I bodaj najbardziej niezobowiązujący. Nie stoi za nim ani wielopokoleniowa tradycja rodzinna, ani międzynarodowy koncern. Zrobić go może każdy w domu, niemal natychmiast.
Ten prosty domowy likier cytrynowy jest spożywany we Włoszech od wieków. Nie tylko tam – we wszystkich krajach południowej Europy. Cytryny to skarb tych ziem – ich kwaskowy, orzeźwiający smak, a także walory zdrowotne (witamina C!) znane były od zawsze.
I tak też musiał narodzić się likier – trochę skórek, cukier i alkohol stanowiły proste połączenie. Spirytus pełnił tu zrazu funkcje konserwujące, ale z czasem i jego walory doceniono – musiał być odpowiednio czysty, by nie zakłócać harmonii całości.
Inaczej niż w przypadku wielu skomplikowanych likierów limoncello nie aspirowało do roli króla. Nie przekazywano sekretów jego wyrobu z matki na córkę, nie spisywano tajnych receptur, żadna z firm wytwarzających likier nie ma nic do ukrycia.
Nie wiadomo także dokładnie, jak i kiedy go spożywać. Najczęściej podaje się go jako digestif – po posiłku. Ale równie dobrze można go podać przed. Nie ma w tym nic dziwnego, kiedy częstuje się nim kogoś bez związku z posiłkiem, ot, tak – kiedy dwie osoby się na chwilę spotkają. Pija się go latem (orzeźwia!) i zimą (orzeźwia, rozgrzewa i chroni). Chętnie polewa się nim lody i desery. Po prostu powinien stać mocno zmrożony na każdą okazję i w każdym domu.