– Najgorszy jest moment startu, przeniesienie w sztuczną dla człowieka sytuację. Kulę się cała w fotelu, wbijam paznokcie w oparcie. I – co pewnie dla postronnych jest zabawne – zachowuję się jak kierowca samochodu: ostro hamuję, wciskając stopy w wykładzinę, poruszam niewidzialną kierownicą – opowiada Ewa Rozwadowska, socjolog. – Potem napięcie rośnie jak w dobrze skonstruowanym dramacie. Pytanie goni pytanie: Czy pilot jest odpowiedzialny i zdrowy? Czy samolot miał przegląd techniczny? Mam przyspieszony oddech, próbuję uspokoić się małą butelką wina, ale to nic nie daje. Rozglądam się wokół i ze zdumieniem zauważam, że niektórzy mogą w tej sytuacji spać.
Ewa Rozwadowska nie zawsze bała się latania. Przyznaje, że kiedyś traktowała każdą taką podróż jak przygodę. Strach pojawił się, gdy urodziła dziecko. – Macierzyństwo wywołuje we mnie takie irracjonalne lęki. Czego się boję? Nagłej śmierci. Tego, że nie zdążyłam siebie i bliskich do niej przygotować.
Magdalena Oczachowska, projektantka wnętrz, przyznaje, że chyba i ona, i jej bliscy są przygotowani na wszystko, bo ona przed każdym lotem o swoim strachu opowiada.