Reklama

Zając od Nowiny, dzik z Załusek

W lecie nie zawsze chce mi się być dobrą gospodynią. Najchętniej w sobotę buntuję się i jedziemy jeść w Polsce. Miejsc, do których warto się pofatygować, jest coraz więcej.

Aktualizacja: 16.05.2009 19:40 Publikacja: 16.05.2009 01:30

Zając od Nowiny, dzik z Załusek

Foto: Rzeczpospolita, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Najłatwiej mają Krakowiacy. Nie trzeba wbijać się daleko w zakorkowaną zakopiankę, żeby naprawdę godziwie zjeść. Kilkanaście kilometrów w kierunku Myślenic i jesteśmy w Głogoczowie, a tam moje dwa ulubione miejsca – Nowina i Biesiada. W Nowinie króluje kuchnia babcina, staranna, z dopracowanymi potrawami.

Właśnie zaczął się sezon szparagowy, który zawsze trwa zbyt krótko. Jest domowa pasztetowa, tatar z polędwicy, chłodnik, zsiadłe mleko, zając w śmietanie, jesienią smażone rydze. Telefonując wcześniej, można zamówić praktycznie wszystko. Niestety z Nowiną jest jeden kłopot. Nie pamiętam, ile razy już tam byłam, a coraz trudniej jest ją znaleźć, bo droga, nadal nikczemna, dojazdu do Nowiny nie ułatwia. Po prostu, kiedy tylko zobaczymy napis Głogoczów, trzeba zwolnić. Jeśli pełzniemy w korku, zjechać z nadzieją, że kiedy pysznie najedzeni wrócimy na zakopiankę, ruch bardziej będzie przypominał normalny. Nie można tam zjeść wracając z gór, bo zajazd został skutecznie zablokowany przez drogowców.

Wówczas warto zatrzymać się po drugiej stronie, w Biesiadzie. Góralska chata, jakich dziesiątki wyrosły przy polskich drogach, widoczna jest z daleka, bo pasie się przed nią stadko dorodnych kóz. Jeśli nie mam czasu, żeby coś tam zjeść, to chociaż kupuję kozie sery robione na miejscu, no i pajdę chleba, którą skubię w podróży.

Ale najlepszy w Polsce chleb, który dziwnym cudem utrzymuje świeżość przez kilka dni, kupuję w innej części Polski, w Tusinku w Rozogach na trasie Ostrołęka – Mazury. Tam rodzina Winiarków zbudowała wielkie gospodarstwo agroturystyczne.

Lady pełne regionalnych produktów, doskonałe wędzone ryby, i to po takich cenach, że nie warto dalej szukać. Słabą stroną jest pogubiona obsługa, jakby brakowało gospodarskiej ręki, o której wiem przecież, że jest, tylko chyba gdzie indziej. Karta długa, jest co czytać. W sobotnie tłumne popołudnia czasem brakuje ulubionych najprostszych dań, np. zsiadłego mleka.

Reklama
Reklama

Miłośnicy dziczyzny z Warszawy bez pudła mogą pojechać do Zajazdu Myśliwskiego w Załuskach na szosie gdańskiej. Po pełnym parkingu widać, że pasztet z jelenia, dzicze polędwice, sarnie combry mają amatorów. Ale mój dziki jadłospis kończy się na bażancie i w zajeździe zamawiam flaki.

Z sobotnich wizyt wracam obładowana regionalnymi produktami.

Najłatwiej mają Krakowiacy. Nie trzeba wbijać się daleko w zakorkowaną zakopiankę, żeby naprawdę godziwie zjeść. Kilkanaście kilometrów w kierunku Myślenic i jesteśmy w Głogoczowie, a tam moje dwa ulubione miejsca – Nowina i Biesiada. W Nowinie króluje kuchnia babcina, staranna, z dopracowanymi potrawami.

Właśnie zaczął się sezon szparagowy, który zawsze trwa zbyt krótko. Jest domowa pasztetowa, tatar z polędwicy, chłodnik, zsiadłe mleko, zając w śmietanie, jesienią smażone rydze. Telefonując wcześniej, można zamówić praktycznie wszystko. Niestety z Nowiną jest jeden kłopot. Nie pamiętam, ile razy już tam byłam, a coraz trudniej jest ją znaleźć, bo droga, nadal nikczemna, dojazdu do Nowiny nie ułatwia. Po prostu, kiedy tylko zobaczymy napis Głogoczów, trzeba zwolnić. Jeśli pełzniemy w korku, zjechać z nadzieją, że kiedy pysznie najedzeni wrócimy na zakopiankę, ruch bardziej będzie przypominał normalny. Nie można tam zjeść wracając z gór, bo zajazd został skutecznie zablokowany przez drogowców.

Reklama
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Reklama
Reklama