– Miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż (zmieniać partnerów – red.). I się nie przyzwyczajać, no nie? – mówi Milena, jedna z tych dziewczyn w filmie “Galerianki”, które uprawiają seks na parkingach centrów handlowych w zamian za pieniądze i tanie gadżety. Ale nie o młodocianej prostytucji jest ten film. Nagrodzony na festiwalu w Gdyni debiut Katarzyny Rosłaniec pokazuje nastolatki uzależnione od wzajemnych relacji i od jednej z dziewcząt – liderki ich grupy.
[srodtytul]Tak musi być [/srodtytul]
– Film jest fabułą, ale gdy tworzyłam postacie, zawsze miałam przed oczyma którąś z moich szkolnych koleżanek – opowiada “Rz” reżyserka. – Żyły w normalnych domach, a były samotne. W ich rodzinach nawet telewizji nie oglądano wspólnie, bo każdy miał telewizor w swoim pokoju. Dziewczyny szukały dowartościowania poza domem. Główna bohaterka jest w stanie wiele zrobić już choćby za obietnicę bliskości. Nawet prostytuować się czy podmienić test decydujący o wynikach ukończenia gimnazjum – mówi Rosłaniec.
O destrukcyjnym wpływie grupy i rówieśników, którzy “uczą prawdziwego życia”, opowiadał też głośny film “Cześć Tereska” Roberta Glińskiego, niedawne “Nasza klasa” i “Fala”.
– Potrzeba samoidentyfikacji poprzez grupę jest naturalnym procesem rozwoju u każdego dziecka. Jeśli silna potrzeba bycia w grupie nie następuje, jeśli rówieśnicy nie zaczynają być ważniejsi niż rodzice, mamy do czynienia z zaburzeniem rozwoju – mówi Michał Czernuszczyk, psycholog i psychoterapeuta ze stołecznej Pracowni Terapii i Rozwoju.