Dobiega końca pierwszy polski Fashion Week. Pełna nazwa – Fashion Week Philosophy, chociaż moim zdaniem filozofię można by sobie w tym wypadku darować bez straty dla mody. Ale tydzień się odbył. I bardzo dobrze. Warszawa sprawę zlekceważyła, za to Łódź postanowiła imprezę wykorzystać w zabiegach o tytuł stolicy kulturalnej Europy w roku 2016.
Zorganizowano ją fachowo i z rozmachem, za co pochwała należy się miastu oraz organizatorom: Jackowi Kłakowi i Irminie Kubiak. Patronat objęło Ministerstwo Kultury i Sztuki. Wreszcie tzw. czynniki oficjalne potraktowały modę poważnie. Odbyło się 20 głównych pokazów, dwa konkursy, akredytowało się 600 dziennikarzy, w tym 20 zagranicznych, 90 fotografów, 12 telewizji. 60 projektantów wystawiło swoje rzeczy w showroomach. Stawili się zagraniczni projektanci: Agatha Ruiz de la Prada i Gaspard Yurkievich. Nie są to może gwiazdy pierwszej wody, ale żeby takowe pozyskać, potrzebne są pieniądze. Jacek Kłak marzył o zaproszeniu kogoś z pierwszej ligi, ale z Roberto Cavallim w pierwszym podejściu nie udało się. – Gwiazdorscy kreatorzy muszą mieć międzynarodowe top modelki, a tych na razie w Łodzi nie było – tłumaczy Kłak w rozmowie z „Rz”. Zawiodły także polskie gwiazdy: Gosia Baczyńska, Maciej Zień, Dawid Woliński. – Uznali, że na prowincję nie ma co jechać – komentuje sarkastycznie.
Jako weteranka fashion weeków, na które jeżdżę od 18 lat, mogę śmiało przyznać, że nie mamy się czego wstydzić. Oczywiście Łódź to nie Paryż ani Mediolan, gdzie decydują się losy mody i gdzie operuje się milionami euro. Ale to nasz debiut w branży, a jako kraj i miasto peryferyjne wypadliśmy przyzwoicie, nawet w porównaniu z Madrytem czy Lizboną.
[srodtytul]Na sprzedaż szyjemy inaczej[/srodtytul]
Udało się zebrać polskich projektantów, zobaczyć, co robią, dać nagrody, podlansować. Młodzi są rozproszeni, niektórzy pracują dla większych zakładów, inni mają własne pracownie, sprzedają swoje ubrania w konceptach i butikach. Mówią, że z mody można żyć, ale na brak problemów nie narzekają. Bo co innego zaprojektować kolekcję do pokazania, a co innego ją sprzedać. – Zrobienie pokazu jest łatwe. Zmierzyć się z rynkiem jest dużo trudniej. Rzeczy, które państwo oglądają, w wersji komercyjnej wyglądają zupełnie inaczej – powiedziała Matylda Leśnikowska na konferencji prasowej po pokazie kolekcji Matylda and Cipher.