmłodzić wizerunek” i znaleźć nowych coraz młodszych klientów. Bo ci lubią zmiany‚ wierzą reklamie‚ kupują i są rozwojowi. Warto w nich inwestować‚ bo gdy zaczną kupować w wieku lat 16‚ mają przed sobą 30-letnią karierę konsumenta. A stary co? Kupi jedne buty rocznie‚ a płaszcz jeden na pięć lat.