W Checzy, do której w chwilach słabości jadę na sobotni obiad poświęcając na to cały dzień, rządzi jej właścicielka Barbara Jarema. W Domu Zdrojowym jej brat Paweł Twerjanowicz. Obydwoje chociaż rozmawiać potrafią niemal wyłącznie tylko o kuchni, reprezentują dwie odmienne szkoły. Łączy ich oddanie temu, co robią. Różni cała reszta.
Jej kuchnia jest wielką wariacją na temat kuchni polskiej. Kuchnia Pawła to polska wariacja na wiele tematów. Paweł mówi, że on gotuje dla spa, a siostra ma restaurację.
Szefowa Checzy potrafi zejść o trzeciej rano do kuchni, bo wtedy nikt jej nie przeszkadza, próbować najnowszej odmiany sosu z maślaków, z którym podaje rybę maślaną. Bo akurat się obudziła i coś wymyśliła. Zanim wprowadzi do karty nową potrawę, testuje ją na przyjaciołach. Tak ostatnio było z trio z soli na plackach kartoflanych.
Paweł nie widzi nic dziwnego w tym, że kilka godzin zajmuje mu takie doprawienie barszczu malinami lub wiśniami, żeby i kolor, i smak były jak najpiękniej barszczowe. Przyznaje zresztą, że pomysł należy nie do niego, tylko do Jacka Szczepańskiego, szefa warszawskiej Porty 13, a on go po swojemu przyswoił.
Paweł należy do najmłodszego pokolenia polskich kucharzy. O ile jego siostra rządzi w Checzy niepodzielnie, Paweł dowodzi zespołem i ćwiczy do zamęczenia potrawy, które potem z sukcesami startują na konkursach. Bez zmrużenia oka wymienia ciężko zarobione złote na euro i wydaje krocie na kursy, m.in. w szkole mistrzów francuskiej kuchni pod Lyonem Paula Bocussa.