Kto sprząta, ten rządzi

Rozmowa o fenomenie sprzątania. Porządkowanie to namiastka kreacji własnego świata, co było u zarania rzeczą zazwyczaj męską – mówi prof. Roch Sulima.

Publikacja: 18.02.2009 01:46

Prof. dr hab. Roch Sulima – antropolog kultury, wykładowca UW i SWPS, autor m.in. „Antropologii codz

Prof. dr hab. Roch Sulima – antropolog kultury, wykładowca UW i SWPS, autor m.in. „Antropologii codzienności”

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

[b]Rz: Odśnieża pan? To jedna z niewielu form sprzątania akceptowana przez mężczyzn. A przecież ścieranie kurzu i zmywanie ma w sobie coś z kontemplacji, jak mawia mój, uwielbiający sprzątać, partner życiowy.[/b]

Prof. Roch Sulima: I ma rację. Kultura wpoiła nam obowiązek cyklicznego sprzątania, a w szerszym kontekście odnawiania świata jako potwierdzanie swojego udziału w życiu społeczności. Ale fenomen sprzątania jest o wiele bardziej skomplikowany. Sprzątanie to sensowne nicnierobienie – przerwa w napiętym kalendarzu zajęć. Sprzątając, mamy wrażenie, że znajdujemy się w świecie nie na serio, a przedmioty wokół tracą swój praktyczny status. Przez chwilę są rzeczami na wolności, a my możemy przypisywać im inne znaczenia, metaforyzować je.

[b]Tak jak francuski filozof Roger Pol-Droit, który w książce „51 zabaw (z) rzeczami” mówi o spinaczu, że jest „lojalny”…[/b]

A dzbanek? Kiedy go czyścimy, uświadamiamy sobie, że nie służy tylko do trzymania w nim kwiatów. Zauważamy jego wypukłości, fakturę, kolor, ciężar. W ten sposób poznajemy świat od spodu, zagłębiamy się w byt, a nasze ciało zaczyna przylegać do ciała świata – uruchamiamy zmysły zapachu, dotyku, przychodzą do nas wspomnienia. Sprzątanie daje nam poczucie zakorzenienia w świecie, jest rodzajem autoanalizy, określaniem się wobec rzeczy, nawet swoistą autoterapią.

[b]Mnichowie w szkołach buddyjskiego zen spędzają sporo czasu na codziennym sprzątaniu klasztoru. Polerowanie, grabienie, czyszczenie, wszystko odbywa się jak rytuał: określona pora, te same ruchy. [/b]

Sprzątanie to obowiązek wobec czegoś, paradoksalnie, bardziej wzniosłego – wobec kulturowego wzorca ładu. Nie chodzi o to, żeby było ładnie i czysto. Chodzi o coś więcej. Porządkowanie jest namiastką czegoś tak fundamentalnego, jak kreacja własnego świata, co było u zarania rzeczą zazwyczaj męską.

[b]Ale w rolę tych kreatorek wcieliły się kobiety…[/b]

Właśnie, mężczyźni wycofali się z przypisanego im tworzenia siedliska. Nie wiemy też, czy chętnie się na to zgodzili. Przecież ten, kto sprząta, decyduje, jak wygląda codzienność, i ustanawia rytm dnia. Wie więcej o świecie.

[b]Powiedzmy wprost: ten, kto sprząta, ma władzę. Mężczyźni oddają się słodkiemu lenistwu, nie przeczuwając, że to szorująca gary i sprzęty kobieta jest ich szefem. Ale kobiety chcą oddać kuchenne pole bitwy także w gestię mężczyzn. Pragną się władzą wspaniałomyślnie podzielić, ale ich partnerzy tego nie chcą.[/b]

I to jest właśnie mocny dowód na demokratyzację ról płci. Nie jest nim niechęć mężczyzn do sprzątania, bo ta jest stara jak świat – ale fakt, że ta niechęć zaczyna kobiety dziwić i denerwować.

[b]Gdyby pan miał zachęcić mężczyzn do sprzątania, co by pan im jeszcze powiedział?[/b]

Porządkowanie, nawet z przemyślnym planem, jest odnajdywaniem sensu w czynnościach naszych rąk. W dobie klawiatur, sensorów, przycisków możemy sobie przypomnieć, czym są ludzkie ręce i jak mogły stwarzać nasz świat. W kulturze zdominowanej dziś przez wizerunki to właśnie sprzątanie przypomina o dawnych kunsztach manualnych, o jedności słowa i działania. Można powiedzieć, że sprzątanie odsyła nas bezwiednie do pierwobytu kultury.

[b]Niedługo wyręczą nas w tym roboty...[/b]

Tego nie mogę sobie wyobrazić. Nikt i nic nie zastąpi ładu tworzonego dotknięciem kobiecej ręki.

[b]Rz: Odśnieża pan? To jedna z niewielu form sprzątania akceptowana przez mężczyzn. A przecież ścieranie kurzu i zmywanie ma w sobie coś z kontemplacji, jak mawia mój, uwielbiający sprzątać, partner życiowy.[/b]

Prof. Roch Sulima: I ma rację. Kultura wpoiła nam obowiązek cyklicznego sprzątania, a w szerszym kontekście odnawiania świata jako potwierdzanie swojego udziału w życiu społeczności. Ale fenomen sprzątania jest o wiele bardziej skomplikowany. Sprzątanie to sensowne nicnierobienie – przerwa w napiętym kalendarzu zajęć. Sprzątając, mamy wrażenie, że znajdujemy się w świecie nie na serio, a przedmioty wokół tracą swój praktyczny status. Przez chwilę są rzeczami na wolności, a my możemy przypisywać im inne znaczenia, metaforyzować je.

Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie