— Pewne oznaki samodzielności pojawiają się u dziecka już w okresie niemowlęcym, około szóstego miesiąca umie ono już siedzieć, potrafi chwytać przedmioty i przekładać je z rączki do rączki. Około jedenastego miesiąca próbuje stawać, chodzić, jeść czy myć się. Rolą rodziców jest stymulowanie malucha do badania rzeczywistości i ułatwianie poznawania świata poprzez podsuwanie odpowiednich zabawek, przedmiotów, pokazywanie jak wykonuje się podstawowe, codzienne czynności — mówi dr n. med. Julita Grześkowiak-Melanowska, specjalista chorób dzieci z Centrum Medycznego Promedis w Krakowie.
Dzieci uczą się obserwując dorosłych i starają się ich potem naśladować. Nie należy wyręczać pociechy. Niech samo sięgnie po zabawkę lub podniesie się po upadku. Malec stanie się bardziej pewny siebie, a jeśli dodatkowo rodzic pochwali go za to lub nagrodzi, będzie zadowolony i dumny. — Niestety wielu rodziców niedostatecznie pojmuje rangę rozwoju samodzielności oraz potrzeb dziecka, prezentując postawę ochraniająco-wyręczającą, która wiąże się z fałszywie pojętą miłością rodzicielską oraz niedocenianiem możliwości dziecka. Ta postawa nie sprzyja rozwojowi samodzielności dziecka. Niedopuszczalne jest, by rodzice wyręczali dzieci w ich pracach, starali ułatwić im życie. Odsuwanie dziecka od prac domowych bywa szkodliwe, bowiem ogranicza niezależność dziecka i zmniejsza tempo jego rozwoju — tłumaczy lekarka.
Mniej więcej około drugiego roku życia, dziecko chce wszystko robić samemu. — Trzeba mu na to pozwolić, choćby daną czynność miał wykonywać znacznie dłużej niż my — mówi. Należy pamiętać, by nie oczekiwać zbyt wiele od swoich pociech. Jedne rozwijają się szybciej i w wieku trzech lat stają się samodzielne, innym przychodzi to z większym trudem i potrzebują więcej czasu. Na pewno nie należy porównywać dzieci i krytykować ich, gdy czegoś nie potrafią. — Przedszkolak na ogół potrafi wykonać codzienne czynności, podejmować decyzje i rozwiązywać problemy w czasie zabawy czy pracy, umie porozumiewać się, współpracować oraz współdecydować — wylicza dr Julita Grześkowiak-Melanowska.