W Polsce powstaje coraz więcej sklepów winiarskich. Czy nie tylko pijemy więcej wina, ale też coraz większe znaczenie ma jego jakość?
Właśnie tak. Widać zahamowanie wzrostu sprzedaży supermarketowej i powiększanie się grupy klientów, którzy szukają konkretnych win i producentów. Najpopularniejsze są wina z Ameryki Południowej – wytrawne, ale słoneczne, gęste i owocowe. Do tego ich cena wynosi około 20–50 zł.
Pan jako założyciel Stowarzyszenia Sommelierów Polskich stara się nieść kaganek oświaty i powiększać grono koneserów win.
Prowadzimy w Centrum Wina warsztaty edukacyjne. Mamy też małą restaurację z salą win, w której dania komponujemy pod konkretne trunki. Jej szef – Botswańczyk – podziela moje przekonanie, że dobra kuchnia nie kończy się na jedzeniu. W latach 1995–1999 sam byłem szefem restauracji Malinowa w hotelu Bristol. Niedawno ją zamknięto ze względów ekonomicznych. W Polsce nie ma popytu na wysublimowane dania. Nie bez powodu angielski kucharz Gordon Ramsey otworzył w zeszłym roku restaurację w Pradze, nie w Warszawie.
Sporo mamy też do nadrobienia, jeśli chodzi o spożycie win…